sobota, 11 czerwca 2016

DZIEWCZYNKA BEZIMIENNA

Genowefa Jakubowska-Fijałkowska


JUTRO POWINNAM SMAŻYĆ PLACKI ZIEMNIACZANE W POŁUDNIE

pod wieczór małym fiatem 126 p (jutro) na porodówkę powinnam jechać
gdy nic mnie nie bolałaś i nie byłaś w terminie

gdy nie przygotowałam nocnej flanelowej z guzikami
nie wygoliłam włosów na wzgórku łonowym na łydkach pod pachami

nie zabrałam do fiata żyletek ani brzytwy
tylko Marlboro i czechowickie zapałki

(och lata siedemdziesiąte:
kartki na żarcie papierosy wódkę żółty ser mleko w proszku)

gdy się tak bardzo nie przygotowałam matka po raz drugi
mogły mi przecież pękać żylaki na wargach sromowych i w odbycie

(kurwa jak się bałam wtedy gdy jechałam tym małym fiatem)

na izbie szok że rodzę że rozwarcie że pośladkowy że kleszcze
a ty po kawałku ze mnie w czwartą RP


NOC W WIELKIM MIEŚCIE

wzięłam pokój w hotelu Royal miałam spać w Zamkowym
ale na dziedzińcu paw ogonem zasłaniał mi widok twarz

jadłam barszcz czerwony z kołdunami
poeta w ciągłym napięciu drganiu wpisywał mi w Drugie ja dedykację

w hotelu noc przy otwartym oknie gorąco duszno nadchodziła burza
lądowały awaryjnie wszystkie jumbo jety (spałam bez majtek)

złoty księżyc po burzy napierdalał w oczy jak słońce
lunatykowałam na krawędzi okna potem śniła mi się Krystyna Janda

człowiek z żelaza chodził po schodach tam i z powrotem
od moich drzwi hotelowych w ciasny korytarz po bordo dywanie

i jeszcze raz tam i z powrotem po schodach kruszył się marmur
o świcie wiertarki młoty pneumatyczne gwoździe do krzyża

autoalarmy napady na banki i ten zamkowy paw też
miała od samego rana rozpierdolony mózg kosmetyki i bieliznę


DZIEWCZYNKA BEZIMIENNA

nadano mi wszystkie imiona: Słowian Barbarzyńców Germanów
i żydowskie i imiona bogiń greckich (któraś z nich byłą kurwą i żoną boga)

wybierałam też imiona własne
chciałam być Matką Bożą z Guadalupe mieć swojego Juana Diego i lilie

(między nogami)

na bierzmowaniu dostałam na imię Michalina
nie o to chodziło chciałam być piękna jak Michele Morgan

a byłam tylko kobietą twojego życia
o plecach z linią horyzontu z meszkiem wodorostów bliżej łona

w ramie okna miałam perłowe włosy i dla ciebie przycięłam udo szkłem drzwi
żebyś smakował słodycz mej krwi

kot ciągle mi liże tę bliznę na udzie i nie krwawię
stoję w śniegu kryształowa naga zimna

ktoś otwiera mi nożem zamarznięte usta
mam swoją opowieść o nieśmiertelnym głodzie kolonii mrówek


[Jak to się stało, że wcześniej przeoczyłem te teksty i ich autorkę? Więc pożytek z czytania antologii... W której dominują liczbowo faceci, kobiety to zaledwie 1/7 staffu (jak sobie to policzyłem), jednakowoż świetnej Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej nie uświadczymy np. w Solistkach. Antologii poezji kobiet... 
Wiersze przepisałem z tomu: PRZEWODNIK PO ZAMINOWANYM TERENIE. HELIKOPTER, antologia tekstów z lat 2011-2015, wybór i opracowanie - Krzysztof Śliwka, Marek Śnieciński, Ośrodek Postaw Twórczych / Biuro Festiwalowe IMPART, Wrocław 2016, str. 58-59]