Wczorajsza lektura w IR "Jan Matejko", którym przyjechałem do Warszawy. Podczas podróży powtórnie przeczytałem pierwszy rozdział Obrazów mimo wszystko Georgesa Didi-Hubermana i ten fragment wydał mi się bardzo ważny:
Mówić o Auschwitz w kategoriach niewypowiedzianego nie oznacza wcale zbliżyć się do Auschwitz - wręcz przeciwnie, oznacza to oddalić Auschwitz do sfery, którą Giorgio Agamben określił jako mistyczną adorację, lub wręcz nieświadomą powtórką nazistowskiego arcanum.
Mówić o Auschwitz w kategoriach niewypowiedzianego nie oznacza wcale zbliżyć się do Auschwitz - wręcz przeciwnie, oznacza to oddalić Auschwitz do sfery, którą Giorgio Agamben określił jako mistyczną adorację, lub wręcz nieświadomą powtórką nazistowskiego arcanum.
Z obrazem natomiast należy uczynić to, co już czynimy - zapewne z większą łatwością (Foucault nam w tym pomógł) - z językiem; uczynić to z cała teoretyczną dokładnością. Ponieważ wszystkie świadectwa w każdym akcie pamięci - zarówno w języku, jak i w obrazie - są ze sobą całkowicie solidarne, nie przestają wymieniać się nawzajem swoimi brakami: obraz często pojawia się tam, gdzie zdaje się zawodzić słowo, a słowo często pojawia się tam, gdzie zdaje się zawodzić wyobraźnia. "Prawda" o Auschwitz, jeżeli to wyrażenie ma jakikolwiek sens, jest tak samo niewyobrażalna, co niewypowiedziana. Skoro horror obozów sprzeciwia się wyobraźni, jakże więc niezbędny jest nam każdy obraz wyrwany takiemu doświadczeniu! Skoro zaś potworność obozów funkcjonuje jako przedsięwzięcie mające doprowadzić do zniknięcia wszystkiego, jakże niezbędne jest nam każde zjawisko - jakkolwiek by było fragmentaryczne, trudne do oglądania i zinterpretowania - w którym zostanie nam wizualnie zasugerowany choćby jeden trybik napędzający tę machinę!
[Georges Didi-Huberman Obrazy mimo wszystko, Universitas, Kraków 2008, str. 33-34]
[Georges Didi-Huberman Obrazy mimo wszystko, Universitas, Kraków 2008, str. 33-34]