sobota, 17 sierpnia 2019

(Chodził sobie tamtędy pan prąd)

Edward Pasewicz

La Boqueria

Pan prosiak nie żyje mówi jej matka,
trup migocze jak płomień. Chłodna lada lśni.
Przecięty. Dziewczynka liczy mu zęby
i paluszkiem wskazuje puszkę po mózgu.
Wyjęty. A tu był drut. Mleczny rdzeń
z krwawym żyłkowaniem. Chodził sobie tamtędy
pan prąd i pan prosiak mógł sobie pić mleczko
jak ty. Rzeźnik nic nie rozumie, jesteśmy
na la Boqueria, matka dziewczynki piła kawę
przy Gran Teatre del Liceu. Jest Polką, chociaż
mieszka w Tybindze i kiedy stoję przy nich,
pewnie się nie domyśla, że rozumiem co mówi.
A kiedy prąd już w nas nie mieszka,
wtedy się śpi. Dziewczynka kiwa głową
i pyta gdzie idzie pan prąd, kiedy z niej wychodzi.
Tego nikt nie wie, odpowiada, pewnie tam gdzie chce.

[Wszedłem kiedyś (z pół roku temu) do księgarni w pod Synagogą Wysoką na Kazimierzu w Krakowie, wziąłem do ręki tom Pałacyk Bertolta Brechta Edwarda Pasewicza, który otwarł mi się właśnie na tym wierszu (czyli na stronie 36, a tom wydała w 2012 roku oficyna EMG).  Kupiłem. Książka warta polecenia!]