piątek, 31 maja 2013

Dlaczego magia wielkiego formatu


Dlaczego magia?

[że pozwolę sobie — siedząc od rana przed ekranem komputera w ostatni dzień maja w 2013 roku — sparafrazować platformę konstrukcyjną książki Krzysztofa Jaworskiego Do szpiku kości]

czwartek, 30 maja 2013

Wierszyk w sam raz na święto


z najnowszej książki Michała Kaczyńskiego pt. "Sczęśliwice", która czekała na mnie w księgarni galerii Raster w Warszawie, a ja ją sobie wczoraj kwadrans przed piętnastą odebrałem.

Michał Kaczyński

MISS POLSKI NASTOLATEK

jakkolwiek brzmiałoby to niestosownie
nieprawdopodobnie i obsesyjnie
poznałem na festiwalu poezji (sic!)
miss polski nastolatek (sic!)

była tak blisko
o wargach sromowych wyrzeźbionych
w kunsztowne koronki
gdy pochyliła się lekko ku mnie do przodu
za jej zapach wybaczyłem polsce wszystko


[z książki: Michał Kaczyński Szczęśliwice, Raster, Lampa i Iskra boża, Warszawa 2012, str. 38]

środa, 29 maja 2013

Dlaczego nie potrafię się uwolnić


Krzysztof Jaworski

Dlaczego nie potrafię się uwolnić


NA OKOLICZNOŚĆ ODZNACZENIA LUDZI KULTURY
ORAZ POZOSTAŁYCH LUMINARZY NARODOWEGO
DZIEDZICTWA Z UWAGI NA ICH NIEZAPRZECZALNY
WKŁAD W ROZWÓJ ŚWIATOWEJ MYŚLI
HUMANISTYCZNEJ

                           Andrzejowi Bursie, w wieczną rocznicę śmierci


Poeta nie pamięta.
Historia wybaczy.
Partii nie ma, 
to i rymu nie ma.

Pprzyszło mi żyć w czasach, w kórych
politycy uchodzili za elitę intelektualną tego narodu.

Ale, 
zawsze przyszłoby mi żyć w czasach, 
w kórych politycy uchodzili za intelektualną elitę 
tego narodu.

Gdyż

mam w dupie małe narody
mam w dupie małe narody
mam w dupie małe narody!





[Książka przyszła wczoraj pocztą. Jest bardzo dobra. Z pewnością teksty w niej zawarte nie raz zagoszczą na hiperrealizmie.]

wtorek, 28 maja 2013

Prosty motyw


dla którego łatwo znaleźć odniesienie... I wnętrze malowanego wielokrotnie mieszkania przy Strangade 30 w Kopenhadze. A konkretnie widzimy tu środkowy pokój od strony ulicy. 

Willhelm Hammershøi, Kobieta czytająca list, 1899. Olej na płótnie, 66x59cm. Obraz z kolekcji prywatnej [skan z albumu Hammershøi > Dreyer. The Magic of Images, str. 102].

Willhelm Hammershøi, Kobieta czytająca, 1908. Olej na płótnie, 68x56cm. Obraz z kolekcji Kunstmuseum Brundlund Slot, Åbenrå [skan z albumu Willhelm Hammershøi. 1864-1916. Danish Painter of Solitude and Light, str. 125].

poniedziałek, 27 maja 2013

Dlaczego studium utraty


Krzysztof Jaworski

Dlaczego studium utraty

I uczynił Wielki Aptekarz tramal. I tramal był dobry. I tak upłynął poranek, i noc, i dzień pierwszy. I drugi tak samo upłynął. I trzeci. I czwarty takoż. Dnia piątego objawił się ketonal, i taka maść do smarowania żył, żeby szybciej goiły się ślady po nakłuciach igieł, ale nie pamiętał jej nazwy. I orzekł, iż były dobre. Chociaż wiele nie pomagały. Na te ślady na żyłach szczególnie. Ale nie było jeszcze najgorzej, w ogóle nie było źle, właściwie wcale nie było źle, a nawet bardzo dobrze było. I nastąpiła utrata smaku na dzień szósty. I skora pokryła się ranami, jak za przeproszeniem dupa żonie Lota, kiedy spierdzielała co sił w sandałach przed ogniem piekielnym Sodomy. I Gomory. I uwierzył w farmakologię. Nie w naukę. Nie w religię. Nie w psychologię. W farmakologię. Gdyż w niej nadzieja. I tak upłynął poranek i godzina dziesiąta trzydzieści. I trzeba było ruszyć dupę na naświetlania. I ruszył. A po drodze znaki przemawiały do niego, lecz i on przemawiał do znaków: pierdolcie się, mówił, o znaki wszelakie, które do mnie przemawiacie, albowiem jeno przemawiacie, ale i ja przemawiam do was. Jeno. Gdyż zdecydowanie gorzej na tym wychodzę. I tak postępował on. A wszystko na niebie i ziemi z nim postępowało, mówiąc, że źle nie jest. I źle nie było. Nie było źle. Nawet dobrze było. Może nie bardzo dobrze, ale dobrze. I to już było bardzo dobrze. Owóż nie można być głaskanym z dwóch stron. Z jednej i z drugiej strony głaskanym być. Nie można. Albowiem Tyś rzekł: biednemu zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę. I zaiste. Bo tak zostało napisane w piśmie.

[tekst pochodzi ze świeżo wydanej przez Biuro Literackie książki Krzysztofa Jaworskiego Do szpiku kości. Publikacja ta reklamowana jest jako "ostatnia powieść awangardowa Jaworskiego", trzeba jednak wiedzieć, że jej autor jest naprawdę poważnie chory. Nie znam jeszcze całości, ale na podstawie fragmentów zamieszczonych na stronie Biura Literackiego oraz w Dwutygodniku, czuję i widzę, że jest to proza przejmująca do szpiku kości...]

niedziela, 26 maja 2013

CZTERY POKOJE



Villhelm Hammershøi, Interior (the Four Rooms), 1916 - obraz z kolekcji Muzeum Ordrupgaard 

Ściągnąłem z regału kupiony 2 lata temu w Kopenhadze album z obrazami Villhelma Hammershøia i oglądam go teraz, żeby się jakoś zmotywować do pracy. Ale czy lektura tych depresyjnych wnętrz (od kilku dni prawie nie wychodzę z domu) oraz pejzaży, które też są w zasadzie "wnętrzami", to faktycznie dobry pomysł? Pytanie retoryczne.
Hammershøi nie jest w Polsce jakoś specjalnie znany (i dlaczego mnie to wcale nie dziwi? - drugie pytanie retoryczne). 

sobota, 25 maja 2013

hiperrealizm Nr 4 • 2003


Szukając wczoraj czegoś w googlach, zupełnie przypadkowo natrafiłem na 4 numer sieciowego periodyku hiperrealizm, który przeszło 10 lat temu robiliśmy razem z Krzyśkiem Jaworskim. Hiperłącza do trzech pierwszych edycji na dole portalu nie działają, ale większość materiału otwiera się po kliknięciu. Warto zwrócić uwagę na "lektury" Adama Mazura.

czwartek, 23 maja 2013

środa, 22 maja 2013

Pan Koguto


Grzegorz Kwiatkowski

Pan Cogito i litera Pisma

jest wojna i do pana Cogito przychodzą Niemcy
i pytają go czy ukrywa w piwnicy Żydów
a pan Cogito ponieważ ceni prawdę
a jego orężem nigdy nie jest kłamstwo
mówi:
w mojej piwnicy przechowuję piętnastu Żydów
w tym sześcioro dzieci dwóch mężczyzn
i siedem kobiet

ze ściany spada płat tynku
na korytarzu przepala się żarówka

a czarny kot
miłośnie zawodzi
i ociera się o nogawkę

pan Cogito schodzi do piwnicy
po nową żarówkę
a następnie wkręca ją
i zapala światło

i stoi w oknie
i widzi jak Niemcy
wyprowadzają żydowską rodzinę

a potem otwiera Pismo Święte
i zakreśla ołówkiem:
a mowa wasza
niech będzie prosta
tak tak
nie nie


[Nigdy nie zapomnę zajęć z poetyki na polonistyce. Startowały o ósmej rano, a prowadzący je dr Adam Kulawik (od 2006 roku profesor) prześladował nas o tak wczesnej porze wierszami Jarosława Marka Rymkiewicza i Zbigniewa Herberta. Wyglądało to tak, że najpierw czytał tekst i kazał zgadywać, kto go napisał (co wcale nie było trudne), a potem następowała analiza wiersza. Pomio systematycznego i obfitego dozowania twórczości obu wspomnianych poetów jakoś nie mogłem się do nich przekonać. Ale w przypadku Herberta np. ci studenci, co się wtedy na te wiersze załapywali (myślę o kilku osobach, które zrobiły karierę polityczną), obecnie poszli mocno (i raczej nieciekawie) na prawo, co skądinąd jest interesującym zjawiskiem. Bohatera wierszy Herberta na złość prowadzącemu  zajęcia nazwaliśmy wtedy Pan Koguto... 
O wierszu Grzegorza Kwiatkowskiego bardzo trafnie na łamach Dwutygodnika napisała swego czasu Joanna Tokarska-Bakir. Od siebie dodałbym, że w przypadku postaci Pana Cogito, może najbardziej dzisiaj irytuje mnie widoczny w tych tekstach nieznośny i pretensjonalny zarazem zabieg estetyzacji moralizowania.

Cytowany wiersz pochodzi z książki: Grzegorz Kwiatkowski Eine Kleine Todesmusik, Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda 2009]

wtorek, 21 maja 2013

Dzień w którym spędziłem 12 godzin przed ekranem komputera


i następne, które będą podobne...
Ale skany po wyczyszczeniu, powiększeniu do rozmiarów 115x90cm (przy 360 dpi), korekcie kolorystycznej i ustawieniu jasności oraz kontrastu, wyglądają nieźle. O co zresztą chodzi.
Przy pracy słucham muzyki i po odsłuchaniu wszystkich barokowych oper (wszystkich, które lubię), przerzuciłem się na jazz. I przy okazji słuchania pięciopaka Lestera Younga (żadnych automatycznych skojarzeń z "Pieśniami Nocy"...) niemieckiej firmy TIM, na pierwszej płytce natrafiłem na głos Billie Holiday (zupełnie o o niej zapomniałem), której Lester akompaniował (m.in. oczywiście) i której wymyślił pseudonim Lady Day. Nagrań dokonano w 1937 roku i są rewelacyjne!
Przy tej okazji przypomniał mi się piękny wiersz Franka O'Hary pt. "Dzień w którym zmarła Lady Day" (po angielsku brzmi to znacznie lepiej The Day Lady Died). Utwór ten sparafrazował swego czasu Darek Foks w tekście pt. "Dzień w którym zabawiłem się jak dorosły" (można go znaleźć w książce "Misterny tren"). Śmiechu było co nie miara, jak czytał ten wiersz podczas festiwali literackich, bo wszyscy lub prawie wszyscy znali pierwowzór (niektórzy w oryginale), ale jak się na to popatrzy z perspektywy 15 lat (tom jest z roku 1997) to widać, że to paw nastajaszczy... Trochę per analogiam do serii pawi Edwarda Dwurnika z cyklu "Thank's Jackson", które niby to miały być nawiązaniem do action painting Jacksona Pollocka. 


[skan z ksiażki: Frank O'Hara Twoja pojedynczość. Wybrał, przełożył i posłowiem opatrzył Piotr Sommer, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987]

poniedziałek, 20 maja 2013

Radości


to tytuł książki poetyckiej Grzegorza Kwiatkowskiego, wydanej w tym roku przez Biuro Literackie. Autora polecała mi kiedyś Joanna Tokarska-Bakir i miała rację. Świetna literatura! Dawno nie czytałem tak dobrej polskiej poezji  (polskiej poezji, która zazwyczaj i w znacznym procencie zajmuje się sama sobą - tzn. tematem wiersza jest pisanie wiersza i nic więcej...). 
Więc niejako na początek 5 tekstów bardzo w temacie dwóch ostatnich postów (i kilku wcześniejszych też):

Grzegorz Kwiatkowski


Dora Drogoj, ur. 1923 zm. 1941

odcięto jej głowę tępą piłą
i nikt nie wie gdzie została pochowana
gdyby to było przerysowanie
albo estetyczna zabawa
ale: odcięto jej głowę tępą piłą
i nikt nie wie gdzie została pochowana


wydarł

I

gdzie jest Izaak Mosze i Wefa?
wszyscy śpią o tu pod tą ziemią
gdzie jest Rachela Stefan i Aleksander?
wszyscy oni śpią pod tą ziemią
Stawiski Tykocin Radziłów
Czyżew Drohiczyn Jedwabne

II

„zarżnął nożem osiemnastu żydów
mówił on to w moim mieszkaniu
kiedy stawiał piec”

i słońce nadal oświetla dom jego
i jego wielopokoleniową rodzinę

„ty żydówkę wymłóciłeś za młynem
a potem poderżnąłeś jej gardło”

cieszy się we wsi ogromnym poważaniem
pomimo kawalerstwa i zaawansowanej starości

a na jego drzwiach do dzisiaj można przeczytać:
żydom cyganom i diabłom wstęp wzbroniony

„uderzył dziecko prętem żelaznym
tak że mózg rozprysnął się na jego ubraniu
i kazał matce to czyścić”

ciężko pracował w polu
do późnych godzin nocnych
był dobry dla swojej umierającej matki
nie sądźmy go w tak trudnej godzinie

„zaczęli bić tak że nie miała białego ciała na sobie tylko czarne”

w tych dniach panował duży chaos
codzienne sprawki i przewinienia
mogły wydawać się czymś wyjątkowym

III

o Panie
o Panie
Tyś wydarł nas z ich rąk
płonąc
płonąc w stodole
płonąc


sklepy

szanowny proboszczu
jak możesz im tak mówić?
nie jesteśmy ani dobrzy ani źli
proszę im powiedzieć z ambony
że nie powinno się nas zabijać
i topić w na pół wyschniętych bagnach
tylko dlatego że to my prowadzimy sklepy


benzyną

wariat Rubinstein śpiewał w getcie
alle gleich!
alle gleich!
wszyscy są równi wobec śmierci
i to nas wprawiało w dobry humor
ale wywieziono nas do obozu
w ogromnym dole paliły się dzieci
i ogień podsycano śmieciami i benzyną


Buzia Wajner, ur. 1937 zm. 1943

miałam sześć lat kiedy mnie zabito
a moja siostra Szulamit lat cztery

po stracie rodziców włóczyłyśmy się w okolicach Rokitna:
nauczyłyśmy się spać na polu
a z czasem zakradałyśmy się do obory
i piłyśmy z sutków krowy mleko

nie miałyśmy kalendarza
więc nie wiedziałyśmy kiedy przypada data naszych urodzin
dlatego przez pomyłkę obchodziłyśmy na pewno więcej
niż raz w roku
to smutne święto


[wszystkie wiersze pochodzą z tomu: Grzegorz Kwiatkowski Radości, Biuro Literackie, Wrocław 2013]


niedziela, 19 maja 2013

Selektion - Neunter November Nacht


czyli nazwa instalacji Gottfrieda Helnweina z 1988 roku (dalej z uwagą i przejęciem oglądam jego stronę), która w 50 rocznicę Kristal Nacht została ustawiona w Kolonii pomiędzy Muzeum Ludwig a katedrą.  Była to mierząca około 100 ściana, stworzona z gigantycznych zdjęć dzieci (chrześcijańskich, żydowskich oraz niepołnosprawnych) żyjacych współcześnie mieście nad Renem. Co ciekawe (i czego w sumie można się było spodziewać...), następnej nocy po otwarciu tej ekspozycji wydruki zostały uszkodzone. "Nieznany sprawca" (sprawcy?) podrżnął dzieciom gardła nożem... I tu jesteśmy bardzo blisko sytuacji, jaka w 1949 w Poznaniu spotkała Rozstrzelanie II Andrzeja Wróblewskiego.


Gottfried Helwein, Selektion - Neunter November Nacht 1988, scanachrome on vinyl, Installation, Museum Ludwig, Cologne.

piątek, 17 maja 2013

Downtown, Gottfried Helnwein


Jeden z moich znajomych na fejsie wrzucił ostatnio Epiphany I (adoration of the Magi) Gottfrieda Helnweina. Ponieważ nazwisko niewiele mi mówiło, więc natychmiast je zgooglowałem i trafiłem na stronę artysty, częściowo polskojęzyczną zresztą. Obrazy tam udostępnione zrobiły na mnie spore wrażenie, więc zacząłem też szukać w sieci jakichś polskich recenzji, omówień czy też głosów sprzeciwu. Ni chu chu... (czego się można było spodziewać). Wewpomnianej internetowej prezentacji jest też zakładka o nazwie "prasa", gdzie można znaleźć teksty w różnych językach, w tym także 3 (słownie: trzy) polskie, które nie są osobnymi omówieniami działalności Helnweina, ale jego nazwisko jest w nich po prostu wymieniane. I tak np. jest w przypadku recenzji autorstwa Anny Koniecznej (zamieszczonej na portalu www.reporter.edu.pl - strona już nie działa), dotyczącej wydanego przez Taschena albumu Fotografia XX wieku. Museum Ludwig w Kolonii. Ponieważ mam tę książkę i parę razy oglądnąłem ją od deski do deski, pomyślałem, że coś mnie ominęło... No więc prezentacja Helnweina wygląda tam w sposób następujący:

[skan z książki/leksykonu Fotogarfia XX wieku. Museum Ludwig w Kolonii, Taschen/TMC Art 2005]

I... w sumie można się przez coś takiego bezboleśnie prześlizgnąć, ale nie gdy się przeczyta (czego nie zrobiłem), kim jest pan trzymający zjęcie Josefa Beuysa (to Arno Breker - ulubiony rzeźbiarz Hitlera).

Na stronie Gottfrieda Helnweina można znaleźć mnóstwo świetnego malarstwa (np. kolejne Epifanie), moją uwagę przyciągnął jednak cykl Downtown. The American Paintings II. Zawsze się zastanawiałem jak mogła by wyglądać współczesna kontynuacja Edwarda Hoppera, jak można by pociągnąć pewne wątki pojawiające się w jego obrazach. No i znalazłem co najmniej ciekawą odpowiedź.

 Gotfried Helwein, Downtown 10 2002, 66cm x 101cm mixed media (oil and acrylic on canvas)

 Gotfried Helwein, Downtown 7 2002, 66cm x 101cm mixed media (oil and acrylic on canvas)

 Gotfried Helwein, Downtown 8 2002, 71cm x 101cm mixed media (oil and acrylic on canvas)

 Gotfried Helwein, Downtown 16 2002, 66cm x 96cm mixed media (oil and acrylic on canvas)

 Gotfried Helwein, Downtown 20 2002, 76cm x 101cm mixed media (oil and acrylic on canvas)

czwartek, 16 maja 2013

Latarnik


Przyszedł właśnie pocztą wylicytowany na Allegro Latarnik, 2002, zeszyt I (były jakieś inne?). Ponieważ wziąłem sobie do serca zapis spotkania autorskiego Bohumila Hrabala w restauracji Leśna w Kersku (zamieszczony w książce Piękna rupieciarnia, wydanej przez Czarne w 2006 roku), a szczególnie wygłoszone tam słynne zdanie "bez przerwy pić też się nie da, więc się dokształcam". Więc i ja też się chcę dokształcać (chociaż wspomnany pierwszy zeszyt Latarnika kosztował równowartość piętnastu Karakauerów Niefiltrowanych, uff...). No i od razu zajrzałem do środka, a tam regularnej "fotogenii" tyle (spodziewałem się tego zresztą...), że jak to wszystko oglądnę i przeczytam, będę mógł sobie darować do końca roku jakikolwiek kontakt z szarościami Bogdana Konopki... ;))

[pismo nie zmieściło mi się w skanerze, więc 
pani z okładki ma lekko ucięte jedno ucho...]

środa, 15 maja 2013

ŻYCIE PO ŻYCIU w Stanach Zjednoczonych, lata 40.


[April 1941. "Chicago. Lunch wagon for Negroes." 35mm negative by Edwin Rosskam for the Resettlement Administration, zdjęcie z es trony www.shorpy.com]

[An uncaptioned photo from a group of pictures taken by Edwin Rosskam in the Northeast in the late 1930s, zdjęcie ze strony www.shorpy.com]

Na Shorpy'm wieje ostatnio nudą, ale i tak udało mi się trafić na takie dwie perełki. Jak widać fotografowany przeze mnie w Polsce (głównie tutaj, ale mam też zdjęcia z Francji, Niemiec i Węgier) proceder wykorzystywania pojazdów mechanicznych lub części, z których zostały złożone w ich życiu po życiu, jest pochodną funkcjonowania dość konkretnego modelu ekonomicznego... Systemu produkującego bez sensu i za dużo oraz generującego przy okazji potężne rozwarstwienie społeczne.

[Edwin Rosskam, April 1941. Storefront church and adjacent lunch 
wagon in the Chicago Black Belt, zdjęcie ze strony memory.loc.gov]

wtorek, 14 maja 2013

Grzegorz Wróblewski "Gender"


Książka dotarła do mnie piątek. To całkiem świeże wydawnictwo. Od razu sprawdziłem w sieci, czy nie ma już jakichś recenzji, ale na razie reakcji brak. Ciekawe, czy będą i jakie będą, bo proza (w zestawie jest też jednoaktowa sztuka teatralna Lodówka) świetna! Gregor w wysokiej formie, co cieszy. No i na poziomie języka jest to bardzo interesujące i świeże - świetne operowanie kolokwializmami. Czytam sobie Gender wolno i z przyjemnością (lektury, bo opisywane sytuacje niekoniecznie do przyjemnych się zaliczają). I już polecam opowiadania: Cllaaariiiis i Świnka

[Grzegorz Wróblewski Gender, Wydawnictwo FORMA. Fundacja Literatury im. Henryka Berezy Szczecin, Bezrzecze 2013]

poniedziałek, 13 maja 2013

INNE MIASTO już wkrótce


08.04.2011 [widok z budynku przy ul. Grzybowskiej 5 w kierunku południowo-zachodnim]

Właśnie (od kilku dni - Ela w tym czasie robi opisy do zdjęć) siedzę nad plikami do katalogu wystawy Innego Miasta w Zachęcie (wernisaż 21 czerwca 2013). Negatwy zeskanowane w skanerach niewiarygodnych są ostre jak brzytwa i wreszcie (w przeciwieństwie do  używanego przez mnie do robienia prewek urządzenia o nazwie Epson V700) mają właściwie kolory. Ale też niewiarygodne ilości kurzu, a więc duposiedzenie przed ekranem nad opracowaniem plików do druku wystawowych odbitek, zajmie trochę (i jeszcze trochę więcej) czasu... 

Zdjęcie okładkowe i zaproszeniowe.

niedziela, 12 maja 2013

STWORZENIE ŚWIATA W NOWYM JORKU (cz. 2)


I porcja druga (miłej lektury):







[skany z książki: Krzysztof Jaworski Pod prąd, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1999, str. 144-155]



sobota, 11 maja 2013

STWORZENIE ŚWIATA W NOWYM JORKU (cz. 1)


Krzysztof Jaworski wydaje właśnie w Biurze literackim swoją najnowszą książkę Do szpiku kości (reklamowaną jako "ostatnia powieść awangardowa Jaworskiego", premiera 23 maja 2013). A ja przy tej okazji przypomniałem sobie o jego porzedniej powieści Pod prąd (PIW 1999) i jej brawurowym zakończeniu, w którym znalazła się wklejona poniżej sztuka Stworzenie świata w Nowym Jorku, napisana przez jednego z bohaterów tej prozy (filologa). Ponieważ Stworzenie zajmuje 12 rozkładówek, więc wklejam ją w dwóch częściach.







[skany z książki: Krzysztof Jaworski Pod prąd, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1999, str. 132-143]


czwartek, 9 maja 2013

Obraz na temat okropności wojennych (i nie tylko)


Andrzej Wróblewski, Obraz na temat okropności wojennych, 1948 (Ryby bez głów) Ol. pł. 72x100. [skan z albumu Andrzej Wróblewski, wyd. Galerii Sztuki Współczesnej Zachęta, Muzeum Narodowe w Krakowie, Fundacja Instytut Promocji sztuki, Warszawa 1998, str. 58].

Wstrzasający obraz Andrzeja Wróblewskiego. 

A poniżej realizacja współczesna (zamalowana). Raczej trudno przypuszczać, aby jej twórca (twórcy?) znał płótna autora Rozstrzelań, jednak bardzo intuicyjnie "wstrzelił" się w obrazowanie przemocy...

[Nieistniejące już graffiti na budynku sali gimnastycznej Społecznej Szkoły Podstawowej nr 7 w Krakowie przy ul. Stanisława ze Skalbmierza]

wtorek, 7 maja 2013

Rozstrzelanie "poznańskie"


Andrzej Wróblewski, Rozstrzelanie "poznańskie", 1949. (Rozstrzelanie II) Ol. pł. 200x275. [skan z albumu Andrzej Wróblewski, wyd. Galerii Sztuki Współczesnej Zachęta, Muzeum Narodowe w Krakowie, Fundacja Instytut Promocji sztuki, Warszawa 1998, str. 89].

Obraz pokazany na wystawie Międzyszkolnych Popisów Państwowych Wyższych Szkół Artystycznych w 1949 roku w Poznaniu i podczas tej ekspozycji uszkodzony przez tzw. "nieznanego sprawcę". Nieznany sprawca zaatakował nożem postać starej kobiety z gwiazdą Dawida na ubraniu. Drugi z trzech obrazów Wróblewskiego prezentowanych w Poznaniu też uległ uszkodzeniu. W przypadku płótna pt. "Likwidacja getta", żółtą substancją została oblana postać z gwiazdą Dawida na plecach.



Andrzej Wróblewski, Likwidacja getta, 1949. (Pacyfikacja getta, Rozstrzelanie, Scena z powstania w getcie warszawskim) Ol. pł. 120x89. [skan z albumu Unikanie stanów pośrednich. Andrzej Wróblewski (1927-1956), wyd. Fundacja Andrzeja Wróblewskiego & Hatje Canz, Warszawa 2014, str. 203].

O Rozstrzelaniu "poznańskim" bardzo ciekawie napisał ostatnio Jan Michalski w tekście pt. "Stara Żydówka w turkusowych papuciach wchodzi do polskiego Muzeum Narodowego", który jest polemiką z opnią Jerzego Hanuska, wyrażoną w audycji Radia Kraków. Tekst Michalskiego (opatrzony copyrightami) można przeczytać na stronie Galerii Zderzak, ale ponieważ trochę  trudno na niego trafić, więc wklejam go poniżej w całości, mając nadzieję, że autor nie będzie miał mi tego za złe. To bardzo ważna interpretacja malarstwa Andrzeja Wróblewskiego.

Jan Michalski

Stara Żydówka w turkusowych papuciach wchodzi do polskiego Muzeum Narodowego
tekst polemiczny

We wczorajszym programie Radia Kraków, poświęconym pamięci Jerzego Beresia, jeden z dyskutantów, eks-krytyk Jerzy Hanusek, stwierdził lekceważąco:

„Jan Michalski do dziś się zastanawia, czemu Bereś protestował przeciwko zakupowi do krakowskiego Muzeum Narodowego obrazu «Rozstrzelanie II» Andrzeja Wróblewskiego. A Bereś uważał po prostu, że to kicz”.

W związku z tym, że nie mam szansy ripostować publicznie, a temat jest ważny dla naszej kultury, chciałbym oświadczyć, co następuje.

1. Jan Michalski doskonale rozumie dlaczego Bereś protestował przeciwko obrazowi Wróblewskiego. Bereś protestował przeciwko obecności w Muzeum Narodowym starej Żydówki w rozdeptanych, turkusowych papuciach.

2. „Rozstrzelanie II” z 1949 roku należy do najważniejszych dzieł europejskiego malarstwa XX wieku. Ludzka małoduszność, zawiść, czy podłość nie powinny Go nam przysłonić. A doświadczył ich w nadmiarze...  Nigdy za wiele przypominania jego historii, choć ciężko o niej mówić – nic tu nie jest „po prostu”.

3. Podczas wystawy Wyższych Szkół Artystycznych w Poznaniu w 1949 roku, w której wziął udział Wróblewski z Grupą Samokształceniową, obraz spotkał się z druzgocącą krytyką czynników oficjalnych. Reakcję można nazwać nagonką. Autor obrazu zmuszony został do publicznego wyparcia się swoich przekonań estetycznych. Zgodnie z obyczajami epoki terroru musiał złożyć tzw. samokrytykę. Na dodatek ktoś pociął nożem postać starej Żydówki. Autor, wedle świadectwa jego najbliższych, był tym przerażony. Nie przypuszczał, że ktoś może rzucić się z nożem na dzieło sztuki.

Należy dodać, że także drugi obraz Autora wystawiony na tejże wystawie został zdewastowany przez nieznanego sprawcę. Przedstawia „Likwidację Ghetta”, czyli bunt żywych trupów – ludzi wyjętych spod prawa, „ludzkie wszy” wg Hitlera. Oblano go żółtą substancją – zamazując martwe dziecko na rękach matki oraz Gwiazdę Dawida na plecach żydowskiego męczennika.

Reprodukcje obu obrazów wraz ze śladami zniszczeń zamieściłem w książce „Andrzej Wróblewski nieznany”. Jerzy Bereś mógł je tam sobie dokładnie obejrzeć i porządnie się wkurzyć.

4. Jesienią 1993 roku znalazłem obraz zniszczony i zrolowany w mieszkaniu Wróblewskich. Do dziś mam wątpliwości czy postąpiłem słusznie, zlecając jego konserwację i usuwając ślady zamachu. Ponieważ był to zbrodniczy zamach. Sprawca ciął nożem pod brzuchem kobiety w okolicach pachwiny i ciągnął cięcie przez udo i tętnicę udową aż za kolano.

Następnie uderzył drugi raz – przeciął prawą nogę nad kolanem. Przecięcie tętnic musiało spowodować błyskawiczne wykrwawienie się ofiary. Starą Żydówkę zabito dwa razy. Może te straszne cięcia trzeba było zachować na świadectwo?

5. „Rozstrzelanie II” jest wyjątkowe w całym cyklu „Rozstrzelań”. Akcentuje godność osoby ludzkiej i jest jedynym, w którym nie zachodzi proces destrukcji i degradacji człowieczeństwa.

Jest wyjątkowe także pod tym względem, że przedstawia zagładę wielopokoleniowej, częściwo zasymilowanej rodziny żydowskiej: babki, matki, wnuka. Że jest to wielopokoleniowa i częściwo zasymilowana rodzina można domniemywać na podstawie szkicu do obrazu. Wspólnemu losowi Polaków i Żydów Wróblewski poświęcił kilka godnych uwagi dzieł. Tyle o socjologii obrazu.

6. Trzecim powodem jego wyjątkowości jest postać Starej Żydówki ubranej w czarny chałat. Stara Żydowka z rękoma związanymi na plecach oznacza matkę Izraela – Matkę Syjon. Symbolizuje ona całą żydowską wspólnotę religijną, stojącą w obliczu zagłady, wspólnotę, która została wyrwana z domu, co dobitnie, krzycząco ukazują turkusowe papucie na bosych stopach starej kobiety.

„Oznacza ona pojmowaną jako osoba wspólnotę ludu jako religijnej postaci. Występuje w Talmudzie i w midraszu w licznych wypowiedziach rabinów jako działająca i przemawiająca postać, jako duchowy typ, rzeczywistość sfery sakralnej i historii. Nic dziwnego, że wcześni Ojcowie Kościoła przekształcili poddany hipostazie obraz «Synagogi» w chrześcijańską «Eklezję»” – opisuje przemiany wyobrażenia Matki Syjon swoim uczonym piórem Gershom Scholem („O mistycznej postaci bóstwa”, Warszawa 2010, s. 162 i n.).

Symboliczną pochodną Matki Syjon jest figura Matki Polki z wiersza Adama Mickiewicza („Do Matki Polki. Wiersz pisany w 1830 roku”). Pierwowzorem obu Matek była Rachela z Trenów Jeremiaszowych, opłakująca idące na wygnanie dzieci.

7. Ja także, podobnie jak Bereś, uważam, że „Rozstrzelanie II” to kicz. Turkusowe papucie gryzą po oczach, takoż czerwony krawat młodego komunisty. Są to składniki heterogenicznej estetyki Wróblewskiego. Jako postmodernista cenię tę estetykę wyżej od monogenicznej estetyki awangardy, do której ślepo przywiązany był Bereś.

8. Starą Żydówkę zabito dwa razy. Widz – miłośnik malarstwa – ogląda rozstrzeliwanych zakładników oczami oprawców. Któryś z widzów wystawy poznańskiej, być może także miłośnik malarstwa, był oprawcą. Nie wytrzymał – uderzył.

W piecu ognistym historii oba narody, polski i żydowski, połączyło cierpienie. Taka jest lekcja „Rozstrzelania II”.

Jan Michalski
Kraków, 30.1.13

Andrzej Wróblewski Rozstrzelanie "poznańskie", 1949. (Rozstrzelanie II), stan przed konserwacją w 1993 roku [fot. Marek Gardulski]

poniedziałek, 6 maja 2013

Matka z zabitym dzieckiem


Andrzej Wróblewski, Matka z zabitym dzieckiem (Matka z zabitym synem), 1949. Ol. pł. 120x90. Nie sygn, Kolekcja Marii i Józefa Głuchowskich, Kraków [skan z albumu Andrzej Wróblewski, wyd. Galerii Sztuki Współczesnej Zachęta, Muzeum Narodowe w Krakowie, Fundacja Instytut Promocji sztuki, Warszawa 1998, str. 73].

I to płótno Andrzeja Wróblewskiego, które właściwie chyba po raz pierwszy uważniej oglądnąłem na wystawie Sztuka polska wobec holokaustu w Żydowskim Instytucie Historycznym im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie, zrobiło na mnie teraz potężne wrażenie. Prace powstałe w 1949 roku, a szczególnie osiem wersji Rozstrzelań, komentuje się zwykle jako "serię obrazów ukazujących jeden aspekt drugiej wojny światowej" (cytat za albumem Andrzej Wróblewski, wyd. Galerii Sztuki Współczesnej Zachęta, Muzeum Narodowe w Krakowie, Fundacja Instytut Promocji sztuki, Warszawa 1998, str. 62), a tymczasem niektóre z tych półcien mają znacznie bardziej konkretny adres. Także obraz widoczny powyżej. W przypadku Rozstrzelań, jako wizualną inspirację dla tego cyklu, przywołuje się zbiór zdjęć, przedstawiających egzekucję ludności polskiej w Bydgoszczy we wrześniu 1939. I zapewne tak sprawa się przedstawiała, ale z pewnością nie w odniesieniu do wszystkich płócien z serii (będzie o tym jeszcze mowa). A jaki adres? Warto spojrzeć na szkice, poprzedzające namalowanie RozstrzelańMatki z zabitym dzieckiem, z całą pewnością widoczna na jednym z nich naga kobieta, trzymająca wobjęciach nagie dziecko, to nie ofiary bydgoskiej pacyfikacji.

Andrzej Wróblewski, Szkice do "Rozsztrzelań" [skan z książki Andrzej Wróblewski nieznany, wyd. Galeria Zderzak, Kraków 1993, str. 87.]