Manifesty artystyczne bywają nudne jak flaki z olejem, nadęte lub nieznośnie pretensjonalne (vide teoria "fotogenii"). Kiedy Krzysztof Sienkiewicz przy okazji spotkania w MOCAKU w styczniu tego roku opowiadał mi o dwóch edycjach Normalizmu, wspomniał też o manifeście, jaki sformułowany został przez Jana Rogało przy okazji wydania drugiej książki. Spodziewałem się znaleźć ten tekst właśnie w albumie, ale okazało się, że był on tylko wygłoszony podczas promocji wydawnictwa. Szczerze mówiąc obawiałem się rozczarowania in minus, a tymczasem wypowiedź pt. "Nie ma prywatnego raju", jest rzeczowa i w wielu punktach trafiona. Myślę, że to ważny tekst, szczególnie na gruncie polskim, gdzie tradycja fotografii dokumentalnej jest stosunkowo świeża, a werystyczny zapis ciągle wywołuje u krytyków sztuki starszej daty podejrzenie "bezstylowości".
Nie ma prywatnego raju.
Koncepcja stojąca za Normalizmem nie jest bardzo
skomplikowana. Sam Normalizm nie określa również szczególnego kierunku w
fotografii. Jest raczej próbą zrozumienia formy oraz struktury, która jest
ściśle powiązana z procesem robienia zdjęć samym w sobie.
W zasadzie Normalizm jest banalny i przepracowany do
znudzenia. Nie różni się niczym od metodologicznych opisów, które robił Henry
Fox Talbot; obiektywnych (co nie wyklucza pewnej dozy celebracji) portretów
znikającego Paryża Eugene Atgeta, czy prac związanych z grupą New Topographics
- Becherami lub Stephenem Shorem.
Każdy z nich na swój własny sposób poświęcił się redukcji
obrazu do pozbawionego bezpośrednich emocji, quasi naukowego zapisu
rzeczywistości. W konsekwencji żaden z nich nie skoncentrował się na procesie
fotograficznym jako czymś metafizycznym. Normalizm za to kładzie nacisk na
proces mentalnym i poszukiwanie piękna w tym co zwykłe i z pozoru nieciekawe.
Termin Normalizm pochodzi od czasownika normalizacja.
Opisuje powrót do normalnego stanu po przeżyciu dziwnego, niecodziennego
doświadczenia. Uważam że kondycja ta jest najważniejszym elementem w momencie
gdy patrzymy na fotografię jako proces intelektualny, w którym pomijamy aspekty
techniczne. Dlatego niezależnie czy pracujemy aparatem wielkoformatowym czy
telefonem komórkowym w momencie gdy fotografujemy towarzyszy nam specyficzna
progresja emocji. Widzimy kadr - rośnie napięcie, które osiąga plateau gdy
jeszcze raz analizujemy wszystkie elementy. Naciśnięcie spustu migawki jest
chwilą uwolnienia. Zapis został stworzony. Powracamy do zwykłej rutyny.
Ta procedura opisana powyżej jest całkiem naturalna i
często pozostaje niezauważona. Myślę że fotografowie zrzeszeni wokół Normalizmu
są świadomi tych emocji i własnie w nich kolektywnie znajdują esencje swoich
działań. Zgodnie z mottem Normalizmu 2 - nie ma prywatnego raju.
A tak wygląda Normalizm II:
[Zdjęcia z strony 8hbooks.com]
----------
Fotografie z obu edycji Normalizmu można znaleźć też pod adresem www.nudnafotografia.org