[Włocławek, Bulwary Marszałka Józefa Piłsudskiego, 14.04.2019 ]
Wczoraj w drodze powrotnej z Gdyni. Rok temu wypatrzyłem to miejsce na moście, ale wtedy byłem tu przed południem, a ponieważ musiałem jechać dalej, więc nie mogłem poczekać aż reflektor znajdzie się we właściwej pozycji. Po zrobieniu zdjęcia poszedłem coś zjeść... Zobaczyłem szyld anonsujący "placek wolności" czyli "polską pizzę" (sic!), więc wszedłem do przybytku oferującego te specjały i to był błąd. Na pewno za proces rośnięcie ciasta tego czegoś, co miało być rodzimą pizzą i emanacją wolności, odpowiadały nie drożdże, a jakieś substancje chemiczne (zaimportowane nie daj Boże z Niemiec...). Jeżdżąc po Polsce często zamawiam pizzę Mergheritę, bo jest to zwykle jedyne dostępne wegetariańskie danie poza ruskimi pierogami, więc mam pewne rozeznanie w tym, jak można spieprzyć tę genialną potrawę z Włoch rodem. Wydawało mi się jednak, że nic już nie jest mnie w stanie zaskoczyć. Nikt jednak nie powinien ignorować hiszpańskiej inkwizycji... "Polska pizza" i "placek wolności" jakoś idealnie łączą mi się z tym panem w białym stroju, co go przedstawiono na muralu.