Rafał Wojaczek
[Sól w nasze rany]
Sól w nasze rany, cały wagon soli
By nie powiedział kto, że go nie boli
Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku
By nie powiedział kto, że widzi jasno
Głód w nasze trzewia, suche kromki głodu
By nie powiedział kto, że nie wie co głód
But w nasze krocza, kopniaków choć tysiąc
By nie powiedział kto, że spłodziłby co
Knut w nasze głowy, sto pałek umyślnych
By nie powiedział kto, że sobie myśli
Strach w nasze serca, tyle grozy gęstej
By nie powiedział kto, że nie zna lęku
I salwę w płuca czy też sznur na szyję
By nie powiedział kto, że jeszcze żyje
--------------------------------------------------
Wiersz przepisałem z tomu: Rafał Wojaczek Wiersze i proza, 1964-1971, Biuro Literackie, Wrocław 2014, str. 287.
Pamiętam, że po raz pierwszy tekst ten zobaczyłem w jakimś samizdatowym periodyku kulturalnym, chyba w 1981 roku z adnotacją, że utwór zatrzymała peerelowska cenzura. Jakich aż tak niebezpiecznych dla ustroju konkretów dopatrzyli się w tym tekście cenzorzy, nie mam pojęcia, ale ostatnie wydarzenia towarzyszące pierwszym tygodniom urzędowania nowego szefa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pokazują że cenzura (cenzorskie zapędy) to także... stan umysłu. Z drugiej strony widać też, że sztuka ze sporym poślizgiem reaguje na sprawy dotyczące np. ograniczenia swobody wypowiedzi. Owszem organizowane są protesty, facebook pełen jest złośliwych czy ironicznych memów z wizerunkiem rzeczonego profesora IFIS-u, ale na tej płaszczyźnie i tak przegrywamy w cuglach z internetowymi portalami informacyjnymi skrajnej prawicy (słusznie określanych jako szczujnie lub szczekaczki), których artykuły odnotowują po kilkadziesiąt tysięcy wejść dziennie, zaś lektura komentarzy czytelników teleportuje nas w czasy wystawy Entartete Kunst. Ktoś powie oczywiście, że można nie czytać tego g*wna... Jasne, można nie czytać, ale to nie jest żadne rozwiązanie.