piątek, 14 grudnia 2018

(ELEGIE PÓŁNOCY)

Anna Achmatowa

Pierwsza 

Prehistoria

                                      Mieszkam teraz gdzie indziej...

                                                      A. Puszkin 

Rosja Dostojewskiego. Dysk księżyca

Dzwonnica przysłoniła do połowy.
W szynkowniach tłumy. Kłusem mkną dorożki,
Czteropiętrowe rosną kamienice
Przy cerkwi Objawienia, na Grochowej.
Wszędzie szyldy wekslarzy, szkoły tańca,
A obok „Henriete‟, „Basile‟, „André
I okazałe trumny: „Miłow-starszy‟.
A zresztą miasto mało się zmieniło.
Nie tylko ja, ale i inni również
Zauważyli, że potrafi czasem
Wyglądać jak wyblakła litografia,
Nie pierwszorzędna, ale przyzwoita,
Z siedemdziesiątych, zdaje mi się, lat.
        Szczególnie zimą, na krótko przed świtem,
        Albo o zmierzchu, bo wtedy za bramą
        Ciemnieje prosty i sztywny Litiejny,
        Jeszcze nie pohańbiony modernizmem,
        A naprzeciwko mieszkają: Niekrasow,
        Sałtykow-Szczedrin... Obaj już dostali
        Tablice memorialne. Z jakimż lękiem
        Patrzyliby dziś na nie! Idę dalej,
A w starej Russie wspaniałe rynsztoki,
W ogródkach na wpół zmurszałe altany,
I szyby w oknach czarne jak przeręble,
I zda się, że tam coś się przydarzyło,
Że lepiej nie zaglądać, idźmy dalej
Nie z każdym miejscem można się dogadać,
Ażeby swą odkryło tajemnicę
(A w Optinej już być mi nie sądzone...)

Spódnice szeleszczące, pledy w kratę,

Lustra oprawne w orzechowe ramy,
Urodą Kareniny zaskoczone,
A w wąskich korytarza te obicia,
Któfre tak podziwialiśmy w dzieciństwie,
Tym samym pluszem wyściełane krzesła...
        Wszystko jest jakąś zbieraniną...
        Dziwni ojcowie i dzieci. Majątki
        Pozastawiane. W Badenie—ruletka.

Kobieta z przezroczystymi oczami

(Tak bardzo błękitnymi, że natychmiast
Morze mi się przypomina na ich widok!),
O wymyślnym imieniu, z białą dłonią,
Obdarzona dobrocią, którą w spadku
Podobno od niej, jak mówią przejęłam —
Zbędne dziedzictwo w mym okrutnym życiu...

Kraj cały w dreszczach, a katorżnik z Omska

Wszystko zrozumiał i wszystko przekreślił,
Oto za chwilę on wszystko przemiesza
I sam ponad chaosem przedstworzenia 
Uniesie się jak duch. Już bije północ.
Pióro wciąż skrzypi, a wiele z tych stronic
na wskroś przesiąkło Siemionowskim placem.

W takich to czasach przyszło nam się zrodzić,

I nieomylnie odmierzywszy czas,
By nie pominąć niczego z widowisk
Dziwnych, pożegnaliśmy się z niebytem.

3 września 1940

Leningrad
Październik 1943
Taszkient


*         *        *


Анна Ахматова

Первая
Предыстория

                                       Я теперь живу не там…
                                                         A. Пушкин

Россия Достоевского. Луна
Почти на четверть скрыта колокольней.
Торгуют кабаки, летят пролетки,
Пятиэтажные растут громады
В Гороховой, у Знаменья, под Смольным.
Везде танцклассы, вывески менял,
А рядом: «Henriette», «Basile», «Andre»
И пышные гроба: «Шумилов-старший».
Но, впрочем, город мало изменился.
Не я одна, но и другие тоже
Заметили, что он подчас умеет
Казаться литографией старинной,
Не первоклассной, но вполне пристойной,
Семидесятых кажется годов.
        Особенно зимой, перед рассветом
        Иль в сумерки — тогда за воротами
        Темнеет жесткий и прямой Литейный,
        Еще не опозоренный модерном,
        И визави меня живут — Некрасов
        И Салтыков… Обоим по доске
        Мемориальной. О, как было б страшно
        Им видеть эти доски! Прохожу.
А в Старой Руссе пышные канавы,
И в садиках подгнившие беседки,
И стекла окон так черны, как прорубь,
И мнится, там такое приключилось,
Что лучше на заглядывать, уйдем.
Не с каждым местом сговориться можно,
Чтобы оно свою открыло тайну
(А в Оптиной мне больше не бывать…)

Шуршанье юбок, клетчатые пледы,
Ореховые рамы у зеркал,
Каренинской красою изумленных,
И в коридорах узких те обои,
Которыми мы любовались в детстве,
Под желтой керосиновою лампой,
И тот же плюш на креслах…
       Все разночинно, наспех, как-нибудь…
       Отцы и деды непонятны. Земли
       Заложены. И в Бадене — рулетка.

И женщина с прозрачными глазами
(Такой глубокой синевы, что море
Нельзя не вспомнить, поглядевши в них),
С редчайшим именем и белой ручкой,
И добротой, которую в наследство
Я от нее как будто получила, —
Ненужный дар моей жестокой жизни…

Страну знобит, а омский каторжанин
Все понял и на всем поставил крест.
Вот он сейчас перемешает все
И сам над первозданным беспорядком,
Как некий дух, взнесется. Полночь бьет.
Перо скрипит, и многие страницы
Семеновским припахивают плацем.

Так вот когда мы вздумали родиться
И, безошибочно отмерив время,
Чтоб ничего не пропустить из зрелищ
Невиданных, простились с небытьем.

1945


[Wiersz w tłumaczeniu Seweryna Pollaka przepisałem z książki: Anna Achmatowa, Wiersze, Wydawnictwo „Współpraca‟, Warszawa 1990, s. 303-307. Tekst oryginalny skopiowałem ze strony anna-ahmatova.su, gdzie datowany jest on - jak widać powyżej - na rok 1945. Chciałem dołączyć do tego wpisu jakieś zdjęcie Siergieja Michajłowicza Prokudina-Gorskiego, dokumentującego w kolorowej technice (sic!) przedrewolucyjną Rosję, ale - mimo, że fotografie świetne - nic mi jednak nie podeszło...]

[Biblioteka we Wschowie (jeżeli jeszcze ta instytucja istnieje?) pozbyła się fajnej książki...]