Hans Magnus Enzensberger
Ze wspomnień starszej pani
Miałam wtedy długie warkocze,
związywałam je
różową gumką.
Pamiętam jeszcze, jak przejeżdżał
w otwartym mercedesie:
führer i kanclerz Rzeszy.
Tak śmiesznie kłapał prawym ramieniem,
góra-dół, góra-dół.
I to, że panna Eliza,
nauczycielka fortepianu,
która dawała mi po łapach, bo mazurek,
a-moll, "Notre temps",
był dla mnie o wiele za trudny,
rzuciła się z okna
domu przy St.-Johannis-Mühlgasse,
też pamiętam. Ale to było,
zdaje się, po wojnie.
Najlepsze torciki makaronikowe
podawali w Café Wanner.
A podczas wielkiego nalotu
dom sąsiadki zmiotło,
po prostu zmiotło. Tylko jej torebkę
z zielonkawej skórki krokodyla
znaleźliśmy pod gruzem, tam,
gdzie teraz mieszka turecki krawiec,
który połatał mi płaszcz.
A, no tak, ta sąsiadka miała
wielkiego psa, który warczał zawsze,
kiedy szłam do szkoły.
Pamiętam jeszcze. A może
uroiłam to wszystko sobie?
[wiersz z tomu Rebus (2009) w przekładzie Andrzeja Kopackiego, Literatura na Świecie nr 11-12 /2015, str. 84-85]