poniedziałek, 10 marca 2014

Jason Vaughn "Hide"

Jason Vaughn, z serii Hide


Jeżdżąc po Polsce i widząc gdzieś przez szybę myśliwskie ambony, które stawia się zwykle na skraju pól i lasów, zawsze myślałem, że to dobry motyw do zrobienia wizualnej narracji. Temat wielce znaczący i mocny, właściwie to samograj, bo mamy tu i obserwację z ukrycia, zasadzanie się na czyjeś istnienie, brutalną przemoc i archaiczny "męski sport", polegający na napier... z karabinu do bezbronnych zwierząt. Temat, którego jednak nikt w tym kraju do tej pory nie podjął... Ale to akurat jakoś mnie nie dziwi.
Zdjęcia Jasona Vaughna z serii Hide wykonane zostały w stanie Visconsin. Cykl ten prezentujący tamtejsze ambony, na które zabierano kiedyś całe rodziny, aby "rodzinnie" strzelać do jeleni to rodzaj przewrotnej typologii, która w wydaniu Vaughna ma też mocny podtekst osobisty.


Na zdjęcia Jasona Vaughna trafiłem dzięki facebookowej stronie pisma Stand Quartely.

Jason Vaughn, z serii Hide

Jason Vaughn, z serii Hide

 Jason Vaughn, z serii Hide


 Jason Vaughn, z serii Hide

Jason Vaughn, z serii Hide

Jason Vaughn, z serii Hide

17 komentarzy:

  1. Oglądałem już wczoraj przy porannej kawie, kiedy polubiłeś link do jego galerii na FB. Była to wielka przyjemność. A Ty masz na zdjęciu taką ambonę zrobioną z kabiny jakiejś ciężarówki, prawda? Do cyklu "Życie po życiu"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, z Zamościa. Chciałem tam wrócić zimą i zrobić fotę przy zalegającym śniegu, ale mi się to nie udało. To wprawdzie tylko 300 kilometrów, ale układ dróg jest taki, że się jedzie przynajmniej 4 godziny... No i też tamtejsza ambona (wykonana z szoferki Żuka) wystawiona jest na północną stronę (czyli pod światło raczej...).

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam trochę ambon "na składzie". Tyle że nie jest to typologia... :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na składzie? To po ile tuzin schodzi? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A dla kogo ten wywiad? :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fuckty TVN ;)
    (Pochanke też się zgrabnie z czymś zrymuje...)

    OdpowiedzUsuń
  7. W oryginale było "Dla telewidzów Dziennika wieczornego".
    Odpowiedź: "To bez Kozery powiem pińcet"... :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że na Sławek przypomniałeś prawidłową odpowiedź ;)))
    Andrzej Kozera miał piękny orli profil...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ano :-)
    Był prawdziwym zwierzęciem telewizyjnym, trochę szkoda że w tamtym czasie i tamtym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tu mi się przypomniało jak podczas zaszczytnej służby w czerwonych beretach, podczas rozmowy z pewnym kapralem (Twardowski mu było, więc zapamiętałem nazwisko), użyłem określenia "nie bez kozery". I w tym momencie ten kolo jakby się nagle obudził i ryknął: KOZERA, KOCIE! DAJESZ TU KURWA TWOJA MAĆ! PADNIJ, PIĘĆDZIESIĄT! Ta koincydencja uświadomiła mi obecność na naszej kompanii szeregowego Kozery... :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Podczas zaszczytnej służby różne rzeczy mogły się dziać w ciągu dnia, ale jedno było pewne i twarde jak beton: kompania o 19.30 ogląda Dziennik... :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. 4 godziny to minimum, zimą wracałem z Krakowa prawie 6... niemniej gdybyś znowu planował odwiedzić Zamość to dawaj znać;)

    OdpowiedzUsuń
  13. No właśnie... Droga jest dłuuuga.
    Ja do Zamościa zawsze chętnie, ale czy w tym roku dam radę i kiedy???

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie się te ambony z prezydentem kojarzą. Jakoś tak chcąc nie chcąc...

    OdpowiedzUsuń
  15. No ale przecież on strzelał wprawdzie ostrą amunicją, ale... nie celował ;))

    OdpowiedzUsuń
  16. W moich stronach ambony są obijane gumą z taśm przenośników. Materiał tani i dostępny. Taki folklor lokalny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawa zmiana symboliki. W głowach wielu "Wisconsin" to synonim "sera" (żółtego). A tu ambony i to jeszcze tak malowniczo gdzieniegdzie. Jakieś takie europejskie te krajobrazy.

    OdpowiedzUsuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.