poniedziałek, 9 czerwca 2014

Szok powrotu

na "kamienne Ojczyzny łono"... (ale nie będę się już odwoływać do kawału o tasiemcach...).

Wczoraj o tej porze wysiadaliśmy ze stateczku Alilaguny przy lotnisku San Marco...

A wcześniej obudził mnie łomot dzwonów kościoła San Francesco della Vigna.

Natomiast dzisiejsze przebudzenie o siódmej rano zawdzięczam wyciu kosiarek do trawy ;))


Wklejam to zdjęcie trochę sentymentalnie, ale też dlatego, że fotografię widoczną na przepustce zrobiła moja żona we wrześniu 2007 roku podczas spaceru w Tyńcu, a kilka dni później urodził się nasz syn Jonasz.

Portret ten można znaleźć także na pewnym portalu nacjonal-prawicowych zjebów, gdzie znajduje się "lista szkodników" i gdzie pojawiam się - o ile dobrze pamiętam - pod numerem 308, zaraz za Piotrem Bratkowskim ;))