czwartek, 11 kwietnia 2013

ŚWIEŻONKA


[2005]

Kto jeszcze pamięta dwa Autosany H9-35 z takim napisem, stojące przy DK 1 na odcinku miedzy Częstochową a Piotrkowem Trybunalskim? Jeden z nich udało mi się sfotografować w 2005.
Kiedyś też, ale w zupełnie innym miejscu i barze spróbowałem świeżonki. Prawdę mówiąc, potrawa ta przypominająca rodzaj luźnego gulaszu, zaprawionego śmietaną niespecjalnie mi wtedy podeszła...
DK-1, nazywana jest też "Gierkówką" lub "drogą śmierci". Oba określenia są jakoś tam słuszne, bo faktycznie ta quasi-autostrada powstała za miłościwego panowania I Sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka, ale wybudowano ją bez wiaduktów... Jest szeroka i prosta, więc kierowcy naciskają mocniej pedał gazu, a tu np. z jakiejś wiejskiej drogi wyjeżdża sobie traktor, żeby przeciąć tę arterię i... BUM!

Karol Gustaw Szymkowiak na swoim blogu cytował ostatnio Bogdana Konopkę, który o pojazdach pojawiających się na zdjęciach mówi tak: moje fotografie architektury czy tak zwanego niewidzialnego miasta – jak to sobie nazwałem – pozbawione są ludzi, nie ma też na nich samochodów, żeby nie można było powiedzieć „A Peugeot 206, on to więc musiał wykonać w takim a takim okresie”.
Ach to nieznośne "dążenie do wieczności", można by powiedzieć... 
Jednak w przypadku samochodów kwestia datowania wcale nie jest aż tak jasna i oczywista. Bo np. widoczny na zdjęciu model autobusu produkowano w latach 1975-1997 i jeszcze trochę w 2000. Kiedy przypomniałem sobie o tym kadrze, nie byłem pewien, czy został on naświetlony w 2004, 2005 czy 2006? Robiąc "Życie po życiu" celowo nie podawałem dat wykonania zdjęć ani lokalizacji, licząc na to, że informacje te z czasem się zatrą... (ach to nieznośne "dążenie do wieczności"...).

Wracając do "Gierkówki" vel "drogi śmierci", zimą 1992 okolicach Radomska skasowałem moją kochaną renówkę (Renault Traffic). Była gołoledź i w pewnym momencie tir jadący po przeciwnym pasie wpadł w poślizg, przejechał na drugą stronę, po czym się zatrzymał. Nie jechałem szybko, jakieś max. 60 km/h, jednak nie miałem możliwości, żeby wyhamować. Próbowałem zjechać na pas rozdzielający drogi, ale śnieg był mocno zmarznięty i ubity, tak że wcale nie poruszałem się wolniej. I ten czas od momentu kiedy zdałem sobie sprawę, że walnę w naczepę, aż do spektakularnego i głośnego BUM!, w moim odczuciu trwał długo. I zbliżając się nieuchronnie do tego tira (na całe szczęście uderzyłem w tylne koła) nie czułem nic, ani strachu, ani żadnych retrospektywnych filmów z przeszłości przed oczami, nic, po prostu nic (tyle w kwestii "wieczności").