wtorek, 5 sierpnia 2014

Realizm

Czesław Miłosz

REALIZM

Nie jest całkiem źle z nami, jeżeli możemy
Podziwiać holenderskie malarstwo. To znaczy,
Że co nam opowiadają od stu, dwustu lat,
Zbywamy wzruszeniem ramion. Choć straciliśmy
Dużo z dawnej pewności. Godzimy się, 
Że te drzewa za oknem, które chyba są,
Udają tylko drzewiastość i zieleń,
I że język przegrywa z wiązkami molekuł.
A jednak to tutaj, chleb, talerz cynowy,
Półobrana cytryna, orzechy i chleb
Trwają, i to tak mocno, że trudno nie wierzyć.
I zawstydzona jest abstrakcyjna sztuka,
Choć żadnej inne nie jesteśmy godni.
Więc wchodzę między tamte krajobrazy,
Pod niebo chmurne, skąd wystrzela promień
I w środku ciemnych równin jarzy się plamka blasku.
Albo na brzeg zatoki, gdzie chaty, czółna,
I na żółtawym lodzie maleńkie postacie.
To wieczne jest, dlatego że raz było,
Przez jedną chwilę istniejąc i niknąc. 
Splendor (i najzupełniej niepojęty)
Okrywa popękany mur, śmietnisko,
Podłogę karczmy, kaftany biedaków,
Miotłę i ryby skrwawione na desce.
Raduj się, dziękuj! Więc dobyłem głosu
I złączyłem się z nimi w chóralnym śpiewaniu
pośrodku kryz, koletów, spódnic atłasowych,
Już jeden z nich, przemienionych dawno.
I wzbijała się pieśń, jak dym z kadzielnicy.

[wiersz przepisałem z tomu: Czesław Miłosz Wiersze wszystkie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, str. 1068]

Liczące 1406 stron tomiszcze kupiłem wczoraj (właściwie jeszcze dzisiaj) w Księgarni pod Globusem przecenione na... 29,99 zł. Jak widać czytelnictwo nam w Polszcze kwitnie, że chu chu... 
I przypomniało mi się, jak w 1980 roku stałem w kilkusetosobowej kolejce do tej księgarni (mieściła się ona w tym samym budynku, ale tam gdzie teraz jest M Bank) po książkę Gdzie słońce wschodzi i kędy zapada i odszedłem wtedy z kwitkiem.
A wiersz fajny, nie znałem go (nie czytałem tomu Na brzegu rzeki  z 1994 roku) i w sumie mogę odszczekać te złośliwości z poprzedniego posta, czynione względem metafizyki ;))

(Uwielbiam holenderskie malarstwo z XVII wieku, sztukę abstrakcyjną też).

5 komentarzy:

  1. To chyba mój ulubiony tom Miłosza. Dzięki, że nie został tu ten tekst skompromitowany. Sam kiedyś napisałem wiersz o tym samym tytule, ale nie wiem, czy mogę wkleić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sobie czytam to tomiszcze, głównie późne teksty, to jest tam te sporo rozmaitych obsuw... Ale co kapitalne, Miłosz jest w tym co robi (robił) mocno nieprzewidywalny i nieszablonowy. I aż trudno uwierzyć, że dostał tego nobliwego Nobla ;)
    Gra zazwyczaj o dużą stawkę, owszem potyka się, ale przydarzają mu się tam rzeczy genialne.

    Wklejanie pozostawiam Twojej decyzji ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to wkleję:

      Przestał chodzić do kościoła i kładzie się spać w skarpetkach. Najwyżej
      pół godziny wytrzyma przy zapalonym świetle. Potem gasi lampę,
      odkłada książkę i zdejmuje okulary. Właśnie w takiej kolejności.

      Wieczorem przypomina sobie zwoje waty szklanej, które nosił
      bez rękawic ochronnych, gdy jesienią pod koniec lat 80 młody wikary
      postanowił ocieplić salkę katechetyczną.

      Wnętrze ciężarówki ledwie oświetlała lampa wisząca nad garażem,
      do którego wrzucał bele ważące mniej niż by się wydawało. Przez następny tydzień
      jego dłonie płonęły, gdy czegokolwiek dotykał.

      Odebrał to jako pierwszorzędną lekcję realizmu.
      W takie wieczory czeka, aż ktoś zadzwoni lub zapuka, choć sam stara się
      nawet nie spłukiwać wody w toalecie, by nie obudzić śpiącej za ścianą matki.

      Usuń
    2. Tekst spoko. I wydaje mi się, że już go gdzieś wcześniej czytałem? To możliwe?

      Usuń
    3. Dziękuję.

      Wrzuciłem, go kiedyś, choć niedawno, na NIESZUFLADĘ. Z sentymentu tak bardziej...

      Usuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.