Na niemieckim portalu www.faust-kultur.de przy okazji wystawy War hiereine Synagoge? Synagogenbauten in Polen w Kraszewski-Museum w Dreźnie ukazał się artykuł dr Stefany Sabin, poświęcony projektowi Niewinne oko nie istnieje. Zapraszam do lektury!
W najnowszym kwartalniku Herito (nr 13/2013) natomiast można przeczytać mój szkic Po co tworzyć fotograficze "archiwum rzeczywistości"?, którego tematem są zdjęcia, jakie można oglądać w albumach Vor Ort Ost. Eine Sammlung Topografisher Fotografien Ostdeutschlands (Hatje Canz Verlag, Leipzig 1997) oraz Stadt Land Ost (Hatje Canz Verlag, Leipzig 2001), będące efektem planowo sporządzanej dokumentacji wschodnich landów przez grupę kilkunastu fotografów, finansowanych przez koncern VNG (o czym kilkakrotnie pisałem na hiperrealizmie).
Wspomniany tekst nie powstałby bez niemieckiego fotografa Louisa Volkmanna, ponieważ to on sprezentował mi pierwszą z wymienionych książek, a potem wyszukał dla mnie w tamtejszych antykawriatach kolejne publikacje z tej "serii". Wielkie Dzięki Louis!
Zapraszam więc wszystkich do lektury nowego, bardzo interesującego numeru Herito, który poświęcony jest - jak głosi zajawka na okładce - konfliktom pamięci.
A poniżej wklejam dla zachęty fragment mojego tekstu:
Dokumentalne zdjęcia zgromadzone w tomie Vor Ort, które w Polsce zarówno przeciwnicy jak i admiratorzy tego rodzaju obrazowania mają zwyczaj określać czasem mianem „nudnej fotografii”, wydają się rodzajem rejestracji rzeczywistości, który dostępny jest każdemu użytkownikowi kamery fotograficznej. I o ile same techniczne uwarunkowania procesu zapisu obrazu są dość łatwe do opanowania (czy wręcz banalnie proste, szczególnie po cyfrowej rewolucji, która przeorała to medium), o tyle decyzja o wykonania zdjęcia w konwencji werystycznej nie jest wcale czymś oczywistym. Warto tutaj zaznaczyć, że kolekcja fotografii zgromadzona przez VNG ma charakter unikatowy i to nie tylko w Niemczech, gdzie w sztukach wizualnych żywe są przecież tradycje realistycznego obrazowania spod znaku Neue Sachlichkeit. tak kompleksowych zapisów nie zrealizowano w innych państwach byłego bloku wschodniego. Procesy transformacyjne, które zaszły na tych terenach i doprowadziły do poważnego przemeblowania krajobrazu, czemu towarzyszyły przecież silne społeczne zwirowania, nie były konsekwentnie dokumentowane.
Dokumentalne zdjęcia zgromadzone w tomie Vor Ort, które w Polsce zarówno przeciwnicy jak i admiratorzy tego rodzaju obrazowania mają zwyczaj określać czasem mianem „nudnej fotografii”, wydają się rodzajem rejestracji rzeczywistości, który dostępny jest każdemu użytkownikowi kamery fotograficznej. I o ile same techniczne uwarunkowania procesu zapisu obrazu są dość łatwe do opanowania (czy wręcz banalnie proste, szczególnie po cyfrowej rewolucji, która przeorała to medium), o tyle decyzja o wykonania zdjęcia w konwencji werystycznej nie jest wcale czymś oczywistym. Warto tutaj zaznaczyć, że kolekcja fotografii zgromadzona przez VNG ma charakter unikatowy i to nie tylko w Niemczech, gdzie w sztukach wizualnych żywe są przecież tradycje realistycznego obrazowania spod znaku Neue Sachlichkeit. tak kompleksowych zapisów nie zrealizowano w innych państwach byłego bloku wschodniego. Procesy transformacyjne, które zaszły na tych terenach i doprowadziły do poważnego przemeblowania krajobrazu, czemu towarzyszyły przecież silne społeczne zwirowania, nie były konsekwentnie dokumentowane.
Fotografie zebrane w albumie Vor Ort wyróżnia
swoiste „zawieszenie osądu”, zdefiniowane przez Williama Jenkinsa w kurtorskiej
przedmowie do słynnej wystawy New
Topographics: Photographs of a ManAltered Landscape (pokazywanej w Georg
Eastman Hause w 1975 roku) w następujący sposób: „Fotografowie dokładają
wszelkich starań, aby w ich prace nie wkradł się choćby najdrobniejszy ślad
osądu czy komentarza”. Przymiotnik „topograficzny” użyty jako określenie charakteru
fotografii, pojawia się więc w tytule tej publikacji nieprzypadkowo, bo obok
przywołanej wcześniej Nowej Rzeczowości to właśnie zdjęcia „nowych topografów” są
tutaj płaszczyzną odniesienia. Powstrzymywanie się od wydawania sądów w trakcie
rejestrowania miejskich lub przemysłowych krajobrazów byłej NRD ma też swój
wymiar praktyczny. W powszechnym odbiorze takie tereny (dotyczy to także innych
państw dawnego bloku wschodniego) są przede wszystkim „brzydkie” i „naznaczone komunizmem”.
Jeżeli popatrzymy na zdjęcia rodzimych fotoreporterów, którzy fotografowali
schyłek PRLu oraz czasy politycznej transformacji, to raczej nie dowiemy się z
nich, jak wyglądał miejski, wiejski czy industrialny krajobraz. Działo się tak
nie tylko dlatego, że wizualnym odniesieniem dla krajowych fotografów była
zwykle anachroniczna estetyka prac Jana Bułhaka, ale także dlatego że – tu mrugniecie
okiem „prawdziwe życie jest (było) gdzie indziej”.