sobota, 27 lutego 2021

(Jaśnieje biały dokument)

Kontynuując te senne wypisy z ksiąg bezużytecznych... Tomas Tranströmer i dwa teksty z tomu Wiersze i proza. 1954-2004, który w 2017 roku opublikowało Wydawnictwo a5. Przekłady Leonarda Neugera.

piątek, 26 lutego 2021

(W tym śnie przeglądałem stare fotografie)

À propos poprzedniego wpisu oraz kilku poprzedzających go postów. Z książki Wiktora Woroszylskiego Z podróży, ze snu, z umierania (Wydawnictwo a5, Poznań 1992).

środa, 24 lutego 2021

(Oko poety patrząc obscenicznie...)

...widzi powierzchnię okrągłego świata i jego pijane sklepienia (...). Przedwczoraj zmarł Lawrence Ferlinghetti. W wieku 101 lat. Poeta, malarz, księgarz, współzałożyciel księgarni i wydawnictwa City Light w San Francisco, wydawca beatników (m.in. Skowytu Allena Ginsberga). W Polsce tłumaczony sporadycznie, publikowany zwykle z innymi przedstawicielami Beat Generation, jako malarz (całkiem intresujący zresztą) w ogóle u nas nieznany. Przypominam sobie bibliotekę Konsulatu USA w Krakowie przy Stolarskiej, do której w latach 80. można było po prostu wejść z ulicy i bez żadnej kontroli stanąć przed półkami z poezją, gdzie dominowały książki wydane przez City Light. Widoczne poniżej skany pochodzą z Literatury na Świecie, nr 3 (71) z 1977 roku, czyli w momencie publikacji tej Ferlinghetti liczył sobie 58 lat. Tłumaczka tych wierszy - Anna Kołyszko - zmarła przed dwunastu laty. 
A zagubione filiżanki
pełne naszych popiołów
szybowały ku górze

czwartek, 18 lutego 2021

(ten wrzask mnie ogłusza oślepia)

Wczoraj skończyłem skanowaćź swoje dzieciństwo. Wyszło tego całkiem sporo: 757 plików w 84 folderach (pergaminach na negatywy). No cóż, jestem synem fotografa, stąd w erze analogowej uzbierało się aż tyle kadrów. To dziwna podróż w przeszłość... Pamięć mechaniczna, jaką umożliwia (narzuca) fotografia, niewiele ma wspólnego z obrazami, które przechowujemy we własnej pamięci. Te bliższe są marzeniom sennym. W związku z powyższym przyszedł mi dzisiaj na myśl wspaniały Utwór o Matce i Ojczyźnie Bożeny Keff (wyd. ha!art, Kraków 2008), skąd pozwoliłem sobie zeskanować dwa teksty à propos.

środa, 17 lutego 2021

Polska, 1962


Kolejny kadr z grupy MY - RODZINNIE - WAKACJE - WOJTEK - JAGA. Myślę, że może to być rok 1962, a miejsce to malowniczy Wąwóz Homole (w 1962 byliśmy na wakacjach w pobliskiej Szczawnicy). Zwlekałem z wyciągnięciem tego negatywu z koperty, ponieważ widać było, że kadry są mocno prześwietlone (lub przewołane?), tym samym nie rokujące, że będzie na nich coś ciekawego. Tymczasem... znowu muszę wspomnieć o świetnym oku fotografa i po raz kolejny dziwić się, że z tak rewelacyjnym kadrem nic dalej nie zrobił! 

Zastanawiam się też, co był za aparat i jaka optyka? Ojciec przez lata posługiwał się enerdowskim Praktisixem z Tesarem 80mm f/2.8, ale widoczny powyżej kadr nie wygląda, jakby był zarejestrowany tym ostrym jak brzytwa szkłem. Wiec może był to - kiepsko przez niego oceniany - Primotar 80mm f/3.5? A może jakiś dalmierz, Certo Six lub Ikonta? Z tym, że oba korpusy też wyposażano w Tessary? Zdjęcie zostało zrobione pod światło (idąc w górę wąwozu, słońce będziemy mieli przez sobą), a obiektyw miał słabe powłoki antyrefleksyjne lub nie posiadał ich w ogóle.

Fotografia wygląda nieco archaicznie (przypomina mi wczesne kadry Sandera z Ludzi XX wieku, którego ojciec być może znał, ponieważ prenumerował pismo Fotografia), ale nie tylko za sprawą niedoskonałości technicznych, o których wspomniałem, lecz także samej sytuacji. Grupa zakonnic z kosturami (a jeżeli uważniej się przyjrzeć, widać że to drewniane ciupagi, jakie się sprzedaje turystom na Podhalu), nosi habity wzorowane na średniowiecznych strojach mieszczan, do tego pozuje w okolicznościach dzikiej przyrody w ścisłym rezerwacie, jaki obejmuje tę część wąwozu. A wszystko to dzieje się przecież w kraju, w którym trwają modernizacyjne zmiany i taki obrazek chętnie byłby widziany w archiwum wspomnianego wcześniej Sandera, a nie w państwie robotniczo-chłopskim, podążającym drogą industrializacji.

wtorek, 16 lutego 2021

R.I.P. Irit Amiel (1931-2021)

[Irit Amiel, urodzona w Częstochowie jako Irena Librowicz, ocalała z Zagłady. Skan wiersza pochodzi z książki Spóźniona/Delayed, opublikowanej w 2016 roku w Wydawnictwie Austeria.]

poniedziałek, 15 lutego 2021

Rite de passage

[Polska, lata 60. XX wieku]

Ależ ojciec miał oko! Pamiętam powroty z religii (owszem, znalazłem kadry z mojego rite de passage w prafii św. Stanisława Kostki w Krakowie) i jego badawcze pytania dotyczące jednego z księży, który lubił towarzystwo młodych chłopców. Oczywiście nie rozumiałem wtedy, o co pytał. Historia, o której mówię, nie musi mieć jednak związku z tym zdjęciem... Nie wiem, gdzie zostało wykonane i kogo na nim widzimy? Kadru tego nigdy nie wykorzystał. I szkoda!

Prawdopodobnie jest to klatka z jakiejś komunijnej fuchy (końcówka filmu), która zaplątała się do grupy negatywów z adnotacją: MY - RODZINNIE - WAKACJE - WOJTEK - JAGA.
Jaga, to zdrobniałe imię mamy.

piątek, 12 lutego 2021

(Ci dawno umarli ludzie wciąż czekają na coś)

Chciałem kupić dla znajomego Pernambuco Ivana Wernischa i w stacjonarnej księgarni okazało się to być niewykonalne... Więc jeżeli nakład się sprzedał, to kapitalna sprawa, bo autor i książka świetni, ale może też tak być, że Biuro Literackie olewa luźnym siurem dystrybucję (jak to ma w zwyczaju). Albo wcale nie olewa, tylko z pokorą traktuje fakt, że książki poetyckie czyta w Polsce gdzieś 500 osób... chyba jednak przestrzeliłem, może 300-200, w tym część zawodowo (akademicy, za przeproszeniem ich mać), więc nie ma się co spinać. Dobrze, że tom Wernischa się ukazał, chwała Leszkowi Engelkingowi, może pora teraz na jakieś obszerniejsze wydanie Ivana Blatnego i oczywiście Jany Krejcarovej? Poniżej Ivan Wernisch z książki Pernambuco:

czwartek, 11 lutego 2021

Wyłom

[1961]

Jest więcej niż prawdopodobne, że znajduję się w środku tego dziwnego wehikułu o urodzie karawanu, który popycha mama. Na podstawie motywów obecnych w tle (widać tam m.in. zarys konturu Kopca Kościuszki oraz pionowy ślad masztu radiostacji), nie można mieć wątpliwości, że zdjęcie zostało zrobione na Zakrzówku, na ulicy Wyłom prowadzącej od Twardowskiego do kamieniołomu Krakowskich Zakładów Sodowych Solvay. Sądząc po problematycznej ostrości, kamerą był ten sam Flexaret z rozjustowanym obiektywem, którego ojciec używał przez pewien czas do fotografowania krakowskiego Kazimierza. Nietrudno datować tę fotografię, rok 1961, wiosna, od kilku miesięcy przebywam na tym najlepszym z możliwych światów. Chłopiec z kapturem na głowie to prawdopodobnie mój kuzyn Marek.

środa, 10 lutego 2021

niedziela, 7 lutego 2021

Camera lucida

[fot. Eugeniusz Wilczyk]

Dziwnie mi się patrzy na te dwa, sąsiadujące ze sobą kadry z perspektywy pół wieku... Lato 1972, Bułgaria, Жилой комплекс им. Толбухина w mieście Burgas nad Morzem Czarnym. Trzypokojowe mieszkanie należało do rodziny Pietrowych. W czasie wakacji wynajmowali oni przez Bałkanturist dwa pokoje - te od strony plaży - letnikom. W którymś z pudeł z negatywami ojca powinno być więcej zdjęć z tamtego urlopu.

sobota, 6 lutego 2021

Składak „Wigry‟


Czy ktoś wykonał wizualną monografię roweru składanego „Wigry‟, będącego w powszechnym użyciu na Górnym Śląsku? Pytanie retoryczne... Składaka „Wigry‟, niekoniecznie używanego w celach komunikacyjnych czy rekreacyjnych, lecz jako łatwo dostępnego środka transportu. Na którym można było dojechać do hałdy, a potem wracać prowadząc wehikuł (trzymając jedną ręką kierownicę, a drugą siodełko), z przewieszonymi przez ramę dwoma workami zebranego węgla. Na którym można było podjechać pod rozbieraną hutę lub kopalnię, a potem wracać z jakimś żelaznym elementem przywiązanym do ramy (albo wieźć coś dłuższego w tandemie dwóch składaków). No dobra, wielokrotnie widziałem takie sytuacje, lecz też ich nie sfotografowałem, myślę zresztą, że byłby to temat na film raczej. Na kadrze z ulicą Piekarską w tle, widoczny na nim rowerzysta powozi model „Wigry 3‟ (sądząc z kształtu kierownicy), produkowany na początku lat dziewięćdziesiątych. Czyli mniej więcej wtedy, gdy po raz pierwszy trafiłem w te rejony... A 30 grudnia 2003 roku po raz ostatni sfotografowałem Piekarską na materiałach czarno białych. Kilka lat później wjechały tutaj buldożery i było pozamiatane.


(No i zostało mi tylko kilka klatek do powtórnego zeskanowania. Dziwnie się z tym czuję...)

piątek, 5 lutego 2021

Schyłek

[Bytków - 7.11.2003]

Bardzo lubię ten kadr. Pamiętam, że właśnie robiłem zdjęcie nasypu kolejki wąskotorowej w przeciwną stronę, kiedy kątem oka zauważyłem zbliżajacego się pana na rowerze (składak Jubilat?), więc zdążyłem szybko obrócić aparat na statywie, wypoziomować go i ustawić czas na 1/60 sek., tak żeby postać cyklisty nie była rozmazana. Właściwością trzeciego w kolejności Horizona, którego wtedy używałem, było naświetlanie na obszarze nieba poziomych pasków (z czasem wada ta całkowicie uniemożliwiła fotografowanie). Trochę to widać na powyższym kadrze w partii chmur i plik do druku postaram się jeszcze nieco skorygować.
Skończyłem dziś rano wstęp do książki, który liczy ostatecznie 17243 znaki, rozłożone na dziewięć akapitów. I myślę, że tyle wystarczy. W tytule tego tekstu oraz w treści odnoszę się do pewnej kultowej powieści science-fiction oraz filmu, który powstał na jej kanwie (właściwie film jest chyba bardziej kultowy, niż wspomniana proza). Więcej konkretów niebawem.

czwartek, 4 lutego 2021

Kredens z Zabrza

[Zabrze - 29.3.2003]

Nie znowu taki stary był ten kredens, jeśli sądzić po światłach kierunkowskazów na błotnikach, pożyczonych z FSO Polonez. No ale ponieważ produkcji FSO 125p zaprzestano w roku 1991, na zdjęciu widać egzemplarz co najmniej dwunastoletni...
Raz w życiu prowadziłem kredensa, właśnie na początku lat dziewięćdziesiątych i trochę dziwnie się nim jechało, ale było to auto z wypożyczalni. 
Miejsca widocznego na zdjęciu już nie ma, tzn. przebiega tam Drogowa Trasa Średnicowa (być może domy widoczne w tle kredesa ocalały?).
W opracowywaniu zeskanowanych kadrów doszedłem do daty 7 listopada 2003.  Przede mną jeszcze siedem klatek, ostatnia z datą 30 grudnia 2003, no i jeszcze kilka powtórek skanów.
Tekst wprowadzający doszedł do 16903 znaków i jest na ukończeniu.

środa, 3 lutego 2021

(rozpocznij nawigację: idź prosto do celu)

Dariusz Pado przysłał mi swoją najnowszą książkę Urne, wydaną przez Austerię. To może dwa teksty z tego wydawnictwa, wiersz Rumcajs (autoportret) i fragment poematu Róża. Uważnej lektury!

wtorek, 2 lutego 2021

Powrót do muzeum

[MOCAK 2.2.2021]

Z powodu epidemii i zamknięcia muzeów nie miałem do tej pory okazji, żeby zobaczyć wystawę Artyści z Krakowa, Generacja 1950-1969, w której biorą udział moje zdjęcia z cyklu Słownik polsko-polski...  

To czarne wiadro, mogące nasuwać skojarzenia z filmem Seksmisja, nie jest jednak częścią ekspozycji - po prostu kapie z sufitu. Natomiast huśtawka na pierwszym planie to już jak najbardziej sztuka.