piątek, 15 października 2010

5128


Mała tura wystawowa (z 12 października).
Na pierwszy ogień Galeria Camelot, a w jej salach: „Czas. Ludzie. Wydarzenia. Rok w fotografii Gazety Wyborczej” - KICHA!
Tego się oczywiście można było spodziewać. Bo czy czegoś innego? Po Krzysztofie Millerze oczekiwałbym jednak nieco więcej… I na pewno nie pracy wykonanej w technice mokrego kolodionu. Tak w ogóle, czy to nie skandal, że ten świetny fotograf nie ma do tej pory własnego albumu?!
Potem - Pasaż 13, czyli Likus Koncept Store i tu na I kondygnacji pokonkursowa wystawa Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Prasowej – Grand Press Photo 2010 - KICHA DO KWADRATU!
Ale i też bez zaskoczenia. Przy okazji, zwycięskie zdjęcie Tomasza Tomaszewskiego z procesji Bożego Ciała w Lipinach powiększone do sporych rozmiarów (60x90cm? A może więcej?) ujawnia nieznośną pikselozę, aczkolwiek o żadnym fotomontażu nie może być tu mowy - co po werdykcie zarzucano autorowi. 12 Mpx Nikona D3 przy takich rozmiarach wydruku wyraźnie nie dają już rady…  Tymczasem powiększane także z klatki 24x36mm - tyle że filmu, a nie matrycy i RAWa – zdjęcia Jordi Sociasa, jakie można zobaczyć w Galerii Pauza, mimo umownej ostrości przy rozmiarach odbitki 100x150cm i sporego ziarna, da się oglądać i DO TEGO Z PRZYJEMNOŚCIĄ.
W końcu Galeria ZPAF i ska: wystawa zdjęć Joanny Piotrowskiej pt. „5128” – WIELCE POZYTYWNE ZASKOCZENIE!

Joanna Piotrowska, z cyklu 5128

Fotografie przedstawiają zielone leśne gęstwiny, a w tym skłębieniu gałęzi pojawiają się kwitnące konary owocowych drzew. Przystanąłem i od razu przyszło mi do głowy, że praca Piotrowskiej dotyczyć może terenów skąd kogoś wysiedlono i… oczywiście trafiłem. Jej zdjęcia wykonane zostały w Bieszczadach, gdzie w 1947, przed akcją o kryptonimie "Wisła" naliczono właśnie liczbę 5128 domów. Podczas wspomnianych działań, ochrzczonych (jakże symbolicznie) nazwą "kólowej rzek polskich", z terenów tych wysiedlono Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków, a wszystko to w ramach „walki” z  UPA i OUN (deportacje dotknęły 140.000 osób),
Kiedy pracowałem nad „Niewinnym okiem” i podróżowałem przez tereny na pograniczu województwa lubelskiego oraz podkarpackiego, tuż zaraz za Tarnogrodem, napotykać zacząłem wsie z opuszczonymi cerkwiami (zwykle w dość kiepskim stanie). Były to zazwyczaj osady terytorialnie dość spore, z wyraźną siatką ulic i brakiem gęstej zabudowy, zwykle z opuszczoną cerkwią, ruinami synagogi czy też śladami sztetla i najmniejszą w tym zestawieniu - bryłą kościoła katolickiego.
Jadąc wtedy drogą na Stary Dzików i dalej w kierunku Cieszanowa, zastanawiałem się, kiedy ktoś w końcu zrobi fotograficzny projekt na temat akcji „Wisła” i jej skutków, jakie można dostrzec np. w krajobrazie południowo-wschodniej Polski.
Zdjęcia Joanny Piotrowskiej to udane podejście do tego, wcale nie łatwego tematu, a zarejestrowane przez nią kadry posiadają też - co nie jest bez znaczenia - sporą wizualną atrakcyjność.