piątek, 13 kwietnia 2018

(„słuchać głosu nieskończoności‟)

Joachim Sartorius

Abdullah Frères, Constantinopole

Ponieważ zaprosił wrogów, oficerów rosyjskich, do domu
(dziesięć pokoi, w których były figurki z brązu, fortepian, koronkowe zasłony,
szafy pełne książek, srebra i porcelany
oraz służące z pióropuszami do zamiatania kurzu), w 1878 roku
sułtan pozbawił Kevorka Abdullaha i jego braci,
Ormian z zasymilowanymi imionami, 
prawa do nazywania się fotografami Jego Sułtańskiej Mości.
Wcześniejsze zdjęcia Sublime Porte zostały skonfiskowane.

Lecz handel kwitnął. Kwitła próżność.
Bracia otworzyli filię w Kairze.
W Paryżu uczyli się najnowszych technik.
Paszowie i ich potomstwo chcieli mieć dobre Cartes de cabinet.
W roku 1890 Abdullah Frères zostali znowu nadwornymi fotografami.
Adres ich zakładu teraz: 452 Grande rue de Péra.
Jednakże Kevork, który przez całe życie miał do czynienia z kokieterią,
stawał się coraz bardziej zgorzkniały. W 1900 roku sprzedał
pracownię spółce Sébah & Joallier
za dwanaście tysięcy osmańskich lira,
co wystarczyło mu na pokrycie długów.

Chciał odtąd, jak napisał rok później do ormiańskiej przyjaciółki w Paryżu,
już tylko „słuchać głosu nieskończoności‟, dochodzącego,
jak mu się niekiedy zdawało, z zapachem kwitnących róż.
Jako fotograf wiedział, że każda legenda blaknie
i tak jak jego zdjęcia pamięć
o ostatnim sułtanie.

[Wiersz w przekładzie Ryszarda Krynickiego z tomu: Joachim Sartorius Zegar szronu, Wydawnictwo a5, Kraków 2017, s. 27-28]