Hans Magnus Enzensberger
Spokój w trakcie ucieczki. Szkoła flamandzka, 1521
Widzę dziecko bawiące się w zbożu,
które nie widzi niedźwiedzia.
Niedźwiedź obejmuje albo bije chłopa.
On widzi chłopa,
ale nie widzi noża,
tkwiącego w jego plecach;
to znaczy w plecach niedźwiedzia.
Na wzgórzu z drugiej strony leżą szczątki
człowieka połamanego kołem; lecz rybałt,
który przechodzi obok, nic o tym nie wie.
Także obie armie, które
suną ku sobie
po jasno rozświetlonej równinie -
ich lance skrzą się, oślepiają mnie -
nie widzą krążącego krogulca,
który ogarnia je chłodnym wzrokiem.
Widzę wyraźnie pasma pleśni
ciągnące się przez więźbę dachu,
na pierwszym planie, a nieco dalej
pędzącego kuriera.
Wynurzył się pewnie z jakiegoś parowu.
Nigdy się nie dowiem,
jak jest w tym parowie;
lecz wyobrażam sobie,
że jest wilgotny, cienisty i wilgotny.
Łabędzie na stawie w centrum obrazu
nie zwracają na mnie uwagi.
Patrzę na świątynię nad przepaścią,
na czarnego słonia - to dziwne,
czarny słoń w szczerym polu! -
i na posągi, których białe oczy
kierują się ku ptasznikowi w lesie,
ku przewoźnikowi na promie, ku pożodze.
Jakie to wszystko nieme!
Na bardzo dalekich, na bardzo wysokich wieżach
z otworami strzelniczymi dziwnego kształtu
widzę, jak sowy mrużą oczy w słońcu. Tak,
zapewne to wszystko widzę,
lecz nie wiem o co chodzi.
Jak miałbym to odgadnąć,
skoro wszystko co widzę,
jest tak wyraźne, tak konieczne
i tak nieprzejrzyste?
Nic nie przeczuwający, zajęty swoimi sprawami
jak to miasto swoimi,
albo jak tamte miasta w oddali,
o wiele błękitniejsze,
rozpływające się w innych zjawiskach,
innych chmurach armiach i potworach,
żyję dalej. Idę sobie.
Widziałem to wszystko, nie widziałem tylko
noża, tkwiącego w moich plecach.
[Wiersz w przekładzie Grzegorza Prokopa z poematu Zagłada Titanica, niejednokrotnie tu przywoływanego, i na pewno nie po raz ostatni, bo to genialna książka Hansa Magnusa Enzensbergera, poety jakby niespecjalnie u nas cenionego, a szkoda!]