Grzegorz Wróblewski
17 DNI
środa: buntuje się serce i lewa ręka (reklamy wieprzowiny
i ananasów
w puszce),10 piw, “Hokus pokus” Kurta Vonneguta, telefon
do Clausa
w sprawie jego idiotycznego, ryżego zarostu, ponowne
konflikty
z otoczeniem
czwartek: nadal ból serca (pismo “Pomerania” z Gdańska,
reklamy butów),
tylko 3 piwa, ciąg dalszy Vonneguta, który zaczyna
(niestety) nudzić,
sztorm
piątek: serce przestało boleć (pocztówka od znajomych z
Aalborga),
dzień bez alkoholu, “Kowal z Podlesia Większego” -
przyjemna
opowiastka Tolkiena
sobota: drętwienie rąk (pusta skrzynka), wino w
olbrzymiej ilości,
niepotrzebne telefony, sprzeniewierzenie większej sumy
pieniędzy,
za ścianą znów szepty
niedziela: ponownie lewa ręka i ból serca (pusta
skrzynka), kac moralny
i cielesny, “Psie serce” Bułhakowa, telefon od Torbena
dot. mojego telefonu
do niego z dnia wczorajszego, skrytka pod kołdrą,
depresja, wilgoć
poniedziałek: ból serca (zawiadomnie w sprawie remontu
klatki schodowej),
kilka kontrolnych piw dla zbadania stanu organizmu,
trochę lepsza
koncentracja, w związku z tym “Oda do Walta Whitmana”
(Lorca),
potem A. Lenartowski i jego “Święta Teresa z Lisieux”:
Cud jako negacja, to jasne.
wtorek: ból serca i drętwienie rąk (list od przyjaciela z
Polski, reklamy
mięsa), żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym, zero
piwa i papierosów
środa: tabletki na obniżenie ciśnienia (pusta skrzynka),
halucynacje (czyli
pseudopercepcyjne wrażenia występujące bez obiektywnych
bodźców
zewnętrznych), program o manatach (ssakach z rzędu syren)
czwartek: drętwienie rąk (lokalna gazeta), “Jakżeż ja się
uspokoję”
(rękopis - kartka papieru 21x13,1 cm.) Stanisława
Wyspiańskiego:
…jakżeż ja się uspokoję… , no właśnie, ale tylko
jedno wino
z tej oczywistej okazji
piątek: ból serca, drętwienie rąk (list od siostry z
Warszawy, reklama pizzy),
przejście z alkoholu na haszysz jest zbawienne, ale tylko
przez kilkanaście
minut, potem znowu psychiczna pustynia…, korzenie o
ludzkiej postaci
sobota: ból serca (reklamy mięsa i samochodów),
“Jednolita teoria
czasoprzestrzeni” Adama Wiśniewskiego-Snerga, sucha
pszczoła
niedziela: serce przestało boleć (pusta skrzynka), czy
kiedyś odwiedzę
(khana pauroti, khana, khana…) Prawdziwe Góry?
W tym moim przeklętym stanie?
poniedziałek: pulsowanie głowy, ciśnienie? (list z
Akademii),
bardzo spokojny (w końcu!) dzień, rozmawiam ze swoimi
roślinami,
głaszczę ich liście i podlewam je wodą,
tympanon z Dawidem i Betsabe (Trzebnica)!
wtorek: ból serca (pusta skrzynka), nerwowy poranek,
potem wiadome
rozwinięcie, na koniec senne majaki, czyżby maska
mrugnęła okiem?
środa: drętwienie rąk (pusta skrzynka), w tym układzie
tylko
Robert Louis Stevenson i Lloyd
Osbourne: - Amen - dodał wuj Ned.,
próbuję wydostać się na powierzchnię, coś tam (jednak)
mnie korci,
jeszcze nie nadszedł czas!
czwartek: ponownie lewa ręka (rachunki za mieszkanie),
pijemy dlatego, że nie mamy nic innego do roboty - mówi Flemming
(jemu nigdy nie urywa się film)
piątek: ból serca (pusta skrzynka)...
[Mój ulubiony zapis z Kopenhagi (lub ściślej rzecz ujmując - zdecydowany faworyt wśród ulubionych zapisów). Oczywiście można go też znależć w amrykańskim wydaniu, które co dopiero opublikowała oficyna Zephyrpress. Książka stoi sobie na regale vis a vis łóżka i codziennie rano otwierajac oczy spoglądam na elewację kamienicy przy Amagerbrogade...