Richard Mosse Al-Faw Palace, Camp Victory, Baghdad, Iraq 2009
Znajomy z Kopenhagi przypomniał mi ostatnio o istnieniu Richarda Mosse’a, wysyłając linka do jego strony, a ja przy tej okazji przypomniałem sobie, że już jakiś czas temu miałem zamiar poświęcić mu posta. Na zdjęcia irlandzkiego fotografa trafiłem poprzez blog Tima Athertona, gdzie zawsze można znaleźć ciekawy wpis dotyczący współczesnej fotografii. W przypadku Mosse’a i jego cyklu „Breach”, poświęconego pałacom Sadama Husseina, autor MUSE-INGS wspominał o tym, że seria ta została wykonana kamerą Phillips 8x10 Explorer, którą mu kilka lat wcześniej sprzedał.
Richard Mosse Saddam's heads, taken from the roof of the Republican Guard Palace, Baghdad, Iraq 2009
Wspomniany cykl Richarda Mosse’a to faktycznie pewnego rodzaju wyłom w sposobie pokazywania obecności amerykańskich wojsk w Iraku. Pomyślmy, jak do tego zabrał by się typowy fotoreporter, pracujący dla agencji prasowej? Nie trudno to sobie wyobrazić, uzbrojony w szerokokątne zoomy i baterię fleszy, natrzaskałby nam kadrów z przewaloną perspektywą, walącymi się pionami i papierową głębią ostrości. Z dużym prawdopodobieństwem można też założyć, że to właśnie sposób wykonywania reporterskiego zadania, zdominowałby przekaz wizualny, stając się niejako głównym tematem fotoreportażu. Zresztą po co gdybać, wystarczy przeglądnąć zdjęcia agencyjne…
Richard Mosse Interior of Birthday Palace, Tikrit, Iraq 2009
Tymczasem Mosse, wybierając kamerę 8x10”, która narzuca pewien bardziej statyczny sposób pracy (uniemożliwiający „strzelanie” serii zdjęć bez opamiętania), podczas powolnej procedury ustawiania kadrów, dostrzegł więcej znaczących elementów w ich obrębie, niż ma to zwykle miejsce w przypadku tzw. „fotopstryków”. Oczywiście, sam sposób pracy aparatem wielkoformatowym nie jest żadną gwarancją sukcesu. Niezbędna jest wrażliwość wizualna, owocująca atrakcyjną kompozycją rejestrowanych obrazów oraz… inteligencja – w przypadku wyboru tematu cyklu, układu zdjęć i sposobu jego prezentacji odbiorcom. Jak się czytelnik tego wpisu słusznie domyśla, obu wspomnianych cech, autorowi „Breach” nie brakuje (o czym przekonać się też można podczas lektury wywiadu, zamieszczonego na BLDG BLOG).
Richard Mosse Birthday Palace Interior, Tikrit, Iraq 2009
Oglądając kilkakrotnie serię Mosse’a, zwróciłem uwagę na widoczny w tych kadrach aspekt – nazwijmy go tak – imperialnego neokolonializmu w wydaniu administracji USA (z czasów prezydentury George'a W. Buscha). Przestrzeń pałaców Saddama Huseina, budowanych w każdym większym mieście Iraku, podczas jego dyktatury, zawłaszczona jest tutaj przez przedmioty należące do okupanta, które rozlokowano w tych budynkach ze sporą dozą nonszalancji (typowej dla zwycięzcy). Według słów autora omawianego cyklu, amerykańskie wojska wykazywały swoistą predylekcję do umieszczania swoich baz czy też posterunków, właśnie w rezydencjach ex-dyktatora.
Richard Mosse Al Faw Palace, Camp Victory, Iraq 2009