czwartek, 13 stycznia 2011

Bloki, blokasy…


Alexander Gronsky, Murmansk ll, 2007

Alexander Gronsky, Murmansk, 2007

Dalej zdjęcia Alexandra Gronskiego z jego cyklu o nazwie Less then one, czyli po polsku Mniej niż jeden, który dotyczy terenów Rosji, gdzie statystyczna gęstość zaludnienia to mniej niż jedna osoba na kilometr kwadratowy. A więc pustkowia na dalekiej północy czy jak w poprzednim wpisie - południowe pogranicze z Kazachstanem. Pejzaże często zimowe, ale też sporo miejskich krajobrazów, tzn. widoków blokowisk z budynkami wykonanymi w technologii „wielkiej płyty”. I owe fotografie podobają mi się najbardziej, szczególnie, że te pozbawione „estetycznych” walorów motywy, na zdjęciach Gronskiego wyglądają niezwykle atrakcyjnie. Być może to „estetyka” właśnie (jej mocno anachroniczne kanony przyswajane w trakcie ogólnie pojętej edukacji), sprawiają, że rodzimych blokowisk, dominujących przecież w krajobrazie większości polskich miast, nie fotografuje się! A szkoda (tu ktoś mógłby powiedzieć, a taka wypowiedź zwykle pada, że przecież szuflady krajowych nestorów fotografii wręcz uginają się od tego typu motywów… No to ja mówię: sprawdzam! I niecierpliwe czekam na te schowane w archiwalnych głębinach „rewelacje” ;)

Alexander Gronsky, Vladivostok lX, 2006

Alexander Gronsky, Vladivostok Vlll, 2006

6 komentarzy:

  1. obawiam się, że nie mamy co liczyć na zawartość owych mitycznych "nestorskich "szuflad, jeśli chcemy zobaczyć takie fotografie made in poland trzeba je zrobić samemu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. och, te bloki, zwłaszcza na terenach byłego ZSRR - żal, pardon, dupę ściska. bieda, bieda i jeszcze raz bieda. niektóre są wykończane (jak zresztą większość domów na wschodzie, nie tylko bloków) jeszcze przez długie lata od wprowadzenia się. poza tym bloki na tle czasem kosmicznych krajobrazów (piękne! np. księżycowy w Armenii) wyglądają groteskowo. jakbyśmy próbowali okiełznać nieudanymi budynkami jakąś inną, piękną, dziką planetę.
    a propos bloków - pozdrawiam z mojego, łódzkiego!
    (znalazłam Twojego bloga zupełnie przez przypadek, a jestem kibicem Twoich zdjęć, z uwagi na mój background, zwłaszcza synagog)

    OdpowiedzUsuń
  3. >>> Zbędny.
    Ja też w istnienie tych przepełnionych szuflad za bardzo nie wierzę... Ale ponieważ taki argument często pada, zachęcam do ujawnienia ich zawartości ;)
    >>> Rita.
    Dzięki :)
    Myślę, że w przypadku Polski jest to ciekawy temat fotograficzny, aczkolwiek ciągle i niestety tylko "potencjalnie" ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja oczywiście to nestorów z racji wieku i zasług nie śmiałbym się zaliczać, ale przyznam się, że temat blokowisk męczy mnie od lat. Z banalnej przyczyny sentymentalnej - 20 lat życia na takowym spędziłem - "pięknym" gdyńskim Obłużu z cudownym industrialnym widokiem na gdyńską stocznię (po lewej) i komin elektrociepłowni (po prawej). Po środku oczywiście miałem okna sąsiedniego wieżowca.
    Ostatniego lata wybrałem się na to osiedle ze sprzętem i po wykonaniu 5 klatek musiałem się niestety ewakuować - dzisiejsi blokersi z "mojego" podwórka nie byli mi już niestety znani (a raczej ja im). W każdym razie temat w Polsce z dużym potencjałem i megafotogeniczny...

    OdpowiedzUsuń
  5. za każdym razem, gdy mam kontakt z fotografiami wschodnich blokowisk przeszywa mnie zazdrość, o której wielokrotnie piszę w swoich wypocinach - znajdź tam pół bilbordu. Niedawno mój kolega był w Tallinie, w całym mieście w czasie zwiedzania doliczył się ich dwudziestu sztuk. Piękne, co? U mnie na wsi an obrzeżach 30tyś miasteczka będącego przedmieściem milionowego niemal Wrocławia mam bilbordów 12.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja akurat nie mam nic przeciwko bilbordom.
    Są jak najbardziej OK. w TYCH naszym "oplskich" krajobrazach... ;)

    OdpowiedzUsuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.