niedziela, 25 sierpnia 2013

Innego życia nie ma

Gary Snyder

Dlaczego kierowcy ciężarówek z drewnem
wstają wcześniej niż adepci Zen

Wysoko na siedzeniu, mrok tuż przed świtem,
lśnią wypolerowane piasty kół
- błyszczący kominek Diesla
nagrzewa się, pokasłuje
na stromiźnie Tyler Road
wiodącej na wyrąb nad potokiem Poormana.
Trzydzieści mil kurzu.

Innego życia nie ma.

[przekład Adama Szostkiewicza z tomu: Gary Snyder Dlaczego kierowcy ciężarówek z drewnem wstają wcześniej niż adepci Zen. Wiersze wybrane., Wydawnictwo Znak, Kraków 2013, str. 60. W słowie wstępnym do tego tomu Adam Szostkiewicz wspomina swoją korespondencję z Gary Snyderem w końcówce lat 70. oraz publikację 13 przekładów jego wierszy w Literaturze na Świecie (nr 1 z 1981 roku). No i tak się składa, że mam tą edycję LnŚ (kupiłem ją w 1986 w antykwariacie), która zresztą poświęcona była głównie prozie Johna Hawkesa. Ten numer miesięcznika ma też kapitalną okładkę, więc wklejam jej skan poniżej oraz drugi wiersz Snydera pt. "Linie frontu" - zawierający, jak myślę bardzo ważne przesłanie - który w tomie wydanym ostatnio przez Znak znajduje się na str. 52]


Linie frontu

Rakowata opuchlizna
sięga aż po wzgórze - czuć
           cuchnący powiew -
i opada w dół.
Tutaj zimują jeleniowate;
warkot piły łańcuchowej w wąwozie.

Dziesięć deszczowych dni - ciężarówki
wywożące ścięte drzewa stanęły,
drzewa łapią oddech.
W niedzielę czterokołowy jeep z Reality Co. przywozi
facetów zainteresowanych obejrzeniem ziemi,
do której mówią:
rozsuń nogi.

W górze huk odrzutowca, tu w porządku;
z każdym uderzeniem serca
pompującym zgniliznę w chore, otłuszczone żyły Ameryki
granica się przybliża -

spychacz prychający, mielący gąsienicami,
zsuwający się na bok ze stosu
odartych ze skóry jeszcze żywych krzewów
opłacany przez człowieka
z miasta.

Za spychaczem las aż po Arktykę
i pustynia wciąż należąca do Pajutów.
To tutaj: za tę linię
nie możemy dać się zepchnąć.