Po publikacji wpisu o serii KWK Bartosza Dworskiego, Marek Locher napisał do mnie maila (srsly nie da się komentować na blogspocie?) przywołując podobny i wcześniejszy cykl Pit Heads Ireneusza Borowskiego. Historia jest taka, że gdy Bartek podczas któryś konsultacji w Akademii Fotografii w Krakowie, pokazał mi zdjęcia z kopalnianymi wieżami wyciągowymi, powiedziałem mu o istnieniu konkurencyjnego projektu, po czym znaleźliśmy jego stronę w sieci (co trochę trwało, bo zapomniałem nazwiska autora). Ireneusz Borowski expressis verbis przyznaje się do inspiracji działaniami Bernda i Hilli Becherów, a nawet gdyby tego nie wyjawił, to i tak widać to na jego fotografiach z serii Pit Heads. Czy jest w tym coś złego? Nie... sądzę... natomiast sprawa, która mi w tych kadrach przeszkadza, to ich mało zniuansowana szarość, słaby kontrast i dziwna miękkość obrazu. Autor przy pracy nad tym cyklem posługuje się kamerą wielkoformatową 4x5", co przy właściwym naświetleniu negatywu, odpowiedniej obróbce oraz zeskanowaniu go na przyzwoitym skanerze (w sumie może być nawet średniak Epson V700) powinno skutkować obrazami bogatymi w szczegóły oraz półtony... Z takiej kliszy można uzyskać powiększenia rzędu nawet 80x100 cm (oczywiście with a little help from Photoshop) w postaci wydruków lub lambdaprintów świeconych na barycie Ilforda (wersja luksusowa). Gdyby porównać zdjęcia obu autorów, którzy w podobnej konwencji postanowili fotografować kopalniane wieże wyciągowe na Górnym Śląsku, widać wyraźnie jak monochromatyczna technika tuszuje współczesny kontekst rejestrowanych motywów.