poniedziałek, 23 stycznia 2017

Wojciech Kozłowski przerywa milczenie

na swoim blogu. Co mnie cieszy, bo lubiłem zaglądać i czytać. A wpisy są tam nieszablonowe, choć tropicielom WIELGIEGO ZPIZGU w polskiej sztuce mogły się nie podobać ;)
Ale ja nie o tym chciałem... Przerwa na moim poletku spowodowana była intensywną działalnością przy przedsięwzięciu, nad którym pracuję od jesieni 2014. Mam już dość sporo materiału z terenów południa Polski, więc teraz przyszła pora na eskapady w kierunku północnym. Czego - przy wektorze skierowanym lekko na wschód - dokonałem w dniach 20-22 stycznia, pokonując przy tej okazji ok. 1600 kilometrów.
No i z tej podróży, tudzież obserwowania krajobrazu ojczystego oraz słuchania zamieszkujących go obywateli (ciągle jeszcze III RP, ale chyba już w pół kroku ku mk. IV), nasuwa mi się smutny wniosek, że polska sztuka współczesna ma zasadniczo lub serdecznie w dupie rodzime realia i wizualia...
Drugi wniosek, także niespecjalnie wesoły, jaki objawił mi się po wizycie w pizzerii U Grubego Benka w Augustowie dotyczy Marka Koterskiego, który może nie jest wybitnym reżyserem filmowym, ale jego obraz Dzień świra jest filmem absolutnie genialnym! We wspomnianym wcześniej lokalu miałem okazję obserwować i podsłuchiwać (- nie było to jakimś nadużyciem z mojej strony, bo darli ryja ile wlezie...) lokalną gimbazę w różnych stadiach wiekowego zaawansowania i jedyna rzecz, jakiej Koterski nie pokazał, czy raczej nie przewidział, to moda na noszenie tzw. odzieży patriotycznej, kurwajapierdolę...
I jeszcze w kwestii genialności, chciałbym na koniec po raz kolejny powiedzieć, że wiersz Krzysztofa Jaworskiego Jesień stulecia zalicza się do tej kategorii!

Poniżej pocztówka z Suchowoli: