niedziela, 9 września 2012

"6 metrów przed Paryżem"


Wczoraj dostałem prawdziwego "maila niespodziankę". Elektroniczny list wysłany przez Marikę Kuźmicz z Fundacji Arton, zawierał informacje o wystawie projektu "6 metrów przed Paryżem" Eustachego Kossakowskiego w berlińskim Freies Museum oraz, co ważniejsze, o publikacji albumu, w którym znajdą się wszystkie zdjęcia z tej serii (czyli 159 szt.). Brzmi rewelacyjnie!
Wystawa we Freies Museum (Postdammerstrasse 91) otwiera się 21 września 2012 o 19:00 (i trwać będzie do 24 października).
Tego samego dnia o godzinie 17:00 w księgarni Walther König (Burgstrasse 27 - czyli rzut beretem od Instytutu Polskiego) odbędzie się promocja albumu "6 metrów przed Paryżem", opublikowanego przez wydawnictwo Nous (specjalizującego się raczej w esejach i filozofii) z tekstami François Barré, Gerarda Wajcmana, Cezarego Wodzińskiego, Adama Mazura oraz Anki Ptaszkowskiej.
I już żałuję, ale raczej na pewno nie pojadę do Berlina.



Projekt "6 metrów przed Paryżem" Eustachego Kossakowskiego z 1971 roku, to prawdziwy unikat, jeżeli śledzić będziemy rozwój (a najczęściej niedorozwój) polskiej powojennej fotografii z czasów PRL. Pomysł na serię jest tutaj niezwykle prosty. Artysta ustawiał się wymienione w tytule 6 metrów przed tablicą z nazwą Paris i robił zdjęcie. A ponieważ topografia tego terenu zurbanizowanego nie pokrywa się z granicami administarcyjnymi miasta, więc sam moment przejścia od nie-Paryża do Paryża, jest zazwyczaj kompletnie niezauważalny. No i za wspomnianą tablicą można oglądać bardzo różne, miejskie i mniej lub bardziej przedmiejskie lub peryferyjne krajobrazy. Sposób podejścia do tematu i metoda realizacji tego cyklu kojarzyć się może trochę (czy też nawet  bardzo) ze zdjęciami, jakie zaprezentowano 4 lata później na wystawie "New Topographics: Photographs of a Man-Altered Landscape" oraz z postulowaną przez Williama Jenkinsa - kuratora tego pokazu - "stylistyczną anoniomowością". W przypadku Kossakowskiego paryska "topograficzna" seria była jednak tylko rodzajem wypadku przy pracy, chociaż przy jej pomocy odniósł wtedy spektakularny sukces (prezentacje w Musée des Arts Decoratifs, w  Moderna Museet w Sztokholmie i innych europejskich galeriach). W swoich późniejszych projektach, co dobrze można było zaobserwować podczas retrospektywnej wystawy w Zachęcie w 2004 roku, nie kontynuował i nie rozwijał takiego sposobu działania (no może wyłączywszy serię "Palisady" z lat 1972-77). A szkoda, bardzo szkoda!