i jego ILUSTROWANY SŁOWNIK JĘZYKA NIEMIECKIEGO I POLSKIEGO. Rewelacja i mój typ jeśli idzie o fotograficzne wydawnictwa za rok 2014. Od wczoraj mam już własny egzemplarz tego wydawnictwa, z czego się niezmiernie cieszę.
Po raz pierwszy ze Słownikiem Andrzeja Tobisa, który na potrzeby wystaw miał nazwę Gabloty edukacyjne, zetknąłem się w 2008 roku w Berlinie, gdzie prace te pokazywano w galerii Instytutu Polskiego przy Burgstraße. Ja pokazywałem wtedy przedpremierowo Niewinne oko nie istnieje w Shtiftung Neue Synagoge - Centrum Judaicum przy Oranienburgerstraße i w przerwie podczas prac montażowych (Instytut Polski był współorganizatorem tej prezentacji) miałem okazję uważnie przyjrzeć się zdjęciom Tobisa, zachwycić się kadrami oraz koncepcją tego cyklu. Bo jest to rewelacja na poziomie samego pomysłu na serię zdjęć, ale też jeśli idzie o realizację: wybór motywów i sposób ich przedstawienia. A wszystko to z wykorzystaniem wydanego w 1954 roku w NRD Bildwörterbuch Deutsch und Polnisch. Wszyscy, którzy zaglądnęli na podlinkowaną wcześniej stronę ASP w Katowicach, gdzie autor Słownika wykłada malarstwo mogli się zorientować, że jest on wszechstronnym artystą wizualnym, a fotografii po prostu używa... I to też jest siłą jego projektu!
A teraz jedno z moich ulubionych haseł (całość Słownika, czyli... 500 fotografii można oglądnąć tutaj):
...Was i mnie Kochani ;))