sobota, 24 maja 2014

Do kontemplacji z jeszcze większej przekory...

...dwa kadry z serii Pragensia duetu Lukáš Jasanský & Martin Polák. Jakiś czas temu udało mi się w Rastrze nabyć katalog z tym cyklem. Z czego się bardzo cieszę, bo to świetna robota! Kapitalny, werystyczny i poetycki zarazem zapis topografii praskich peryferii (jakie miałem okazję też trochę poznać w 1985 roku i mogę powiedzieć, że nie ma tu ściemy...). Inna sprawa, to że będąc tam wtedy i oglądając te same lub podobne miejsca, nie miałem do nich - tak to wówczas czułem - "wizualnego klucza" (którego w sumie posiadać nie musiałem, bo drzwi były uchylone...).

 Lukáš Jasanský & Martin Polák, z serii Pragensia (1986-1990)


Lukáš Jasanský & Martin Polák, z serii Pragensia (1986-1990)

7 komentarzy:

  1. no właśnie - taki czysty, prosty "przekaz" - ale czym wygrywa (oczywiście nie musi) - chcąc jednak odpowiedzieć w kilku słowach - czy tylko chodzi o sam zapis rzeczywistości ? Proszę wybaczyć, że pozwoliłem sobie na taką myśl...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście np. taki Aleksander Gierymski nie powinien malować "Święta trąbek", "Pomarańczarki" czy "Altany"...

      Powinien malować "Bitwę pod Grunwaldem" czy "Batorego pod Pskowem" do us... śmierci ;))

      Usuń
  2. Czechy. Po prostu Czechy. Tam po prostu tak jest, tam pasuje najbardziej czeski film czarno biały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Święto przebiśniegu" Menzla wg. Hrabala jest w kolorze. A film (tak jak i ten zbiór opowiadań) genialny!

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą, jednak pisząc "czeski film czarno biały" miałem na myśli fotograficzną kliszę czeskiej produkcji, której to kupiłem kilka rolek w Libercu do fotografowania w Czechach właśnie. :)

      Usuń
  3. Zastanawiam się, jak odbierano ich prace w czasach, kiedy je robili? Bo teraz to się fajnie ogląda po latach, bo to takie stare, "klymatyczne", sentymentalne, pojazdy niemal zabytkowe itp. Ale wtedy to musiał być to nudny zapis tego, co każdy widział na ulicy (współczesna zabudowa, współczesne samochody...). Tak samo, gdy dziś fotografuje się, dobra, użyję tego słowa, werystycznie okolice, to są to z reguły obrazki starej zabudowy, starych dzielnic, przedmieść (gdzie głównie dominuje "stare"), no albo jednak klimatycznych (bo wszystko, co hamerykańskie to klimatyczne) amerykańskich krajobrazów (i "gołych", i obudowanych).

    Przecież Ty, Wojtku, takie właśnie głównie, zdefiniowane powyżej, widoki nam pokazujesz: zarówno pośród prac Twoich, jak i innych fotografów zawsze dominuje przeszłość (i synagogi, i stare sklepy, i moje miasto Zabrze, i Bytom, i industria). Poza blokowiskami (które, notabene, też są już reliktem przeszłości) na aparacie panoramicznym, nie ma w zasadzie współczesności (współczesnej zabudowy, pojazdów, miast). Nawet prace Andrzeja Maciejewskiego to niby współczesna, ale jednak tradycyjna americana.

    Zatem gdzie tu prawda (weryzm) o współczesności? Gdzie budynki pooklejane styropianem? Gdzie kolorowe miasta? Gdzie nowoczesne biurowce i współczesne osiedla? Kto je dziś dokumentuje, żeby za 30 lat się nimi zachwycać? Bo chyba wszyscy weryści skupiają się jednak na przeszłości...

    OdpowiedzUsuń
  4. Blokowiska oblepione styropianem można zobaczyć w "Świętej Wojnie" (książka wyjdzie jesienią)... Choć oczywiście głównym jej tematem są kibicowskie murale.
    Mam takie wrażenie - sorry za weredyczne podejście - że jesteś chyba dość typowym reprezentatem kultury wizualnej naszego kraju. A ta jest raczej na niespecjalnie wysokim poziomie... Choć na usprawiedliwienie wystarczy przypomnieć sobie, że rodzime malarstwo powstało dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Nie lepiej jest z muzyką... I to często daje znać o sobie. Także w kwestii stosunku do tzw. rzeczywistości. Co przekłada się np. na problemy z realistycznym podejściem w malarstwie czy też fotografii.
    I znowu przypominają mi się problemy, jakie miał w Polsce Gierymski z odbiorem swych prac...

    OdpowiedzUsuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.