piątek, 3 września 2010

Zabrze-Biskupice, ulica Bytomska



Dotarłem tam jeszcze przed wschodem słońca. Czyli, jak obliczyłem to sobie na internetowej stronie do wyliczania takich rzeczy, przed czwartą rano, bo 24 lipca 2005 roku słońce wzeszło o godzinie 04:01. Na tym zdjęciu - gdzie za kamienicami stojącymi przy ulicy Bytomskiej widać różową poświatę - najwyraźniej wzniosło się ponad linię horyzontu, jak gdyby miało się wysunąć zza potężnej hałdy, usypanej 100 lat temu po drugiej stronie rzeczki o nazwie Bytomka.
Fotografowałem to miejsce wielokrotnie. Wydawało mi się, że kryje ono jakąś istotną tajemnicę, którą dopiero odczytać będzie można za pośrednictwem fotografii… Prawdę mówiąc, co do istnienia owej niewiadomej mam teraz nieco sceptyczny stosunek, no ale z drugiej strony, sam impuls skłaniający do robienia zdjęć, był tutaj ważny. Myślę, że nie była to jednak żadna tajemnica, co może raczej pewien rodzaj „niedopowiedzenia”, narzucający się obserwatorowi swoją stroną wizualną (oczywiście, jeżeli ktoś tylko chce patrzeć).
Powstałą na przełomie XIX i XX wieku wspaniałą zabudowę ulicy Bytomskiej, w latach 70. i 80. skonfrontowano z typowymi bunkrowcami z wielkiej płyty, jakie po wyburzeniu familoków, postawiono po północnej stronie ulicy (wspomniana wcześniej hałda stoi właściwie od południa). Jednak te urbanistyczne wtręty z epoki Edwarda Gierka („komunisty, ale patrioty” – jak się miał niedawno wyrazić pewien polityk z wyraźnymi skłonnościami do populizmu w brunatnym kolorze) oraz jego smutnego sukcesora w czarnych brylach, a mojego imiennika, nie były konsekwentne, więc ów – jak go nazwałem – rodzaj niedopowiedzenia, „tajemnicy” jest tam stale obecny.
Przy okazji, wymyśliłem wreszcie tytuł dla tego śląskiego zapisu w kolorze z lat 2004-05.
„Obrazy z piątej strony świata”. Per analogiam i z wyrazami uznania do/dla wiadomo kogo.
Więc go też niebawem powieszę w postaci slideshowu.