Anna Świrszczyńska
Moje wszy
Biegnę ulicami trupów,
przeskakuje trupy,
na piersiach pod bluzką
poruszają się
ciepłe wszy
Tylko one i ja jesteśmy żywe,
to nas łączy.
Dają mi swoje poruszanie się
w mieście trupów,
gdzie nic się już nie rusza.
Słabe jak ja,
chcą żyć jak ja.
Ale kiedy wybiegnę z miasta trupów,
kiedy żywy człowiek
otworzy mi drzwi żywego domu,
cisną w ogień bluzkę razem z wszami
które jak ja
chciały żyć.
[Wiersz z książki: Anna Świrszczyńska „Świr‟, Budowałam barykadę, Wydawnictwo Literackie, Wyd. II, Kraków-Wrocław 1984, s. 140.
Siedzę przy kompie i obrabiam zdjęcia do Słownika polsko-polskiego. Trafiło akurat na murale o tematyce powstańczej. Infantylizm tych hurrapatriotycznych produkcji sprawił, że sięgnąłem po tom Świrszczyńskiej jako odtrutkę. Być może książka ta powinna być obowiązkową lekturą szkolną razem z Pamiętnikiem z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego?
Co niczego jednak nie przesądza... Szkolną lekturą przez wiele lat było opowiadanie Zofii Nałkowskiej Kobieta przy torze, gdzie zbiegłej z transportu Żydówce nikt z Polaków obserwujących tę sytuację nie udziela pomocy, co opisane jest wprost i bez eufemizmów. I co? „I wtedy mama powiedział brzydkie słowo‟ - by zacytować jedno z opowiadań o Mikołajku Rene Goscinnego.]