czwartek, 10 grudnia 2020

Smells Like Teen Spirit...


Mógłbym też zaśpiewać w chórku, gdyby pociągnęli to dalej:

I'm worse at what I do best
And for this gift I feel blessed
Our little group has always been
And always will until the end

Podziwiam drive duetu Willcox & Fripp oraz... mieszczański wygląd ich kuchni. Której wyposażenie świadczyć może, że lubią sobie smacznie przyrządzić to i owo. Piosenki, jakie wspólnie nagrywają, też mogą coś takiego sugerować.

W 1992 roku wyrwawszy się chwilowo z roli komiwojażera, której w całości byłem wtedy oddany, pojawiłem się w Krakowie, w barze o nazwie Free Pub, który był wtedy tzw. miejscem kultowym (knajpa nie miała żadnego szyldu, trzeba było wiedzieć, w którą bramę przy Sławkowskiej wejść, a następnie - które drzwi otworzyć w ciemnym korytarzu). Gdzie przy kontuarze spotkałem dawno nie widzianego redaktora od efektów specjalnych kwartalnika bruLion oraz grono młodzieńców (w relacji do mojego równie młodego wieku), ubranych we flanelowe koszule oraz wełniane czapki (w knajpie nie było bynajmniej zimno). Zwróciwszy się więc do redaktora (a byłem już po kilku Żywcach) i wskazując na kręcące się klony, spytałem go - „A cóż to do chuja jest?‟. „Jak to nie wiesz‟ - odparł specjalista od efektów specjalnych (obecnie producent seriali telewizyjnych, w sumie dobrze, bo mógł spotkać Jezusa, jak redaktor naczelny pisma...) - „to jest grunge‟, z tym, że nazwę gatunku muzycznego wypowiedział fonetycznie. „Ale co to jest to grunge‟ - spytałem redaktora, kontynuując fonetyczną wymowę, próbując go bardziej wkręcić w tę debilną konwersację, lecz on odwrócił się ode mnie z niesmakiem... Co być może spowodowane było jednak prozaicznym faktem otwarcia przez kogoś drzwi do kibla, a toalety we Free Pubie słynęły z nademisji fetoru.