Julia Hartwig
MÓWI CZARNOSKÓRY
EMIGRANT MIESZKAJĄCY W SZWECJI
Ta jasność w oknach i tysiące lamp.
Ta elektryczność jest jak spieniona woda.
Tu żyje się w pełnym świetle nie osłoniętym
liśćmi ani firankami.
O, to życie jest dobre. To życie jest godne.
I jakże godność ta jest w smutku pełna,
kiedy wznoszę się windą w górę, z torbą zakupów w ręce, ubrany w porządne buty
i kurtkę okrywającą ramiona wystawione niegdyś na słońce.
Pozostanę już zapewne do końca życia na tej
ziemi tak porządnie zagospodarowanej, gdzie kępy brzóz rozjaśniają ciemną
zieleń świerkowych lasów i i przebłyskują wśród pól niebieskie jeziora we
mgłach i gdzie drapieżne skały pokazują spod traw swoje zęby i pazury jak
wielki zwierz prehistoryczny.
Któregoś dnia zwierz ten otrząśnie się ze
wszystkiego, co go przytłacza, zwalając w gruzy domostwa i depcząc pnie drzew,
i podniósłszy łeb w ołowiane niebo i ze straszny rykiem ogłosi dzień
Apokalipsy.
[Z książki Czułość wydanej przez Znak w 1992 roku.]