sobota, 24 września 2011

Cytaty z Andrzeja Jerzego Lecha


Andrzej Jerzy Lech, z cyklu Subiektyw. Kolekcja wrzesińska - Mieszkańcy wsi Marzenin po niedzielnej mszy. Marzenin. Niedziela, 9 maja 2010. Godzina 12:35.

Wystawę „Cytaty z jednej rzeczywistości. Fotografie z lat 1979-2010” próbowałem zobaczyć podczas tegorocznego Foto Festiwalu w Łodzi, niestety w ostatni dzień trwania tej imprezy szefostwo Galerii FF, nie uznało za stosowne otwarcie swojej placówki i pocałowałem klamkę. W tzw. międzyczasie ściągnąłem sobie z sieci teksty, jakie zamieszczono w katalogu, towarzyszącemu tej ekspozycji. Lektura kuratorskich elaboratów autorstwa Krzysztofa Jureckiego i Magdaleny Świątczak, wywołała we mnie poczucie pewnego niepokoju… Czyżby retrospektywa Andrzeja Jerzego Lecha miała być aż tak zła? W dodatku mój warszawski znajomy, który odwiedził wystawę w FF-ie, podsumował ją krótko: kicha. Biorąc pod uwagę, jak zwykle pokazuje się zdjęcia w rodzimych galeriach fotograficznych, można by się tego spodziewać. Mając na względzie całość ouvre mieszkającego na co dzień w New Jersey fotografa, taka ewentualność wydała mi się niemożliwa.
Postanowiłem to sprawdzić naocznie. Ponieważ „Cytaty” po Łodzi zagościły w Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu, jadąc na otwarcie VII Biennale Fotografii w Poznaniu, zrobiłem sobie przystanek w pierwszym z wymienionych miejsc i obejrzałem wystawę. No cóż, w całości muszę się zgodzić z opinią mojego warszawskiego znajomego. Nie wiem tylko do końca, kto za tę klapę jest w większym stopniu odpowiedzialny? Bardzo dobrze, że artysta oraz kuratorzy, zdecydowali się na pokazanie tak ważnych dla polskiej fotografii cyklów, jak „Cmentarz zamknięty”, słynne „60 furtek” lub „Cytaty z jednej rzeczywistości”, które dały też tytuł omawianej retrospektywie. Szkoda jednak, że serie te pokazano w tak skromnej objętości, co położyło kompletnie konceptualny wymiar tych przedsięwzięć. Na domiar złego, fotografie zostały na nowo odbite i w sposób odmienny od pierwotnej formy prezentacji, co osłabiło mocno ich wspomniany wcześniej charakter. Właściwie większość pokazanych odbitek, stanowiły prace wykonane na nowo. Sam układ ekspozycji oraz sposób wyboru pokazywanych fotografii poszedł zdecydowanie w kierunku sztuki przez duże „S”, estetyki przez duże „E” oraz piękna prze duże „P”. Taka koncepcja miałaby może sens w przypadku „Kalendarza szwajcarskiego, rok 1912” czy „Dziennika podróżnego”, gdzie nacisk na „S”, „E”, „P” jest widoczny, ale gdy weźmiemy ostatni ze zrealizowanych projektów Lecha o nazwie „Subiektyw”, gdzie oglądamy panoramiczne portrety grupowe mieszkańców Wrześni, wspomniana zasada prezentacji się kompletnie nie sprawdza.
Bo co możemy zobaczyć w przypadku „Subiektywu”? Jedynie 3 zsepiowane do granic możliwości fotografie, które zupełnie nie dają pojęcia o całościowym charakterze tej akcji. Więc jeśli taka była koncepcja kuratorów lub też samego autora tych zdjęć, to popełniony został tutaj kardynalny błąd! Wrzesiński cykl Lecha to przedsięwzięcie o cechach wybitności, a moim skromnym zdaniem, w ogóle jego najlepsza seria! Bo patrząc na zdjęcia z „Dziennika podróżnego” lub jego kontynuacji w panoramicznym formacie, można mieć poczucie bezczasu (co zapewne było w jakimś sensie intencją autora) ale i też jakiejś jednak bezcelowości (z pewnością nie było intencją autora). To podróż znikąd do nigdzie i w zasadzie po nic. Wizualna wrażliwość autora „Subiektywu”, doskonałe opanowanie warsztatu fotografii monochromatycznej, wreszcie artystyczna świadomość, w pełni dają znać o sobie, dopiero w przypadku przedsięwzięcia o celowym charakterze. Więc ta nieco anachroniczna metoda pracy w zetknięciu z konkretnym tematem, który nie bardzo poddaje się zabiegowi archaizacji, owocuje serią zdjęć, których dokumentalny charakter doskonale współgra z wizualną atrakcyjnością zarejestrowanych obrazów. Te fotografie chce się oglądać, by po przejrzeniu całej serii, wracać do poszczególnych ujęć.
Towarzyszący „Cytatom” katalog to, by posłużyć się terminem mojego warszawskiego znajomego, kicha numer dwa. Proszę sobie wyobrazić, że retrospektywnej wystawie wybitnego fotografa, towarzyszy wydawnictwo liczące 120 stron, gdzie zdjęcia pojawiają się tylko na 32 kartkach (sic!) i na dodatek wydrukowano je przy liniaturze 150, więc raster jest nieznośnie widoczny, zaś resztę powierzchni zajmują teksty komentujące… Czy proporcje te nie powinny być odwrotne (lub przynajmniej zrównoważone)?. Maciej Szymanowicz na osobistą prośbę Andrzeja Jerzego Lecha, napisał tekst, w którym analizuje jego fotografie w kontekście wizualnych właściwości prac polskich piktorialistów. I chociaż wywód komentarza jest logicznie przeprowadzony i wyważony (jak zawsze ma to miejsce w przypadku tekstów jego autorstwa), to jednak mam pewne wątpliwości, czy właśnie ta kategoria estetyczna pasuje do zdjęć fotografa z New Jersey? Jeżeli nawet jego intencje zaczynają zmierzać w tym kierunku, to bardziej wartościowe wydają mi się być nawiązania do poetyki amerykańskiego modernizmu lub fotografii Josefa Sudka (nie mówiąc już o tym, że lepiej się wizualnie sprawdzają).
Wystawa „Cytaty z jednej rzeczywistości. Fotografie z lat 1979-2010” Andrzeja Jerzego Lecha w kuratorskiej oprawie Krzysztofa Jureckiego i Magdaleny Świątczak mocno mnie rozczarowała… Myślę, że fotograf ten zasługuje na więcej – że posłużę się tutaj trawestacją sloganu pewnej nacjonal-populistycznej partii, która ma coraz większe szanse wygrać najbliższe wybory parlamentarne.

17 komentarzy:

  1. Chyba trudno się z Tobą nie zgodzić. W wielu z poruszonych kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...a dziwniejsze jest to o tyle, że AJL to jedna z postaci, do których Jurecki odwołuje się bardzo często. Oczywiście z tradycyjnymi wykrzyknikami. Byłem pewny, że ta wystawa (w Opolu) to pomniejszony wybór z wcześniejszych edycji. Jeśli nie, to jest to niemal tragiczne. Lepiej było skupić się na jednym, dwóch cyklach, albo wynegocjować większą (kilkukrotnie większą) przestrzeń dla ekspozycji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie.
    No i ten nieszczęsny katalog... Przy tak skromnym zestawie retrospektywnym, powinien zawierać więcej prac niż pokazano na wystawie, tymczasem zdjęć jest tam jeszcze mniej i są kiepsko zreprodukowane (głównie za sprawą słabego przygotowania do druku).

    OdpowiedzUsuń
  4. no to boli. AJL - jakkolwiek to zabrzmi - to marka sama w sobie, czasem nawet legenda. Wypadało by marketingowo zrobić tak, żeby wydrukować monograficzny album, ale jakiś taki spektakularny (w formacie, jakości druku i edycji) i do tego stworzyć wystawę, nawet okrojoną. I tu widać, gdzie kończą się możliwości kuratorów. Może nie powinni się brać za takie rzeczy? Zrobili w sumie antyreklamę. A przecież kurator powinien też dbać o to, by "podopieczny" sprzedał się dalej. Chyba, że się mylę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam niedosyt w zw. z tymi wczesnymi cyklami: "60 furtek", "Cmentarz zamknięty", "Cytaty z jednej rzeczywistości", "Amsterdam, Warka, Kazanłyk...". Wydają mi się być bardzo ciekawe. I w takiej formie (z grubą czarną ramką) jak były pierwotnie prezentowane. Przychodzą mi na myśl pewne fotograficzne działania z okolic pop-artu (np. Ed Ruscha). Tylko, że te zdjęcia powinny zostać pokazane jako serie, a nie wyimki z nich.
    Katalog... Porażka.
    "Subiektyw" ma być wydany w tym roku przy okazji wystawy we Wrześni (otwarcie, jak mi mówił w Poznaniu Waldek Śliwczyński, 11 listopada). Tyle, że mają to być karty w rozmiarach oryginalnych stykówek, wydrukowane z 2 albo 3 (nie wiem na czym ostatecznie stanęło?) kolorów, które będzie się wyjmować i przeglądać z pudełka. Szkoda, że AJL (bo chyba on decydował?) nie skusił się tutaj jednak na klasyczną formę albumową...

    OdpowiedzUsuń
  6. Po łódzkiej prezentacji byłem mocno rozczarowany i zaiste nie mogłem pojąć tego wszechzachwytu dochodzącego ze wszystkich stron. Wystawa była niespójna i brak jej było czytelnej myśli przewodniej, howgh! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszechobecne zachwyty? Ja coś takiego znalazłem tylko na blogu kuratora tej ekspozycji ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Druk będzie oczywiście 3-kolorowy (triton). To po pierwsze, po drugie - luźne kartki w pudle mają wiele zalet, np. łatwiej się ogląda, w całości, bo nie ma miejsca, gdzie kartki są szyte. Poza tym, chcieliśmy, aby oglądający miał wrażenie, że ogląda oryginały w oryginalnych rozmiarach, w oprawie twardej lub innej książka byłaby bardzo nieporęczna, wielka, ciężka (i tak będzie ważyła ponad dwa kilogramy (!). Jedna kartka ma prawie pół metra na dłuższym boku - masz taką półkę na książki? Zmniejszanie zdjęć byłoby barbarzyństwem.
    Piszecie o wystawie retrospektywnej, że towarzyszy jej za mały katalog, że sama wystawa powinna być większa. Zgoda, ale nie zapominajcie o ograniczeniach budżetowych. Jestem pewien, że i Andrzej i kuratorzy byliby bardzo szczęśliwi, gdyby mieli pieniądze na wielki „retrospektywny” album towarzyszący wielkiej wystawie! Zawsze niestety przy takich przedsięwzięciach będzie brakowało pieniędzy. Piszecie - niedosyt. Tak, niedosyt, bo Lecha (i jeszcze paru innych) chce się oglądać więcej i więcej...
    Zapraszam 11.11.11 na wernisaż Kolekcji Wrzesińskiej Andrzeja Jerzego Lecha do Muzeum Regionalnego i Wrzesińskiego Ośrodka Kultury, w sumie będzie ponad 80 zdjęć oraz... Autor. Też przyjdę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozumiem ideę "luźnych kartek" i oryginalnych rozmiarów (nie neguję tego pomysłu), jednakże wędrowanie przez zwartą publikację w postaci albumu, to inna bajka. Nawet kosztem mniejszych rozmiarów zdjęć. Osobiście wolę formę książkową.
    Kwestia budżetu wystawy jest oczywiście istotna (baz dwóch zdań), ale nawet teraz w Polsce, w kryzysie, etc., towarzyszący ekspozycji monograficzny katalog mógł być obszerniejszy i staranniej wydany. Ostatecznie mamy do czynienia z autorem zdjęć! Który ma na koncie sporo świetnych przedsięwzięć! Autorem wybitnym! Więc taka forma tej publikacji zadziwia...
    W Opolu po zobaczeniu ekspozycji byłem przekonany (nie tylko ja), że to tylko cześć wystawy, która nie dojechała w całości z Łodzi... (pracownik muzeum wyprowadził mnie szybko z błędu).
    W przypadku tej wystawy, wspomniany przez Ciebie "niedosyt", wynika nie tylko z chęci oglądania (więcej i więcej) fotografii Andrzeja Jerzego Lecha... ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. @Waldek: nie jestem przekonany, czy większa objętość wystawy koniecznie przełożyłaby się na jej "lepszość". W kontekście ekspozycji w Łodzi ewidentnie zabrakło akcentów, a w końcu twórczość Andrzeja naturalnie układa się w wątki, które można było "wypreparować" i odpowiednio pokazać. To jest zadanie dla kuratora i jestem przekonany, że można w ramach danych funduszy i warunków organizacyjnych zrobić to lepiej lub gorzej. Tu wyszło gorzej, niestety zresztą, bo bardzo się na tę wystawę cieszyłem. Zabrakło przede wszystkim narracji i dramaturgii, było za to bardzo neutralnie, czytaj "nijako".

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wojtek, akurat te fotografie sporo straciłyby, gdyby były pomniejszane, a musiałyby takimi się stać, gdyby miały być w książce, a nie w pudle. Nawet jako styki niektóre są - w moim przekonaniu - za małe, bo nie można rozszyfrować twarzy. Jest tak zwłaszcza na fotografiach z dużą ilością ludzi. Weź pod uwagę ludzi, którzy pozowali - oni liczyli na to, że się na tych zdjęciach zobaczą, że zobaczą ich inni. Pomniejszając obraz niweczymy to wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  13. Waldku, a policzyłeś, ile musiałaby kosztować zszyta i oprawiona w okładkę edycja tego dzieła? Ja na przykład chętnie nabyłbym taką cegłę drogą kupna... :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. "Smutna Krajina" Sudka to też, jak mi się zdaje (dziecko śpi w pokoju, gdzie jest regał z albumami, więc teraz tego nie sprawdzę) nie jest 1:1 względem stykówki z negatywu z jego panoramicznego Kodaka No 4. i wszystko gra. Ja się nie upieram i rozumiem ideę wydawcy, ale... zdecydowanie preferuję formę książki. To jest zupełnie inny sposób poruszania się po zarejestrowanym materiale, inna narracja. Tymczasem Lecha przedstawia się jednak zwykle (na wystawie położonej tak dramatycznie przez Jureckiego także) jako autora estetyzujących singli. A tak do końca nie jest w jego przypadku, by przywołać "60 furtek", "Cytaty" lub rewelacyjny "Subiektyw" właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wojtku, Sławku... jestem przekonany, że gotowy produkt Was przekona do mojej (naszej, bo to w sumie Andrzeja pomysł) idei. Teraz jest już za późno, bo czasu coraz mniej - do wystawy pozostał dokładnie miesiąc. Poza tym: gdybym chciał wydać to jednak w postaci cegły, to nie mógłbym tego wydrukować, bo musiałbym mieć maszynę pełnoformatową (mam ćwierćformatową), czyli nie mógłbym dopilnować druku każdej kartki, tak jak będzie to w wariancie z luźnymi kartkami. Zastosowany wariant jest też - nie ukrywam tego - tańszy... Wyobraźcie sobie, że już teraz, czyli pudło + kartki cena (liczona po kosztach) wyniesie między 150 a 200 zł. Drogo, a książka w twardej oprawie byłaby jeszcze droższa. Kto by to kupił?

    OdpowiedzUsuń
  16. Niezależnie od moich wątpliwości (jak już mówiłem, nie upieram się), ŻYCZĘ POWODZENIA !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hmm, kwota 199 złotych to faktyczna granica dla popytu. Ja dałbym więcej, ale pewnie niewielu jest takich wariatów.
    Czekam zatem na efekty i także będę na otwarciu wystawy, zwłaszcza że coraz więcej zbiera się kwestii do poruszenia z Autorem... :-)

    OdpowiedzUsuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.