piątek, 16 lipca 2010

Płonie stodoła i iPhone


No i stodoła spłonęła. Ale nie w okolicach Radziłowa lub Jedwabnego, jak zapowiadał Rafał Betlejewski, tylko we wsi Zawada pod Tomaszowem Mazowieckim. Ponieważ był to „performance”, a nazwisko autora w informacyjnych programach telewizyjnych, poprzedza zawsze słowo „artysta”, więc czemu nie potraktować tej sytuacji kompleksowo symbolicznie? Tak samo zresztą, jak liczby 120 karteczek, co to spłonęły w stodole w Zawadzie,  na których 120 osób napisało, co ma do zarzucenia Żydom.
No więc, pomimo popularności antysemickich stereotypów w na terenie właściwie całej Polski, okolice Tomaszowa Mazowieckiego, to jednak inny „ciężar gatunkowy”, niż Łomżyńskie…
I dodatkowo, ta skromna liczba zaledwie 120 prób ekspiacji…
Na swojej stronie www.tesknie.com Betlejewski pisze, że „Był ubrany w strój nawiązujący do stroju chłopa z lat 40tych”.  Jednak po oblaniu stodoły benzyną (10 litrów) i wejściu do środka, autor przebrał się (w niebieską koszulę oraz szorty w paski), po czym wyjął zapalniczkę i podpalił jedną z karteczek, a potem rzucił ja pod drzwi, po czym „wybił deski w ścianie i wyskoczył na zewnątrz”
No to, skoro jest to sztuka i performance (o czym możemy się dowiedzieć z TVN24 i Polsat Info) potraktujmy także te momenty, jako „znaczące”, pamiętając oczywiście o „symbolice ognia” używanej tutaj przez Betlejewskiego i o tym, jak w praktyczny sposób była ona wykorzystywana np. w czasie pogromów.
Tu muszę zaznaczyć, że nie byłem w Zawadzie, a realizację akcji „Płonie stodoła” znam z wizualnych relacji, jakie znaleźć można w sieci.
I oglądając sekwencję zdjęć w Gazecie Wyborczej (autorstwa Rafała Klimaszewskiego), zwróciłem uwagę na szybkość oraz skalę działania ognia i pomyślałem wtedy o ogromie cierpień, jakich musiały doświadczyć zamknięte w stodole ofiary.
Akcja Betlejewskiego, przynajmniej intencjonalnie, nie była jednak rodzajem wizji lokalnej…
O czymś takim przekonać może portret autora, pardon! – „artysty” na tle płonącej stodoły, który umieścił na swojej stronie. Można przypuszczać, że musiał szybko pędzić do fotoreportera, żeby ta drewniana konstrukcja widoczna w portretowym tle do szczętu się nie sfajczyła.

Na youtubie jest też film z akcji, nakręcony ręką Betlejewskiego. Polecam uwadze jego końcową sekwencję, gdzie już w końcowej fazie ewakuacyjnego biegu, pojawiają się napisy:
podczas ucieczki ze stodoły
z ręki wyślizgnął mi się iPhone
spłonął w środku
proszę więc do mnie nie dzwonić.
Oponenci Rafała Betlejewskiego wytykają często jego akcjom oraz performance’om copywriterstwo i… niestety jest tu coś na rzeczy.