niedziela, 21 sierpnia 2016

ZAGŁADA GATUNKÓW

Wiktor Woroszylski

Zagłada gatunków

The buffaloes are gone
And those who saw buffaloes are gone
Carl Sandburg

Vitus Bering widział jeszcze przed śmiercią syrenę
morską zwaną też mniej romantycznie
krową morską Zorza polarna
przyświecała widowisku lecz Beringowi
zamarzały wąsy i serce i dziąsła
były krwawą miazgą i nie doczekał wiosny Uczestnik
jego wyprawy Steller napisał dzieło pod tytułem
De Bestiis Marinis ogłoszone dziesięć lat później Wtedy
wielu myśliwych udało się na nowe łowiska i niebawem
nikt nie mógł już zobaczyć tego bezbronnego stworzenia które
nie śpiewało na zgubę żeglarzom

A jednak
to jest wielki teatr zagłada gatunków Kiedy William
Matthewson obdarzony przydomkiem Buffalo
Bill mierzył bizony celnym choć przekrwionym nieco
okiem lub później gdy ten sam
przydomek nosił William F. Cody licznie przybyła
publiczność przypatrywała się z okien specjalnego pociągu paląc
cygara i wachlując się kapeluszami jak
padały wsiąkały w prerię zaprawdę było
na co popatrzeć jak masywne pękate
usychały niczym liście na kartach
historii naturalnej

Lecz cóż pierwotne cóż wtórne widowisko oklaski w pewnym
kraju oklaskami uczczono pożegnalne
kołowanie wróbli wdzięczne nie
ważyły się przysiąść unosiły
się w powietrzu jak nuty
ułomne z ostatniego tchu
wyciągnięte gdy zaś opadły
nie było w nich już nic muzycznego przypominały
zmięte kulki gazetowego papieru

Rozmaitość losów Na przykład tur
Był ciemny Szedł lawą Ryczał
Zataczając się rzężąc nie pogodzony padł
w roku pańskim 1627 Ileż dłużej
trzymały się sobole i rosomaki puszystymi kitkami
zamiatając ślad pośród
oblatującej przestrzeni Słychać
o przebiegłości skazanych gatunków podszywających się
pod inne lecz musiała temu towarzyszyć
również obawa królika by go nie wzięto za lwa i bolesna
niemożność udowodnienia kim jest naprawdę

Tyle historia naturalna A teraz komu
starczy wyobraźni dla Prusów
chroboczących w ostępie nieufnych dobitych
wcześniej niż tur Nie zostawili po sobie
okruchu mowy garnka wiary Nie ma ich
w dantejskich piekłach ni rajach Nie ma
nigdzie A gdzie są
Ormianie anatolijscy których krew
spłynęła w pustynię ale
nie użyźniła jej Czerwonoskórzy wojownicy
o twarzach wymalowanych w rytualne pasy co
chroniło przed złym duchem nie uchroniło jednakże
przed postępami komunikacji Ludzie
z plemienia Hutu wytępieni w buszu
przez ludzi z plemienia Tutsi Kto pamięta
kilka może kilkadziesiąt małych narodów północy i południa
które ginęły od zmiany klimatu zmiany pożywienia
zmiany prawa chciano je uszczęśliwić bądź
ukarać oświecić nawrócić skłonić
do ustąpienia miejsca potrzebnego
w różnych czasem nader doniosłych celach

Ten stary człowiek z miotłą w Górze Kalwarii widział jeszcze
swoich współziomków innego wyznania jak
odjeżdżali by zamienić się w dym To nie on
był sprawcą Był świadkiem Zamiatał chodnik Niewiele
jednak umiał o nich powiedzieć gdy pewien
literat który ćwierć wieku spędził na obczyźnie powróciwszy
wychylony z samochodu pytał Widzieliście
ich Jak pana widzę przed sobą I co się
z nimi stało Kto to wie A co się
stało ze ścianami wśród których
modlili się stukali młotkiem pomstowali rodzili dzieci Wszędzie
mieszkają ludzie Jest im ciasno

Oto więc
przyroda w której nie ma pustych miejsc Wszędzie
wchodzi trawa piasek i głos Duchy bizonów
nie straszą Fala zamknęła się
nad cieniem cienia syreny Są jeszcze
ostatnie nosorożce i liczne jaskółki Ludzie
mają swój teatr Życie
trwa*


*Fakty dotyczące wyniszczenia niektórych zwierząt zaczerpnięte zostały z książki Antoniny Leńkowej pt. „Oskalpowana ziemia”, wydane) przez Zakład Ochrony Przyrody PAN, Kraków 1961. (Przyp. aut.)

[wiersz z tomu Zagłada gatunków opublikowanego w roku 1970 w wydawnictwie Czytelnik]