wtorek, 16 listopada 2010

Nowa Warszawa


Jędrzej Sokołowski, z cyklu „Nowa Warszawa”, 2010

Myślałem już, że w polskiej fotografii nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć, a tymczasem na portalu Fotopolis, zobaczyłem wczoraj informację o finisażu wystawy Jędrzeja Sokołowskiego zatytułowanej „Nowa Warszawa”. Jest to (czy raczej była) prezentacja projektu, którego tematem są warszawskie suburbia. Zdjęcie podwieszone do artykułu wydało mi się być ciekawe, więc poszperałem trochę w sieci i znalazłem jeszcze kilka panoramek, autorstwa Sokołowskiego (jak się słusznie domyśliłem, syna Juliusza). Z informacji podanych na Fotopolis wynika, że po tym finisażu, zdjęcia będzie jeszcze można zobaczyć w redakcji Res Publiki Nowej, ale tylko do 23 listopada. Szkoda, bo wybieram się do Warszawy dopiero 29 na promocję „Kalwarii” w galerii „Asymetria”, więc nie będę miał okazji zobaczyć ich w realu. 
I przy tej okazji, przypomniałem sobie, jak fotografowie starsi ode mnie mniej więcej o dekadę, kwestionują istnienie w Polsce „nowego dokumentu”, przypisując jednocześnie palmo pierwszeństwa w tym względzie autorom wywodzącym się nurtu z fotografii elementarnej (sic!). Otóż bardzo się w tym punkcie mylą. Ich twórczość dla polskiego „nowego dokumentu”, nie jest żadnym punktem odniesienia (no chyba, że w negatywnym znaczeniu). Owszem, w okolicach millenium, pojawiło się kilka obszerniejszych projektów fotograficznych „starych dokumentalistów” (jak ich roboczo nazwałem, w eseju przygotowanym na ubiegłoroczną sesję IHS w Warszawie), był to jednak prawdziwie łabędzi śpiew tego nurtu.

6 komentarzy:

  1. Tak, on jest "z tych" Sokołowskich, zobacz koniecznie to: http://youngamateurphotographer.blogspot.com/

    "...w okolicach millenium, pojawiło się kilka obszerniejszych projektów fotograficznych..." czy chodzi o Zawadzkiego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale rozumiem, że nie tylko:) dochodzi jeszcze ekipa z opolskimi korzeniami:) Z tym, że oni za bardzo dbają o estetykę i piękno czystej fotografii jak na normy "polskiego nowego dokumentu będącego spóźnioną o pół wieku kontynuacją światowego nowego dokumentu". Nagle z Bułhaków staliśmy się Duesseldorfską szkołą fotografii, zimne spojrzenie i typologie. Z takim pominięciem, że widzowie robią wielkie oczy na Egglestona. Oczywiście pewnie się mylę, ale chciałbym bazować na jakim dobrym opracowaniu, a nie domysłach. Ze świeczką szukać tych, którzy rozumieją, że dokument to nie reportaż (i po stronie konsumentów, jak i producentów i mentorów).

    OdpowiedzUsuń
  3. To w ogóle - jak myślę - kwestia dokonania pewnej rewizji w hierarchii polskiej fotografii przed 1939. Ostatnio ukazała się książka Henryka Poddębskiego ze zdjęciami z tzw. "kresów wschodnich" i... spotkało ją totalne milczenie. Owszem był artykuł w RP, ale dotyczący "kresowatości" i "krajoznawczości". Nikt natomiast nie zwrócił uwagi, że w środku są świetne zdjęcia, że to fotograficzny dokument na bardzo wysokim poziomie... Nikt się nawet nie zastanowił, dlaczego w albumie "Kresy w fotografii Henryka Poddębskiego", zdjęcia podano w konwencji książki "turystyczno-krajoznawczej", a nie jako album fotograficzny. A to istotna sprawa. Więc może ta luka, faktycznie istniejąca, nie jest taką kompletnie czarną dziurą, jaką mogłaby się wydawać?

    OdpowiedzUsuń
  4. Polska fotografia potrzebuje dobrego "managera", kogoś, kto nie tyle będzie miał nad nią kontrolę, lecz pojęcie. Taki polski Vladimir Birgus. Przytoczony przez Ciebie przykład jest zapewne jednym z wielkiej liczby, czy to gotowych prac, czy konkretnych twórców. W styczniu tego roku zmarł Kryspin Sawicz - według mnie był geniuszem, o którym nic nie wiadomo. Wiedzę o nim czerpię ze strzępów informacji, jakie udaje mi się zdobyć, choć z jakichś powodów nie jest łatwo do nich dotrzeć.

    Nie mam na myśli osoby, która miała by wiedzieć wszystko, ale potrzebne są tacy teoretycy, którzy zajmując się jedną grupą nie dyskryminują jednocześnie drugiej. A mam wrażenie, że tak właśnie się dzieje.

    Byłem przekonany, że Ireneusz Zjeżdżałka bardzo zbliży się do pewnego "zespolenia" w tej materii. Wiele razy rozmawiałem z nim o tym (niestety nie spotkaliśmy się nigdy w "realu", zawsze były to rozmowy przez sieć). Dziwi mnie to, że nikt nie chce tego kontynuować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Porzućmy nadzieje, DZIAŁAJMY SAMI! ;)

    OdpowiedzUsuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.