Günter Grass
Polska chorągiew
To mnóstwo wiśni, które w krwi
wzburzeniu stają się wyraźne,
nakłania łóżko do czerwonej poszwy.
Przymrozek liczy brukiew, ślepe stawy,
ogniska z naci ponad horyzontem,
i mężczyzn, na wpół zawikłanych w dymie.
Ubywa dnia, na szafie jabłek,
wolność, co marzła, teraz płonie w piecach,
gotuje dzieciom papkę i czerwieni kostki.
W śniegach kobiecych chustek podczas świąt
serce Piłsudskiego, piąte kopyto konia
biło w stodołę, póki nie przyszedł starosta.
Chorągiew, wzoru pozbawiona, krwawi,
tak przyszła zima, wilczy trop
dowiedzie do Warszawy.
[przekład Ryszarda Krynickiego z książki: Günter Grass Wiersze wybrane. Wybrał, opracował i posłowiem opatrzył Bolesław Fac, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1986, str. 20]
Odkopałem niedawno na regale (na najwyższej półce) ten zakurzony tom i go sobie od kilku dni poczytuję. Zarówno zacytowany powyżej wiersz, jak i ten wklejony wczoraj, miały po kilka tłumaczeń - być może ze względu na "polską tematykę" i kwestię jak też może ona "znaczyć"... A teksty do łatwych w lekturze nie należą.