co osobiście, ani mnie ziębi, ani grzeje (no, może raczej to drugie w umiarkowanej ilości) i przypomniał mi się pobyt w Kopenhadze w 2011 roku, kiedy tradycyjnie wybrałem się do Statens Museum for Kunst, żeby popatrzeć na obrazy Emila Noldego (mają tam świetną kolekcję) oraz przede wszystkim na płótna Vilhelma Hammershøia. A na miejscu okazało się, że budynek jest w remoncie, więc nici z zaplanowanego oglądania, ponieważ w nieremontowanych salach rozgościła się kolekcja obrazów namalowanych przez... Boba Dylana. Wyszedłem stamtąd szybko, ponieważ zrobiło mi się jakoś dziwnie słabo.
I dalej hiperrealistyczna ścieżka, choć z tego co pamiętam (jakkolwiek mogę się tutaj mylić) Hammershøi nie malował z fotografii:
[zdjęcie z katalogu: Vilhelm Hammershøi Danish Painter of Solitude and Light, The Salomon R. Gugenheim Foundation, New York 1998. Oba obrazy mają identyczny tytuł: Interior of the Great Hall in Lindegården (Kalundborg), 1909, Cat. no. 61 i 62]