wtorek, 17 kwietnia 2018

PRÓBA GENEALOGII

Aleksander Wat

PRÓBA GENEALOGII
(Szkic do dwóch pierwszych stanz)

Mój przodek Raszi pląsał w Symchas Torah.
Pouczał w mieście Troyes za Filipa Pięknego.
Kiedy Gotfryd z Bouillonu szedł do Świętej Ziemi,
zamknięci w jego wieży astronomicznej
radzili, o czym? do białego świtu,
aż przybiegli uczniowie: „Rabbojonaj, już czas porannej modlitwy.‟
Nazajutrz był dzień trwogi, gdy za Godfrydem - przecież filozof Raszi także w Moguncji 
     tańczył, bo było to w Symchas Torah - ruszyli pauprzy.
Pouczał także w Moguncji i Wormacji. Rozżarci Allemani
spalili jego uczelnie tam, w „noc kryształów‟ roku 1938.
Przecież glossy mego przodka do Ksiąg Starego Testamentu
trwają ciągle, aramejskie, w każdej ich edycji.
Wnuki moje będą poddanym hrabiego Paryża. Tak koło się zamknie,
z przeszło 300-letnim epizodem ojczyzny mojej
nad zimną rzeką Wisłą.
*
Mój pradziad Izrael, maggid z Kozienic, pląsał w Symchas Torah,
cudotwórca i jasnowidz. Radził się go książę Adam, o czym?
Ród był krzepki, Moskal nadał nazwisko Chwatt, stan włościański.
W hucie dziadka, w Truskolaskim, kuto broń dla powstańców,
śród nich zginął waleczny brat jego, Berek (o tym Korzon pisze).
Dziadek dożył lat 87-miu. W Symchas Torah zjadłszy gąske,
wypiwszy reńskiego flaszkę, zmówił modlitwę, odwrócił się do ściany,
wyzionął ducha. Było to w 1870. Ojciec mój najmłodszy
z trzeciej żony z pięknego rodu Loria,
(jej wuj, kanonik - w Symchas Torah? - odprawiał msze w Stephanskirche).
Byłem jej ulubieńcem, śliczna staruszka, towarzyszka jak jabłuszko
pod aksamitnym czepcem wysadzanym perłami. Wywijała pomarańcze dla mnie
z czerwonej chusty z Madrasu. Te dwie czerwienie, pamietam,
kochały się jak kazirodcze rodzeństwo .
.........................................

[Aleksander Wat, Poezje zebrane, Wydawnictwo Znak, Kraków 1992, s. 429-430.]