- MA MINĘ NIEWINIĄTKA
czy ta stara świnia
nie mogła zaczekać na mój powrót? -
piekliła się dziewczyna.
- Zimno mi,
chcesz żebym zamarzła?
Oby Bóg chciał mnie już zabrać do siebie,
mamrotała staruszka
pochylona nad miednicą,
w podciągniętej do góry koszuli nocnej,
z łokciami opartymi o szafkę
ręcznie malowaną w kwiaty
i gruchające gołąbki.
- A kiedy mnie zabierze?
Chyba nigdy, boby uciekł,
gdyby przyszedł i zobaczył
ten gnój w twoim łóżku,
niech go codziennie sprząta,
wtedy zobaczy, jakie to szczęście! -
odpowiedziała dziewczyna i dalej
zmywała szczotką kał
z sinych, sflaczałych ud.
Chłopczyk z szabelką,
w papierowej czapce na głowie
przyglądał im się zza pieca
wytrzeszczonymi oczami.
W drzwiach stanęło słońce.
[Tekst w przekładzie Renaty Putzlacher-Buchtovej z książki: Jiří Kolář Naoczny świadek, Dziennik z roku 1949, Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, Kraków 2012, s. 110. Trochę to przypomina sytuacje z Obrzędów intymnych Zbigniewa Libery, ale zapis Kolářa powstał 35 lat wcześniej...]