Czyli dwa wiersze z rewelacyjnego tomu Krzysztofa Jaworskiego "Kameraden". Książki którą mało kto zna, ponieważ pewne miniaturowe i nie istniejące już (na szczęście) wydawnictwo z Krakowa, wydało ją w śladowym nakładzie w 1994 roku, orzynając przy tym autora z przyznanej na tę publikację dotacji...
A więc najpierw mój ulubiony wiersz "Krajobraz azjatycki", a potem "Zmierzch".
Miłej lektury w końcu 2010 i na "nowy" 2011:
Krzysztof Jaworski
KRAJOBRAZ AZJATYCKI
Najdłuższa jest ulica Armii
Czerwonej. Ciągnie się od lewej do prawej albo
z góry na dół. Ja tam nie mieszkam,
ale są tacy co pytają o drogę.
Między pustką a ciemnością, mówię wtedy.
Od pustki po ciemność rozciąga się ulica
Armii Czerwonej. Ale ja tam nie mieszkam.
Bliżej ciemności skręcam w rozpacz,
tu gdzie kiwa się księżyc. Bo nawet na księżycu,
myślę, musi być ulica Armii
Czerwonej, od horyzontu po horyzont.
Jak tęcza.
*
ZMIERZCH
Noc wyciąga dolara i przylepia go
na spoconym czole nieba. Biedni uśmiechają się
do bogatych bo nie mogą
kopnąć ich w dupę.
Nic za darmo.
Jestem zmęczony. Dzisiaj przez długie godziny
nawoływałem do zamieszek, roznosząc ulotki
deszczu. Niebo było złowrogie.
Trzymałem pięść wzniesioną
na wysokości czaszki.
Maszerowałem po pokoju.
Kto zamyka oczy dnia?
*