Mała tura wystawowa (z 12 października).
Na pierwszy ogień Galeria Camelot, a w jej salach: „Czas. Ludzie. Wydarzenia. Rok w fotografii Gazety Wyborczej” - KICHA!
Tego się oczywiście można było spodziewać. Bo czy czegoś innego? Po Krzysztofie Millerze oczekiwałbym jednak nieco więcej… I na pewno nie pracy wykonanej w technice mokrego kolodionu. Tak w ogóle, czy to nie skandal, że ten świetny fotograf nie ma do tej pory własnego albumu?!
Tego się oczywiście można było spodziewać. Bo czy czegoś innego? Po Krzysztofie Millerze oczekiwałbym jednak nieco więcej… I na pewno nie pracy wykonanej w technice mokrego kolodionu. Tak w ogóle, czy to nie skandal, że ten świetny fotograf nie ma do tej pory własnego albumu?!
Potem - Pasaż 13, czyli Likus Koncept Store i tu na I kondygnacji pokonkursowa wystawa Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Prasowej – Grand Press Photo 2010 - KICHA DO KWADRATU!
Ale i też bez zaskoczenia. Przy okazji, zwycięskie zdjęcie Tomasza Tomaszewskiego z procesji Bożego Ciała w Lipinach powiększone do sporych rozmiarów (60x90cm? A może więcej?) ujawnia nieznośną pikselozę, aczkolwiek o żadnym fotomontażu nie może być tu mowy - co po werdykcie zarzucano autorowi. 12 Mpx Nikona D3 przy takich rozmiarach wydruku wyraźnie nie dają już rady… Tymczasem powiększane także z klatki 24x36mm - tyle że filmu, a nie matrycy i RAWa – zdjęcia Jordi Sociasa, jakie można zobaczyć w Galerii Pauza, mimo umownej ostrości przy rozmiarach odbitki 100x150cm i sporego ziarna, da się oglądać i DO TEGO Z PRZYJEMNOŚCIĄ.
Ale i też bez zaskoczenia. Przy okazji, zwycięskie zdjęcie Tomasza Tomaszewskiego z procesji Bożego Ciała w Lipinach powiększone do sporych rozmiarów (60x90cm? A może więcej?) ujawnia nieznośną pikselozę, aczkolwiek o żadnym fotomontażu nie może być tu mowy - co po werdykcie zarzucano autorowi. 12 Mpx Nikona D3 przy takich rozmiarach wydruku wyraźnie nie dają już rady… Tymczasem powiększane także z klatki 24x36mm - tyle że filmu, a nie matrycy i RAWa – zdjęcia Jordi Sociasa, jakie można zobaczyć w Galerii Pauza, mimo umownej ostrości przy rozmiarach odbitki 100x150cm i sporego ziarna, da się oglądać i DO TEGO Z PRZYJEMNOŚCIĄ.
W końcu Galeria ZPAF i ska: wystawa zdjęć Joanny Piotrowskiej pt. „5128” – WIELCE POZYTYWNE ZASKOCZENIE!
Joanna Piotrowska, z cyklu 5128
Fotografie przedstawiają zielone leśne gęstwiny, a w tym skłębieniu gałęzi pojawiają się kwitnące konary owocowych drzew. Przystanąłem i od razu przyszło mi do głowy, że praca Piotrowskiej dotyczyć może terenów skąd kogoś wysiedlono i… oczywiście trafiłem. Jej zdjęcia wykonane zostały w Bieszczadach, gdzie w 1947, przed akcją o kryptonimie "Wisła" naliczono właśnie liczbę 5128 domów. Podczas wspomnianych działań, ochrzczonych (jakże symbolicznie) nazwą "kólowej rzek polskich", z terenów tych wysiedlono Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków, a wszystko to w ramach „walki” z UPA i OUN (deportacje dotknęły 140.000 osób),
Kiedy pracowałem nad „Niewinnym okiem” i podróżowałem przez tereny na pograniczu województwa lubelskiego oraz podkarpackiego, tuż zaraz za Tarnogrodem, napotykać zacząłem wsie z opuszczonymi cerkwiami (zwykle w dość kiepskim stanie). Były to zazwyczaj osady terytorialnie dość spore, z wyraźną siatką ulic i brakiem gęstej zabudowy, zwykle z opuszczoną cerkwią, ruinami synagogi czy też śladami sztetla i najmniejszą w tym zestawieniu - bryłą kościoła katolickiego.
Jadąc wtedy drogą na Stary Dzików i dalej w kierunku Cieszanowa, zastanawiałem się, kiedy ktoś w końcu zrobi fotograficzny projekt na temat akcji „Wisła” i jej skutków, jakie można dostrzec np. w krajobrazie południowo-wschodniej Polski.
Zdjęcia Joanny Piotrowskiej to udane podejście do tego, wcale nie łatwego tematu, a zarejestrowane przez nią kadry posiadają też - co nie jest bez znaczenia - sporą wizualną atrakcyjność.