sobota, 15 września 2012

"Zapis socjologiczny" w Czytelni Sztuki


Zofia Rydet Zapis socjologiczny, wystawa w Czytelni Sztuki w Gliwicach, 22.06-15.09.2012

Wybrałem się wczoraj specjalnie do Gliwic, żeby zobaczyć wystawę Zofii Rydet, która dzisiaj się właśnie zamyka. Ekspozycja ułożona przez Andrzeja Różyckiego nie jest zbyt obszerna i chociaż częściowo oglądamy prace z zestawu, który był eksponowany 13 lat wcześniej podczas monograficznej wystawy, kurtorowanej przez Krzysztofa Jureckiego, czy niedawnego pokazu na Miesiącu Fotografii w Krakowie, ogląda się ją dobrze. Przy okazji krakowskiej prezentacji, jej organizatorzy mówili coś o wydaniu obszernego albumu ze zdjęciami z "Zapisu socjologicznego", jednakże plany te spaliły się na panewce. Może to paradoksalnie dobrze, ponieważ w międzyczasie powstała (w 2011 roku) Fundacja im. Zofii Rydet, która zabrała się wreszcie za dygitalizację oraz konserwację pozostawionego przez fotografkę archiwum. Jest to bardzo ważne, ponieważ gros naświetlonych przez Zofię Rydet kadrów z "Zapisu" nie było przez nią opracowywanych i tak na prawdę, to nie wiadomo na razie, co te liczące kilkadziesiąt tysięcy klatek zasoby zawierają? Tak więc, siłą rzeczy gliwicka wystawa naszej wiedzy o tym monumentalnym cyklu specjalnie nie poszerza, choć np. pojawiła się na niej nie znana mi wcześniej sekwencja z elewacjami wiejskich chałup, z których część ozdobiona jest okazjonalnymi ołtarzykami (Boże Ciało? Matki Boskiej Zielnej?), co każe przypuszczać, że jest to ślad jakiegoś sub-cyklu. Bo trzeba wiedzieć, że Zofia Rydet realizując "Zapis" przez nieco ponad 12 lat, modyfikowała swe podejście i także sposób fotografowania, reagując bardzo czujnie na różne "wizualne symptomy", towarzyszące zaczynającej się wtedy gwałtownie zmieniać polskiej wsi i prowincji, tak więc jednym z takich sub-cykli byłą seria przedstawiająca ginące wiejskie zawody, inna - rozwijający się wówczas bujnie kult Jana Pawła II.
Metoda realizacji "Zapisu" jest prosta, by nie powiedzieć siermiężna. Zdjęcia we wnętrzach robione są z ręki i z użyciem prostego flesza. Niektóre fotografie wydają się być nieostre lub poruszone. Ówczesne enerdowskie zapewne klisze (?) + ziarnisty wywoływacz = dają spore, nie do końca kontrolowane kontrasty na papierze z bydgoskiego Fotonu. Ale, gdyby tak zeskanować te negatywy na Imaconie przy 8000 dpi, a potem je porządnie opracować, efekt mógłby być równie miły dla oka, jak potraktowane w ten sposób niedawno negatywy Stefana Kiełszni. Wracając jeszcze na chwilę do sposobu realizacji "Zapisu", trzeba też zauważyć, że jest on kompletnie odklejony od ówczesnego fotograficznego: zpafowskiego, "artystycznego" czy fotoreporterskiego kontekstu. To działanie całkiem osobne, często wręcz "obsesyjne", ale skutkujące trafionymi kadrami, które pomimo ewidentnych niedoskonałości znacznie lepiej się bronią jako dokument, niż np. wykonywane także w tamtym czasie i na wsi zdjęcia tzw. "fotoreporterów narzekających" (wyposażonych w znacznie lepszy sprzęt, filmy Ilforda oraz protekcjonalne podejście do mieszkańców prowincji...).
Gliwicką wystawę oraz sposób postrzegania autorki w polskim piśmiennictwie fotograficznym, bardzo celnie zrecenzował i opisał Adam Mazur w Dwutygodniku,  nie będę więc powtarzać jego trafnych konstatacji, dotyczących umieszczania "Zapisu" np. w kontekście... "fotografii ojczystej" (oj, wcale nie czystej...), odsyłając czytelników do lektury dwutygodnikowego artykułu. W swojej wyważonej recenzji Adam był jednak zbyt łagodny wobec kuratorskiego tekstu Andrzeja Różyckiego, jaki pojawił się w folderku, wydanym przez Czytelnię Sztuki, a szczególnie wobec cytowanego tam Adama Soboty, którego wywody przytoczę poniżej w całości:

Dzieło Zofii Rydet, zwłaszcza jej Zapis socjologiczny można zasadnie porównać z wcześniejszą o pół wieku realizacją Jana Bułhaka, nazwaną Fotografią ojczystą. Są to dwie największe programowe realizacje fotografii tego stulecia  (Z.R. 30 tys. negatywów, J.B. 10 tys. negatywów). Różnice pomiędzy nimi są znaczne. Jan Bułhak fotografował przede wszystkim pejzaże i obiekty  architektury (...) posługiwał się wspaniale dopracowaną pikturalną formą, natomiast specjalnością Zofii Rydet był człowiek, a forma jej prac bardzo odbiegała od ideałów Bułhaka. Niemniej jednak to Zofia Rydet najlepiej zrealizowała wysunięty przez Jana Bułhaka postulat połączenia krajoznawstwa z kreacjonizmem i "fotografowaniem sercem".

No i ręce (oraz nie tylko one) opadają...
Ja rozumiem, że każdemu z nas zdarza się pisać bzdury, ale ilość nonsensów zawarta w tym krótkim fragmencie jest - by przytoczyć ulubione określenia  prezesa pewnej nacjonalpopulistycznej partii - porażająca i miażdżąca.

Zofia Rydet Zapis socjologiczny, wystawa w Czytelni Sztuki w Gliwicach, 22.06-15.09.2012