piątek, 11 września 2020

Ulica Kupa późnym letnim popołudniem...

...jak można sądzić po układzie światła i strojach widocznych w kadrze ludzi.  Dlaczego ta ulica na krakowskim Kazimierzu tak się nazywa już kiedyś tutaj pisałem, więc nie będę się powtarzać. Wróciłem dzisiaj do skanu, który retuszowałem podczas lockdownu w kwietniu, ale przerwałem pracę w 1/4 kadru. Nie doszedłem więc do tego (zacząłem jak zawsze od nieba), co widać na załączonych poniżej printscreenach ze środka kadru. Pierwszy w kolejności jest o tyle ciekawy, że widać na nim samochód Warszawa M20 we wczesnej wersji, jeszcze bez zespolonych kloszy tylnych lamp. Sądząc po namalowanym na klapie bagażnika numerze, mogła to być taksówka. A zza Warszawy wyłania się sylwetka traktora Ursus C-45 z charakterystycznym kominem w kształcie panzerfausta (wehikuł toczy się właśnie obok oświetlonego słońcem ogrodzenia synagogi Izaaka Jakubowicza), który ciągnie przyczepę załadowaną workami (z mąką?). Oba pojazdy bardzo często można było spotkać na ulicach w latach 60. i pamiętam je doskonale, także odgłosy pracy ich motorów oraz zapach jaki zostawiały. Nie wiem na jakich negatywach ojciec fotografował Kazimierz (na ich krawędziach brak jakichkolwiek firmowych oznaczeń, także numerów klatek), ale nawet te, prawdopodobnie polskiej produkcji klisze, a więc nie powalające jakością, zawierają niesamowitą ilość szczegółów, czyli - jakby nie patrzeć - informacji. Najpierw myślałem, że to zdjęcie wykonane zostało czeskim Flexaretem, którego wtedy używał (obiektyw w tej kamerze o nazwie Belar nie był demonem ostrości), jednak widoczna na sreenach lekka kompresja perspektywy, a także poziomy układ klatek na filmie, świadczyć mogą, że to kadr z Praktisixa z podpiętym krótkim tele. Pamiętam, że ojciec miał też enerdowskiego Sonnara 135mm f/4.5, wyprodukowanego wprawdzie do małego obrazka, ale ponieważ szkło kryło także format 6x6, więc jakiś zdolny rzemieślnik wyposażył go w bagnet do sixa. Obiektyw ten był dość siermiężnej konstrukcji i nie posiadał automatycznej przysłony, więc po nastawieniu ostrości na pełnej dziurze, trzeba było go przysłanić do wartości roboczej. I tyle działań śledczych... Obrabiając ten kadr sprzed mniej więcej sześćdziesięciu lat ogarnęła mnie fala nostalgii, ponieważ realia na nim widoczne mam pod powiekami, choć pewnie pamiętam rzeczy i sytuacje raczej z drugiej połowy lat 60.