wtorek, 4 kwietnia 2017

Widok piękny bez zastrzeżeń

I piękna książka ze zdjęciami Mieczysława Karłowicza, którą przygotowała Justyna Nowicka (a opublikowało Państwowe Wydawnictwo Muzyczne). O tatrzańskich zdjęciach autora Powracającej fali słyszałem wielokrotnie, że bardzo dobre i coś tam kiedyś widziałem w sieci, ale dopiero w tym albumie widać ich prawdziwą klasę. Co może skłaniać do przypuszczeń w typie "co by było gdyby"... Gdyby np. ich autor nie zginął w lawinie, która 8 marca 1909 roku zeszła z Małego Kościelca, olał komponowanie (nic nie wskazuje na to, żeby czegoś wybitnego na tym polu mógł dokonać) i zajął się wyłącznie fotografią (której nie uważał bynajmniej za działalność artystyczną...)? Jego zdjęcia wykonane w Wysokich Tatrach zaskakują nowoczesnością podejścia do fotografowania krajobrazów, także np. dość słabym uzależnieniem od młodopolskiego malarstwa, które brało góry za temat. Gdyby porównać obrazy zawarte na niespełna stu szklanych negatywach negatywach naświetlonych w latach 1906-1908 (i wywołanych własnoręcznie przez Karłowicza) do pierwocin Ansela Adamsa... (miałem je okazję oglądać kiedyś w Berlinie na wystawie zorganizowanej w stulecie urodzin fotografa). W takim zestawieniu ten drugi wypada nieco blado. Od momentu kupna Widoku pięknego bez zastrzeżeń, niemal codziennie go kartkuje i zachwycam się zdjęciami Mieczysława Karłowicza, na których widać (no, oczywiście nie na wszystkich) kapitalne odejście od ówczesnych konwencji obrazowania, jakich używano przy fotografowaniu lub malowaniu gór. Mając tak transgresywne podejście do fotograficznego medium, Karłowicz miał wszelkie predyspozycje by wiele na tym polu zdziałać (nawet nie uważając fotografii za sztukę, może nawet lepiej, że tak o tym myślał...).

 


[Trudno mi się fotografowało tę książkę, a nie chciałem jej zbytnio maltretować przy próbach idealnego rozłożenia na płask...]