niedziela, 18 sierpnia 2019

(Jej maniera, by wskazywać chłopom ich miejsce)

Elena Fanailova

DRUGA BABKA

W dzieciństwie jej nie lubiłam
Cały czas milczała lub żartowała posępnie
Jej rosyjski (w istocie krymski Grek
Po dziadku) dostał się do niewoli pod Smoleńskiem
I zginął w koncentraku w 44.
Tak to później ustalił ojciec chrzestny
Mojego brata.
Fotografię nagrobka przysłała
Lena Isajewa.
Jej dziadek też tam pochowany.

Na nas, dzieci, nie zwracała uwagi
Interesowała się tylko swoją krową
Doić wstawała o 4 rano

Jej modlitwy przed papierowymi ikonami
Mikołaja Cudotwórcy i Bogarodzicy
Obłożonymi tanią sztywną folią
Po prostu mnie przerażały
Kubek ciepłego mleka o 6 rano
Drażnił
Szczególnie pyłki w kubku
Ale w ogóle smak mi 
odpowiadał, i znosiłam to
Poranne przebudzenie, by zasnąć później
Do wspólnego rodzinnego wstawania
Zazwyczaj o dziewiątej

Dzięki bogu potrafię doić
I znam w mowie niemiecki
Ona najpierw przeżyła kolektywizację
Gdy ją, córkę rozkułaczonego charkowskiego chłopa,
Posłali do niemieckiego koncentraka w Rosji
A potem żyła pod okupacją

O tym, jak samoloty nadlatywały nad Don
Jak bombardowały mosty
Jak potem dobrzy byli Niemcy i Węgrzy
I jak chłopcy ślizgali się na trupach,
Oblanych wodą, jak na sankach
Tego dowiedzieliśmy się z bratem dopiero od ojca

Ręce miała suche i żylaste
Nigdy mnie nie obejmowała
A gdy obejmowała, lepiej by było bez tego
Jej odciski drapały mi plecy
Dotykanie jej nie było przyjemne
A ona sama też tego nie chciała

Gotowała okropnie
Wszystko, oprócz uchy.
Także barszcz, co u Ukrainki dziwne.
Jej śniadania były szybkie
Jej serniki zawsze przypalone
To dziecku wystarcza, by się bać takiej babki

Ale gdy dorosłam
Coraz bardziej mi się podobał
Jej mroczny autyzm
Jej żelazny charakter
Jej maniera, by wskazywać chłopom ich miejsce
I nie bać się ich alkoholowej bezmyślności
Zdałam sobie z tego sprawę gdy miała 11 lat

Jej drugi mąż był pijaczkiem
Ze zruszczonych jeszcze w XVIII wieku Niemców
Jej wioskę podzielono między Moskali i chochołów
Zwanych tak po przodkach, bez emocji
Po ojcu nosiła nazwisko Pjanycja
Zaś potocznie - Pietrowa

Dziadka Piotra ukrywała
W swojej piwnicy niemal do wojny
Póki nie umarł
Pochowali go w ogrodzie
Zbiegł z etapu na Sołowki
Na etapie umarła jego matka
Ojciec opowiadał potem, że na południu
Obwodu woroneżskiego
Służby specjalne pracowały niedbale

I co mam teraz odczuwać, co?

Babka zręcznie oprawiała ryby
Jazgarze, leszcze i karasie
Złowione przez synów w Donie
W procederze drobnego kłusownictwa

Z ojcem jeździliśmy do niej
Stateczkiem z woroneżskiej przystani
Przez sinozielone śluzy

Serce dziecka zamierało
Gdy one opadały i wznosiły się
Wśród ogromnych kredowych gór

Do dziś mi się śni
Że lekko, jak mocna ryba,
Przepływam przez ten gęsty świat wielkiej europejskiej rzeki,
Z jej wodnymi wrotami i wodorostami,
Z zatopionymi statkami, z głębokowodnymi skrytkami,
Plamami mazutu i benzyny
Z peronami i przystaniami, żeby dotrzeć do niej po Donie, do jej białego
       ukraińskiego domu
Z malwami przy parkanie

2014

[Wiersz w mistrzowskim przekładzie Leszka Szarugi z książki: Elena Fanailova, Szybki numerek w hotelu Europa, Instytut Mikołowski, Mikołów 2019, s. 40-42. 
A ja tymczasem skończyłem wstęp do SŁOWNIKA POLSKO-POLSKIEGO... Wyszło 22.439 znaków i jak myślę wystarczy. W związku z czym, niejako z rozpędu przepisałem ten dość długi wiersz rosyjskiej poetki. Elena Fanailova powinna mieć wydaną w Polsce grubą książkę, najlepiej w wersji dwujęzycznej. A czy tak się stanie w najbliższym czasie? Nie sądzę...]