czwartek, 25 lipca 2013

5 LAT TEMU

umarł Eryk Zjeżdżałka. To smutna rocznica. I dzisiaj o godz. 18:00 we wrzesińskim Muzeum Regionalnym otwiera się jego wystawa pt. "Portrety", na której wernisaż niestety nie dam rady przyjechać (czego żałuję). 


Kiedy w 2002 roku szukałem autorów do pokazania na planowanej wtedy wystawie "Fotorealizm" w Zderzaku (skądinąd pierwotny tytuł tego pokazu to "Hiperrealizm", ale przeciwko tej nazwie stanowczo zaprotestowali właściciele galerii), na jakiejś stronie internetowej natrafiłem na kilka zdjęć Eryka Zjeżdżałki z jego pokazu pt. "Inwentaryzacja", który był dokumentalnym zapisem prac rozbiórkowych we wrzesińskiej fabryce domów o nazwie Stokbet. Nie pamiętam już w jaki sposób zdobyłem namiary na autora, w każdym razie na wystawie w Zderzaku gros zdjęć z setu Eryka to były właśnie kapitalnie trafione kadry ze Stokebetu. I jeżeli przeglądniemy wydany w wydawnictwie Kropka w 2009 minialbum pt. "Był sobie Stokbet..." to widać wyraźnie, że 43 kadry jakie się tam znalazły, układają się w narrację o zdecydowanie topograficznym charakterze. Eryk Zjeżdżałka ewidentnie nie był "starym dokumentalistą"!

16 komentarzy:

  1. Kilka lat temu, dość przypadkowo, trafiłem na jedno z jego zdjęć. Służyło chyba jako zapowiedź wystawy. Do tej pory pamiętam wrażenie, jakie na mnie zrobiło. Nie minę się z prawdą, jeśli powiem, że prace Zjeżdżałki zmieniły moje myślenie o fotografii. Inspiracja na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nakład mini-albumu "Był sobie Stokbet" jest wyczerpany, a jest to - oglądając polską fotografię pod "topograficznym" kątem - pozycja bardzo ważna. Zresztą nie tylko dlatego. No i czas powstania tej serii jest ważny, lata 1999-2004.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem dzisiaj na wystawie w księgarni we Wrześni "Był sobie Stokbet" - nie wiem ile kosztuje i jak długo poleży (choć o ile dobrze pamiętam to leży tam już długo) - ale gdyby ktoś chciał... mogę też nabyć dla kogoś i wysłać.

      Usuń
  3. Jestem w posiadaniu trzech albumów Zjeżdżałki, w tym właśnie "Stokbetu". Nie wiedziałem, że nakład jest już wyczerpany. Ciekawe, że w Warszawie ledwie kilka lat później również rozebrano fabrykę domów (na Tarchominie, pod budowę Mostu Północnego). Nawet udało mi się być na tym terenie z aparatem dwa razy, w 2007 lub 2008 roku, ale po spotkaniu ze strażnikiem już tam nie wróciłem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ją sfotografowałem na wystawę "Betonowe dziedzictwo", którą kuratorowali Ewa Gorządek i Stach Szabłowski (CSW 2007). Miałem oficjalne pismo od Zamku, więc strażnicy nie fikali ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że również nie wchodziłeś przez płot ;)

      Usuń
    2. Przez portiernię i pokój pana kierownika :)
      OK, specjalnie dla Ciebie powieszę niebawem te foty z Tarchomina, które weszły do wystawowego zestawu.

      Usuń
    3. Bardzo chętnie obejrzę! Dzięki!

      Usuń
  5. Wczoraj można było zobaczyć na wernisażu prawdziwe "białe kurki"... mini katalogi po 4-6 fotografii. Niby takie nic, ale po latach nabiera wartości.
    No i segregatory z wycinkami z gazet, listami, dyplomami, które zbierał Eryk. Też mam "Stokbet, "Światła Fary", przegląd twórczości czyli "Ireneusz Zjeżdżałka Fotografie", no i udało mi się upolować na Allegro kiedyś "Sedymentację"... pięknie to wczoraj zorganizowali tj. Waldek, Ania oraz Bartek, Artur i Dawid (którzy zagrali mini koncert). Były ciarki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaluję, że nie mogłem być... Vis major.
      Ktalogów, o których piszesz trochę mam (nawet więcej niż trochę)... Także "Mały atlas" (tylko jedną sztukę, bo bym Ci dał) i ten cykl o dzieciach wrzesińskich, także wydany w postaci książeczki o rozmiarch klatki 6x6. Chyba w 2004 roku? Myślałem przez jakiś czas, że komuś te dwie rzeczy bezzwrotnie pożyczyłem, ale podczas niedawnych porządków się znalazły!

      Usuń
  6. Ale "Małego atlasu mojego miasta" nie mam i pewnie miał nie będę. Gdyby ktoś gdzieś widział, w co wątpię - niech da mi znać. Bo choć Eryka nie znałem, nie zdążyłem poznać... to "Ryby z Warszawskiej" znam bardzo dobrze. Dobrze pamiętam zapach tego sklepu i wielką wannę pod ścianą na wprost od wejścia, gdzie kąpały się karpie...

    OdpowiedzUsuń
  7. „Mały atlas...” opierał się na pomyśle, aby cała „książka” zmieściła się na jednej płycie offsetowej, na maszynę adast dominant (format A2+). No i tak się stało. Oprócz okładki całe wnętrze książki, zarówno fotografie Eryka, jak i haiku Marcina Myszkiewicza zostały wydrukowane z jednej płyty. W zasadzie małym kosztem można by ją wydrukować ponownie, pytanie jednak - czy znajdzie się tych 200-300 nabywców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 200 nabywców pewnie się znajdzie - wszystko zależy od ceny wydawnictwa i promocji. W samej Wrześni pewnie znalazłoby się sporo chętnych... a może ja za bardzo wierzę w ludzi.

      Usuń
    2. Waldku, ja także biorę, bo nie mam... :-)

      Usuń
  8. Też myślę, że się znajdzie, ale wolałbym edycję w nieco większych rozmiarach...

    OdpowiedzUsuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.