środa, 29 czerwca 2011

Komorów, 25.06.2011



Jechałem na rowerze w kierunku Wałbrzycha i przed Świebodzicami, po lewej stronie drogi zobaczyłem przysadzisty budynek o kształcie wieży. Zboczyłem więc w najbliższą przecznicę, żeby go obejrzeć z bliska. Boczna droga do wsi o nazwie Komorów, po której teraz jechałem, zrobiona była z betonowych płyt, przypominających nawierzchnię starej A czwórki, budowanej jeszcze za Hitlera. Betonowa droga do wsi? Niesamowite, pomyślałem. Jednakże trakt ten nie prowadził bynajmniej w kierunku gospodarskich zabudowań. Tylko do zespołu olbrzymich budynków majątku rolnego.  Zobaczyłem dziurę w murze i przeprowadziłem przez nią rower. Po chwili znalazłem się na kompletnie opustoszałym gumnie o rozmiarach boiska do footballu, które z trzech stron otaczały potężne stajnie, stodoły, magazyny, a od zachodu, budynek zrujnowanego pałacu, za którym rozpościerał się zdziczały i zarośnięty kompletnie ogród. Zapewne w latach 1945-1989 funkcjonowała tu instytucja gospodarcza o nazwie PGR, o czym zresztą świadczył tragiczny stan tego obiektu. Było sobotnie popołudnie, na pałacowym ganku najwyraźniej dochodziło do konsumpcji napojów wysokoprocentowych, jednakże moje przemieszczanie się po terenie tego obiektu i proceder robienia zdjęć (wprawdzie komórką), nie zwracał niczyjej uwagi.


Przy okazji tej eskapady (potem dotarłem do wspomnianej wcześniej wieży, przebudowanej całkiem udanie na dom mieszkalny) i później w trakcie zrzucania zdjęć na netbooka i ich oglądania, przypomniał mi się fenomenalny projekt Wojciecha Prażmowskiego pt. „Biało-czerwono-czarna”. Podczas realizacji tego cyklu, Prażmowski podróżował na motorowerze (ew. dowoził samochodem ten środek lokomocji w interesujący go teren, a potem się na niego przesiadał). Decyzja o wyborze takiego właśnie sposobu przemieszczania się była jak najbardziej trafna i wydatnie wpłynęła na kształt samej serii oraz wykonywanych zdjęć. Z tego co pamiętam, tereny Dolnego Śląska nie zostały przez autora „Biało-czerwono-czarnej” specjalnie spenetrowane. Specjalnie spenetrowany, zanalizowany czy skomentowany, nie został także sam projekt Prażmowskiego, a była to pierwsza od dłuższego czasu, tak duża fotograficzna akcja o dokumentalnym charakterze, mająca za swój temat wygląd (współczesnej wówczas) Polski. Pamiętam, że czekałem wtedy na jakiś tekst krytyczno-analityczny, który by się ukazał na łamach Gazety Wyborczej lub dającej się wówczas jeszcze czytać – Rzeczpospolitej i… jak się słusznie domyśla czytelnik tego posta, NIE DOCZEKAŁEM SIĘ. Nic, zero, null. Podsumowująca projekt wystawa miała miejsce w Muzeum Miejskim w Częstochowie, przy tej okazji nakładem wspomnianej instytucji ukazała się beznadziejnie wydana książką (fotografie wydrukowano z jednego przejazdu), a w przedmowie autorstwa Elżbiety Łubowicz, jeż pierwszym zdaniu tego tekstu znalazło stwierdzenie, że między dawniejszymi fotografiami Wojciecha Prażmowskiego, zawartymi w wystawie „100 fotografii”, a nowymi, składającymi się na cykl „Biało-czerwono-czarna” jest taka różnica, jak między poezją a prozą (sic!).

wtorek, 28 czerwca 2011

Tutaj! samochód na kredyt (Wałbrzych, 27.06.2011)


[Przy okazji grzebania w menu telefonu, zorientowałem się, że do tej pory fotografowałem w opcji "portretowej"... No więc, natychmiast przełączyłem Nokię na "zdjęcia krajobrazowe". Taaa... Funkcja ta polega na obrocie obrazu o 90 stopni w prawo...
Bardzo spodobało mi sie to szybkie pstrykanie. Przeglądnąłem więc od razu ofertę tzw. "bezlusterkowców" i natknąłem się na bardzo interesujące urządzenie o nazwie Sony NEC C3 z matrycą 16,2 Mpix. Szkoda tylko, że jedyny obiektyw typu pancake do niego ma ogniskową 16mm.]

piątek, 24 czerwca 2011

BOŻE CIAŁO (23.06.2011)


[Bolesławice]
  
[Bolesławice]

[trasa kolejowa Świdnica-Jaworzyna Śląska]

[Jaworzyna Śląska]

[Jaworzyna Śląska]

[Jaworzyna Śląska]

[DK 382]


[DK 382]

[Strzegom]

[Strzegom]

[Strzegom]

[DK 374]

[DK 374]

[Rogoźnica]

[Rogoźnica]

[Rogoźnica]

[Rogoźnica]

[Rogoźnica]

[Rogoźnica-Gros Rosen]

[Rogoźnica]

 [DK 374]

 [DK 374]

 [DK 374]

[Strzegom-DK 5]

środa, 22 czerwca 2011

2.0 mega pixel


Świdnica, 22.06.2011

Ostatnio wyprałem razem ze spodniami swoją komórkę. A z nią m.in. 200 numerów zapisanych w pamięci telefonu... Kiedyś wyprałem Siemensa C45 i ten po wysuszeniu działał, chociaż nie dzwonił. Natomiast moja Nokia, do której byłem bardzo przywiązany symbolicznie - ponieważ kupiłem ją w drodze powrotnej z Warszawy w grudniu 2008, gdzie w firmie Book & Art nadzorowałem produkcję wydruków na wystawę "Niewinne oko nie istnieje" w Atlasie Sztuki w Łodzi - padła na amen. I na nic zdało się suszenie suszarką do włosów oraz próby reanimacji przy pomocy ładowarki. Mówi się trudno. No więc za 300 PLN nabyłem kolejny aparat, którym da się nawet robić zdjęcia, albowiem jest wyposażony w matrycę (cytuję z obudowy) 2.0 mega pixel. Czyli tyle, ile - jak mi się zdaje - miały Canony specjalnie wyprodukowane na olimpiadę zimową w Nagano w 1998.

wtorek, 21 czerwca 2011

„MACEWY CODZIENNEGO UŻYTKU” Łukasza Baksika w Muzeum Etnograficznym w Krakowie.



Wernisaż o 25 czerwca o godz. 14:00 w budynku przy ulicy Krakowskiej 46.

Zapraszam też na anonsowaną na tym zaproszeniu dyskusję z udziałem autora projektu i moim, którą moderować będzie Jakub Janiszewski. Miejsc tego wydarzenia, to Synagoga Kupa, ul. Miodowa 25 w Krakowie. Start o 16:00 we wtorek 28 czerwca.

czwartek, 16 czerwca 2011

Recenzja „Kalwarii” w Arteonie


Dotarł do mnie właśnie styczniowy numer Arteonu z recenzją „Kalwarii” pióra Magdaleny Wróblewskiej (Dzięki Magda!). Więc za uprzejmą zgodą redakcji oraz autorki, zamieszczam poniżej skany tego artykułu.



środa, 15 czerwca 2011

PU...A DRINK BAR (Bytom-Łagiewniki)



Bytom-Łagiewniki, ul. Armii Krajowej, lato 2001

Nie byłem pewny tej lokalizacji i obstawiałem raczej Szombierki (bo już nie pamiętam za dobrze trasy przejechanej 25 lipca 2001), tymczasem maps.google.com skierował mnie do Łagiewnik...

niedziela, 12 czerwca 2011

SYMULACJA


Oglądałem wczoraj przez chwilę konwencję wyborczą Platformy Obywatelskiej i akurat trafiłem na spektakularny moment wystąpienia Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która ma startować w najbliższych wyborach z listy tej partii. Niesamowite! Autorka bardzo sprawnie prowadzonej kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego, wprawdzie przegranej, ale zaledwie kilkoma punktami procentowymi, przechodzi teraz pod skrzydła tak krytykowanego wcześniej ugrupowania…
I sytuacja ta przywiodła mi na myśl postać Clausa Schenka Grafa von Stauffenberg, który, mimo że w ramach operacji „Walkiria” chciał zgładzić Führera Tysiącletniej Rzeszy, był przecież dość obmierzłym niemieckim nacjonalistą o konserwatywnych poglądach. Może teraz trochę przesadziłem, Pani Joanna nie jest konserwatystką ani nacjonalistką, ale prowadząc kampanię wyborczą Kaczyńskiego, nie była też naiwna czy źle poinformowana, więc by użyć popularnego powiedzonka dotyczącego związków międzyludzkich: „widziały gały, co brały”.
I przyszła mi do głowy, czytana dawno temu „Ameryka” Jeana Baudrillarda, konkretnie rozdział pt. „Koniec potęgi?” poświęcony prezydenturze Regana, gdzie można trafić na fragmenty, odnoszące się – jak myślę - do wspomnianej sytuacji:

Rządzić oznacza dzisiaj proponować możliwe do zaakceptowania oznaki wiarygodności. Tak jak w reklamie i z tym samym skutkiem: jest nim powszechna zgoda na pewien scenariusz, obojętnie – polityczny czy reklamowy. Scenariusz Regana to dwa w jednym i dlatego jest to scenariusz zwycięski.
(…)
Ten dotyczący symulacji concensus jest mniej kruchy niż może nam się wydawać, ponieważ w tylko niewielkim stopniu podlega próbie politycznej prawdziwości. Wszystkie nowoczesne rządy wymagają pewnej matastabilności politycznej, by móc urabiać reklamowo opinię publiczną. Ich potknięcia, skandale, porażki nie pociągają już za sobą katastrofy. Najważniejsze jest to, by rządy zostały uznane za wiarygodne, a opinia publiczna doceniła podjęty w tym celu wysiłek. „Reklamowy” immunitet rządu przypomina ten, którym cieszą się słynne marki proszków do prania.

sobota, 11 czerwca 2011

EMANUELLE (Bytom)


Bytom, 25.07.2001

Przy okazji, odszukałem w notatkach datę wykonania zdjęć w Bytomiu, Biskupicach i Zabrzu. Środa 25 lipca 2001.

czwartek, 9 czerwca 2011

USŁUGI KRAWIECKIE DAMSKO-MĘSKIE (Bytom)


Bytom, 2001

Latem 2001 (jak ten czas leci...) też odczuwałem przesyt monochromem. Akurat  przełom  2000/2001 (jesień/zima/wiosna) podczas pracy nad Czarno-Białym Śląskiem był bardzo intensywny i owocny. No i latem postanowiłem popracować w kolorze, co zbiegło się też z okazyjnym kupnem w sklepie Foto-Focus (mieścił się przy ul. Smoleńsk w Krakowie) kilkunastu rolek filmów Fuji i Agfy o czułości 400 ASA. Miałem wtedy pewien konkretny pomysł na serię zdjęć, ale o tym w następnym odcinku ;)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Zabrze-Poremba, ul. Wolności, 30.12.2003





No więc, jak już pisałem wcześniej, zmęczony kwadratami, a przede wszystkim monochromem, zakończywszy jesienią 2003 pracę nad „Czarno-Białym Śląskiem”, nabrałem ochoty na fotografowanie w kolorze. W przedostatni dzień roku wybrałem się w znane mi dobrze okolice Zabrza, żeby spróbować, czy barwny negatyw sprawdzi się (dla mnie) w przypadku takiego tematu. Aura była pochmurna, od czasu do czasu popadywał deszcz, w sumie było dość ciemno raczej (jak to zimą na Śląsku), ale pomimo tego, zdjęcia robiłem tylko z ręki. W sumie naświetliłem wtedy 4 rolki Superii 800. Efekty mi się spodobały, więc postanowiłem kontynuować pracę, ale jednak średnim formatem. Przypomniałem sobie o tych fotografiach ulicy Wolności sprzed prawie 8 lat, jadąc tamtędy tydzień temu i obserwując gotowy do oddania odcinek DTŚ w kierunku centrum Zabrza. Widoczne na fotografiach domy rozebrano jakoś na przełomie 2004/2005, właśnie ze względu na budowę wspomnianej drogi.

sobota, 4 czerwca 2011

DEMOBILE (30.07.2003)


Żuk A11

Żuk A11

Żuk A11

Niesamowita wprost ilość zdezelowanych żuków i nys, od razu rzuciła mi się w oczy na ulicach górnośląskiej konurbacji. Ale akurat w okolicach 2003 zaczął się chyba ten intensywny import demobili zza zachodniej granicy, które w szybkim tempie zastąpiły peerelowski jeszcze wynalazki. A teraz patrząc na te zdjęcia, zrobione zaledwie 8 lat temu, myślę o widocznych na nich pojazdach z pewnym sentymentem. Bo przecież właściwie całe moje życie obserwowałem Żuka A11 (produkcja: 1970-1998) czy Nysę 522 (1971-1994) i ich wcześniejsze wcielnia (A03 i 501), które przez te lata zewnętrznie bardzo mało się zmieniały (tak jakby nie istniał upływ czasu) i były dosłownie wszędzie... Sprawdzając w necie modele i daty produkcji, zaskoczyło mnie jednak, że trwała ona tak długo w latach '90 ubiegłego wieku. Czyli widoczne na fotografiach auta, niekoniecznie były wtedy tak stare, na jakie wyglądają. 

Volkswagen Transporter T3

Nysa 522 mikrobus

Nysa 522 towos