Prawie przez tydzień w ramach przedłużonego weekendu, przebywałem z rodziną w miejscu o nazwie Kruszyniany, tuż nad granicą białoruską. Co za rozkosz! Bez telewizora, komputera i gazet! Dużo przez ten czas jeździliśmy po okolicy, odwiedzając Tykocin, Sejny, Orlę, Narewkę, Supraśl, a przede wszystkim położone w pobliżu Krynki. Te podróże przebiegały trochę tropem moich wojaży sprzed 2-3 lat, kiedy fotografowałem opuszczone synagogi do projektu „Niewinne oko nie istnieje” (przez ten krótki czas, kondycja wspomnianych obiektów, nie uległa jakiejś poprawie, wręcz przeciwnie nawet). Planując powrotną trasę do Krakowa, nadłożyliśmy trochę drogi, żeby przejechać przez Goniądz, Radziłów i Jedwabne, czyli miejscowości, znane z pogromów żydowskich sąsiadów, jakie miały tam miejsce wczesnym latem 1941 roku. No cóż, widok jaki przedstawia współczesny Radziłów, jest jak cios między oczy. Byłem tam przez chwilę, jakieś 2 lata temu i teraz miałem dokładnie takie same odczucia. Martwy bezruch i pustka. Na rynku oraz w wybiegających z niego ulicach, rzędy lokali sklepowych, charakterystyczne dla polskich sztetli, w sporej części pozamykane na cztery spusty. Podobne wrażenie sprawia Goniądz. Samo Jedwabne A.D. 2010 (dzięki mediom najlepiej znane z tych podłomżyńskich pogromowych miasteczek), wypada może najbardziej „neutralnie”… ale przy drodze wyjazdowej na Radziłów, vis à vis stacji benzynowej Bliska, natknąłem się na reklamową tablicę komisu z motocyklami, będącą przejawem dość złowieszczego humoru tutejszych mieszkańców.