Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomas Tranströmer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomas Tranströmer. Pokaż wszystkie posty

sobota, 27 lutego 2021

(Jaśnieje biały dokument)

Kontynuując te senne wypisy z ksiąg bezużytecznych... Tomas Tranströmer i dwa teksty z tomu Wiersze i proza. 1954-2004, który w 2017 roku opublikowało Wydawnictwo a5. Przekłady Leonarda Neugera.

niedziela, 5 maja 2019

[Białe budowle w stylu krematoryjnym gdzie popielą się sny ubogich]

Tomas Tranströmer


WNĘTRZE JEST NIESKOŃCZONE


Jest wiosna 1827. Beethoven
wciąga maskę pośmiertną na maszt i odpływa.

Mielą wiatraki Europy.
Dzikie gęsi lecą na północ.

Oto północ, oto Sztokholm
płynące pałace i rudery.

Szczapy w kominku królewskim
osuwają się z baczność na spocznij.

Rządzi pokój szczepionka i ziemniaki
a studnie miejskie ciężko dyszą.

Beczki z wychodków w lektykach jak paszowie
płyną po nocy przez Most Północny.

Kocie łby potrząsają
panienkami włóczęgami dystyngowanymi panami.

W niewzruszonym bezruchu szyld
z Murzynem palącym cygaro.

Ile wysp, ilu wiosłujących
niewidocznymi wiosłami pod prąd!

Otwierają się szlaki morskie, kwiecień maj
i cudowny śliniący się miodem lipiec.

Upał dociera na odległe wyspy.
Wrota wsi są otwarte, prócz jednych.

Żmije jak wskazówki zegarów liżą ciszę.
Głazy błyszczą cierpliwością geologii.

To było tak albo prawie tak.
Jest to mroczna historia rodzinna

o Eryku, rażonym strzałą trolla
inwalidzie od kuli w duszę.

Udał się do miasta, napotkał wroga
i przypłynął do domu chory i siwy.

Całe lato przeleżał w łóżku.
Narzędzia współczują na ścianach.

Nie może zasnąć, słucha wełnistego trzepotu
księżycowych towarzyszy motyli nocnych.

Siły wysychają, daremnie tłucze
w okute żelazem jutro.

A Bóg głębokości woła z głębokości
„Uwolnij mnie! Uwolnij sam siebie!‟

Całe działanie obraca się do wnętrza.
Jest rozkładany, na powrót spajany.

Wiatr się wzmaga i krzaki dzikiej róży
zaczepiają się o uciekające światło.

Przyszłość otwiera się, on zagląda
w samopotrząsający się kalejdoskop.

widzi niewyraźne trzepotrzące twarze
należące do przyszłych krewnych.

Nieopatrznie jego spojrzenie trafia na mnie
gdy spaceruję właśnie tutaj

w Waszyngtonie wśród potężnych domów
gdzie zaledwie co druga kolumna trzyma.

Białe budowle w stylu krematoryjnym
gdzie popielą się sny ubogich.

Łagodne zbocze zaczyna opadać
i niezauważalnie zamienia się w przepaść.


[Przepisałem ten tekst Tomasa Tranströmera właściwie dla tej jednej strofy Białe budowle w stylu krematoryjnym/gdzie popielą się sny ubogich, choć oczywiście mógłbym wybrać też inną... Wiersz w przekładzie Magdaleny Wasilewskiej-Chmury i Leonarda Neugera pochodzi z książki: Tomas Tranströmer, Wiersze i proza, 1954-2004, Wydawnictwo a5, Kraków 2017, s. 314-316.]

niedziela, 28 maja 2017

PORANNE PTAKI

Tomas Tranströmer

PORANNE PTAKI

Budzę samochód
z szybą pobieloną pyłkiem.
Zakładam okulary słoneczne.
Ptasi śpiew ciemnieje.

Tymczasem ktoś inny kupuje gazetę
na dworcu kolejowym
gdzie wielki wagon towarowy 
czerwony od rdzy
mieni się w słońcu.

Nie ma tu miejsca na próżnię.

Przez wiosenne ciepło ciągnie chłodny korytarz
którym ktoś spiesznie nadchodzi
i powiada, że oczernili go
przed samym zarządem.

Przez tylne drzwi w krajobrazie 
wlatuje sroka
czarna i biała. Ptak bogini Hel.
A kos śmiga wzdłuż i wszerz
zaczerniając w szkic węglem wszystko
prócz bielizny na sznurze:
chór Palestriny.

Nie ma tu miejsca na próżnię.

To niesłychane poczuć, jak rośnie mój wiersz
gdy mnie ubywa.
Rośnie, zajmuje moje miejsce.
Wypiera mnie.
Wypycha mnie z gniazda.
Wiersz jest gotowy.

[wiersz z tomu: Tomas Tranströmer Wiersze i proza. 1954-2004 (przełożyli Magdalena Wasilewska-Chmura i Leonard Neuger), Wydawnictwo a5, Kraków, wydanie II poprawione, kwiecień 2017, str. 143-144]

niedziela, 7 lutego 2016

7 MARCA 1979

Tomas Tranströmer

7 MARCA 1979

Dość mając wszystkich, którzy przychodzą ze słowami,
ze słowami, ale nie mówiąc nic, 
wyjechałem na zaśnieżoną wyspę.
Pustkowie nie zna słów.
Niezapisane stronice ciągną się na wszystkie strony!
Natrafiam na ślady sarnich kopytek w śniegu.
Mowa, choć żadnych słów.

[Primitivo di Manduria + wiersz w przekładzie (zapewne via angielskie tłumaczenie?) Czesława Miłosza z tomu: Czesław Miłosz Przekłady poetyckie wszystkie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015, str. 504]