piątek, 28 czerwca 2019

(myślę o tobie śmierdzący bracie)

Dramatycznie aktualny (i jak zwykle świetny) Hans Magnus Enzensberger w przekładach Jana Prokopa z książki opublikowanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy w 1968 roku. Ciekawe jak było z odbiorem tych wierszy w Polsce sprzed pół wieku? Wydaje mi się, że ślady lektury Enzensbergera można znaleźć w tekstach Tadeusza Różewicza z lat sześćdziesiątych. Poeci się zresztą znali.


No i fajnie kiedyś książki wydawano. Okładka autorstwa Danuty Staszewskiej. A nakład tomu to 1000+250 egzemplarzy. Czyli zasięg raczej niewielki... 

środa, 26 czerwca 2019

(bądź dobry dla siebie)

Dwa wiersze Antjie Krog w przekładzie z afrikans Jerzego Kocha z książki Ciało ograbione (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017). No i takie dokładnie od pewnego czasu usposobienie... Od czego jednak jest wspaniały szczep Primitivo i sfermentowany sok z tej winorośli (należy zażyć w dużej dawce, przed spożyciem - przy takich upałach, jak ostatnio - można schłodzić). 


Dopisek z 09:26. Działanie wspomnianej powyżej substancji można wzmocnić  np. słuchając oratorium Juditha Triumphans Vivaldiego (główna bohaterka użyna łeb Holofernesowi) w wykonaniu kapitalnej orkiestry Modo Antiquo (dyrygent - Federico Maria Sardelli, soprany - Alessandra Rossi, Nicki Kennedy, Rowena Anketell, mezzosoprany - Barbara di Castri, Lucia Sciannimanico). Polecam.

A tak wygląda okładka rzeczonego CD (dopisek z 10:00).

niedziela, 23 czerwca 2019

(Nie ma kto pisać do pułkownika)

Jelena Fanajłowa

[Tu taki straszny upał]

Tu taki straszny upał.
Przychodzisz do domu -
Pachnie zleżałym kurzem, duszno.
Nie ma kto pisać do pułkownika.
Mnóstwo obowiązków wobec bliskich.
Lepiej ich nie wypełniać, zachowywać się wyniośle.
Liście zmieniły się w proch, nie zdążywszy zżółknąć.
Miłość zamieniła się w gazę z chloroformem.
W szczeniacką celofanową torebkę z trucizną.

Nie, żeby było ładniej: faceci w czerni wciągają kokainę,
Srebrne papierośnice, pincety, folia,
Lustra, wszystko prawdziwe, nie teraz,
Brązy, marmury, uprzejmi, kpiarscy mężczyźni.
(Jakoś we śnie czekałam na ciebie w podobnej kawiarni,
Dokładniej, w hotelowym barku, w szarozielonej, perłowej sukni z odkrytymi plecami).

Puszek drży w ramie okna.
Drzewa się kołyszą. Światło oślepia,
Jakby to wcale nie był wrzesień
I sieci,
Rozsiane w powietrzu i na podłodze,
Łowią oczy, wyławiają skórę i serce,
Ty u wezgłowia, przy sercu stoisz.


[Wiersz Jeleny Fanajłowej (albo jak kto chce - Eleny Fanailovej, gdy zastosować  angielską transkrypcję rosyjskich imion i nazwisk) w tłumaczeniu Zbigniewa Dmitrocy pochodzi z antologii Radio Swoboda wydanej w 2015 roku przez Biuro Literackie. Okazało się, że przy okazji wklejania tekstów z tej książki na hiperrealizm nigdy nie przedstawiłem skanu okładki. No to teraz ten brak uzupełniam.]





sobota, 22 czerwca 2019

Elena Fanailova „Lena i ludzie‟

 
 


[Wiersz w tłumaczeniu Leszka Szarugi z książki: Elena Fanailova, Szybki numerek w Hotelu Europa, Instytut Mikołowski, Mikołów 2019. Spotkanie autorskie z Eleną Fanailovą to dla mnie najważniejsze/najciekawsze wydarzenie tegorocznego Festiwalu Miłosza. Przy okazji tej imprezy ukazała się też wspomniana książka, która jednak nie jest zbyt obszernym wydawnictwem i pozostawia pewien niedosyt. Owszem, Fanajlovą tłumaczył już Zbigniew Dmitroca (antologia Radio Swoboda), ale może dobrze byłoby opublikować w całości np. jej tom Rosyjska wersja, oczywiście w edycji dwujęzycznej? Siedziałem sobie na tym spotkaniu, słuchałem czytającej wiersze poetki (to duża przyjemność słuchać na żywo języka rosyjskiego, nawet gdy autorka dość nonszalancko czyta swoje utwory), słuchałem ich polskich wersji w wykonaniu tłumacza i nie mogłem się nadziwić, że sala jest zapełniona zaledwie do połowy. ... A gdyby uważniej przyjrzeć się widowni, to okazałoby się, że w jej składzie przeważają ludzie z branży: piszący, tłumacze, wydawcy i akademiccy wykładowcy.]


czwartek, 20 czerwca 2019

(i chce także, żebyś o tym wiedział)

Ron Padgett


FIKSACJA

To nie aż takie trudne - wspiąć się
na krzyż i dać sobie wbić
gwoździe w dłonie i stopy.
Oczywiście, toby bolało, ale
przy silnej woli nic
byś nie poczuł.
Z góry możnaby
więcej zobaczyć, a 
wiaterek chłodziłby 
wyciekającą krew.
Po wzgórzach z oliwkowymi gajami
następują inne wzgórza z drogami i chatami,
stada owiec na odległym wzniesieniu.


DLACZEGO BÓG ZROBIŁ TO, CO ZROBIŁ

Bóg cię nienawidzi
i dlatego stworzył świat
i umieścił w cię w nim,
i obdarzył świadomością.
że jesteś tu
na chwilę,
a potem puf!

a kiedy jesteś tutaj,
zaczynasz pojmować,
że świat również będzie zniszczony
przez ognistą kulę do gry w kręgle,
dziesięć razy większą od ziemi,
która w tej chwili
pędzi przez kosmos,

tak więc nic, absolutnie nic
nie ma znaczenia,
ponieważ Bóg tak chce,
i chce, żebyś o tym wiedział,
ponieważ naprawdę cię nienawidzi
i chce także, żebyś o tym wiedział


ŻART

Kiedyś ukrzyżowany
Jezus w najwyższej
rozpaczy zawołał
głosem wielkim:
„Czemuś mnie opuścił?‟
grał rolę w dramacie
każdego, kto nagle uświadamia sobie
nie to, że został opuszczony,
ale że nigdy nie istniał nikt,
kto by go mógł opuścić,
ponieważ koncepcja nieśmiertelności, która jest prawem
przysługującym każdemu człowiekowi z urodzenia,
starzeje się,
i w końcu umrze, a my zawołamy głosem wielkim.


[Stary dobry Ronn Padgett w tłumaczeniu Andrzeja Szuby z książki: Ron Padgett, Bezczynność butów, Instytut Mikołowski, Mikołów 2018, s. 7, 40, 51. W stopce tego wydawnictwa czytam, że tom „dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego‟ i na tym m.in. powinna polegać rola tej instytucji.]

wtorek, 18 czerwca 2019

HaChashmonaim Tower (2)

[Tel Aviv, HaMasger Street, 24.03.2019]

Jak widać, każde duże współczesne miasto cierpi na samochodozę.
Architektura HaChashmonaim Tower (budynek w centrum kadru) ma nawiązywać do bauhausowskich obiektów z lat trzydziestych. I pewnie jakoś tam nawiązuje, jakkolwiek wolę oglądać pierwowzory, nawet te mocno zaniedbane, obwieszone klimą czy przyczepionymi do elewacji kablami. Mordor wszędzie wygląda tak samo, różna jest tylko skala tych wszystkich tałers.
Ale i tak... nostalgia.

poniedziałek, 17 czerwca 2019

Gwiazda Piołun


Po zobaczeniu wczoraj serialu Czarnobyl (cztery odcinki za jednym podejściem), po pierwsze - miałem nocne koszmary (co rzadko mi się zdarza), po drugie - przeprosiłem się ze zdjęciami Jürgena Nefzgera z jego projektu Flufly Clouds. Kiedyś pisałem tutaj o rozczarowaniu, jakiego doznałem podczas oglądania albumu ze zdjęciami z tej serii, ale chyba nie byłem wtedy w właściwym nastroju... (więc zapewne teraz właśnie jestem odpowiednio nastawiony/przygnębiony do takiej lektury). Zeskanowany wiersz pochodzi z mojej książki Realizm (Wydawnictwo a5, Kraków 2017, s. 26.). Gwiazda Piołun pojawiająca się w tekście, to oczywiście nawiązanie do Apokalipsy św. Jana, ale też do popularnej wówczas legendy miejskiej, wedle której w języku ukraińskim Czarnobyl miał być nazwą piołunu. W rzeczywistości jednak jest to określenie bylicy pospolitej (Artemisia vulgaris L.), a nie bylicy piołun (Artemisia absinthium L.). Co ciekawe, piołun po ukraińsku to... полин (полин гіркий).

niedziela, 16 czerwca 2019

(Deine Angst ist ins Leuchten geraten)

Nelly Sachs


Wypłacz uwolniony ciężar lęku
Dwa motyle podtrzymują dla ciebie ciężar światów
a ja wkładam twoją łzę w te słowa:
Twój lęk obrócił się w lśnienie –

*

Weine aus die entfesselte Schwere der Angst
Zwei Schmetterlinge halten das Gewicht der Welten für dich
und ich lege deine Träne in dieses Wort:
Deine Angst ist ins Leuchten geraten 



[Wiersz w tłumaczeniu Ryszarda Krynickiego z książki: Nelly Sachs, Rozżarzone zagadki / Glühende Rätsel, Wydawnictwo a5, Kraków 2006, s. 149-141 + skan III strony okładki, a właściwie to tzw. skrzydełka z fotografią autorki.]

sobota, 15 czerwca 2019

(Chemiczne dobrodziejstwo)

Hans Magnus Enzensberger


Kompletna pustka

Cel wzniosły, zapewne,
tylko moje płuco,
nie chce o nim słyszeć.
Napełnia się, opróżnia,
chociaż nie całkiem.
Także system nerwowy
przeszkadza, melduje się,
melduje, że skwar. Może
przestała działać
klimatyzacja? Nigdzie śladu
nirwany, wciąż gdzieś
piszczy telefon,
a na balkonie 
bzyczą osy,
które, podobnie jak ja,
nie zaszły daleko
w sztuce medytacji.


Chemiczne dobrodziejstwo

Sto miligramów dożylnie
C12H18O, i starczy. Zostajesz
wyzwolony z tego wiecznego Ja,
które jest ci tak bliskie. Twój mózg
myśli bez ciebie, pławi się ‒ siło
ciążenia, adieu ‒ przez ileś minut
w nirwanie, jakiej nie znasz.
Potem, nie wiedząc, co się działo
pod twoją nieobecność, gromadzisz
znów, stopniowo, cały
ten swój intymny dobytek, 
„świadomość‟, „wolną wolę‟, „rozum‟,
i wracasz tymczasem
do znanej ci tragikomedii,
nieświadom niczego: wszystko jest jak zwykle.


[Wiersze Hansa Magnusa Enzensbergera w przekładzie Andrzeja Kopackiego przepisałem  Literatury na Świecie nr 11-12 /2015, a teraz wybieram się do popularnej sieci handlowej po ogólnodostępne chemiczne dobrodziejstwo o wzorze C2H5OH. Jest tak gorąco, że nie idzie inaczej wytrzymać...]

piątek, 14 czerwca 2019

Rubinsky House (2)

[Tel Aviv, Sheinkin Street, 22.03.2019]

Późnym marcowym popołudniem (żółte światło), no i widać też, że zaczęło się Święto Purim (dwóch facetów w perukach w lewym dolnym rogu). Kilkadziesiąt moich fotografii z Gdyni i Tel Awiwu pojawi się na wystawie Gdynia - Tel Awiw w Muzeum Polin, która otworzy się we wrześniu tego roku. Kuratorem tej ekspozycji jest Artur Tanikowski - postać czytelnikom hiperrealizmu zapewne dobrze znana - kurował on także moją wystawę w Polin Wojciech Wilczyk: (nie)widzialne / (in)visible w 2015, a rok później otworzył tam rewelacyjną ekspozycję Frank Stella i Synagogi dawnej Polski. Widoczne powyżej zdjęcie Domu Rubinsky'ego nie załapało się akurat do zestawu, jaki będzie pokazywany w Polin.

czwartek, 13 czerwca 2019

(W blasku jupiterów kłamcy przemawiają w pięćdziesięciu językach: Jesteśmy przeciwko wojnie.)

Hans Magnus Enzensberger


Kongres Pokoju

Ląduje samolot ze stu kłamcami na pokładzie.
Miasto wita ich garścią kwiatów,
wonią nafty i potu,
wiatrem z równin Azji.

W blasku jupiterów kłamcy przemawiają
w pięćdziesięciu językach: Jesteśmy przeciwko wojnie.
W milczeniu przyznaje im rację.
Ci kłamcy mówią prawdę, ale 
potrzebują aż pięćdziesięciu godzin
na to jedno zdanie?

Kiedy odjeżdżają, kwiaty są już szare.
W popielniczkach przelewa się 
od solidarnych petów,
niezłomnych końcówek cygar
i niezwyciężonych niedopałków.
W spluwaczkach pływa pokój.

W tym samym czasie prawdomówni w Białym Domu
w blasku jupiterów głoszą
inną prawdę: wojna trwa.
Tylko kłamcy są niezłomni.

W Białym domu kwiaty są świeże,
spluwaczki wydezynfekowane
a popielniczki czyste jak bomby.

Poryw wiatru przeciąga nad miastem,
wiatru z równin Azji. Tak rzęzi
duszona kobieta, gdy walczy o życie.


O trudnościach reedukacji

Po prostu są doskonałe
te wszystkie wielkie plany:
Złoty Wiek
Królestwo Bożen a ziemi
obumieranie państwa.

Gdyby tylko nie było ludzi!
Zawsze i wszędzie przeszkadzają ludzie.
Wszystko stawiają na głowie.

Kiedy chodzi o wyzwolenie ludzkości
lecą do fryzjera.
Zamiast z zachwytem podreptać za pierwszą strażą
mówią: Teraz dobrze by było pójść na piwo.
Zamiast o słuszną sprawę
walczą z żylakami i odrą.
W decydującej chwili 
szukają skrzynki pocztowej lub łóżka.
Tuż przed nadejściem millenium
wygotowują pieluchy.

Wszystko rozbija się właśnie o ludzi.
Nie można z nimi budować żadnego państwa.
Worek pcheł to nic w porównaniu z nimi.

Drobnomieszczańskie wahania!
Idioci konsumpcji!
Przeżytki przeszłości!

Nie można ich jednak wszystkich wybić!
Nie można ich całymi dniami przekonywać!

O tak, gdyby nie było ludzi,
wtedy sprawa wyglądałaby inaczej.
Tak, gdyby nie ludzie, 
wszystko poszłoby raz-dwa.
Tak, gdyby nie było ludzi, 
to wtedy!
(Wtedy ja też nie chciałbym tu więcej przeszkadzać).


[To może teraz skan IV strony okładki z konterfektem Hansa Magnusa Enzesbergera. Wiersze w przekładzie Ryszarda Krynickiego (pierwotnie z tomu Pismo niewidomych / Blindenschrift z 1964 roku) pochodzą z książki: Hans Magnus Enzensberger, Spotkania innego rodzaju, Wydawnictwo a5, Kraków 2019, s. 16-17 i 19-20.]


środa, 12 czerwca 2019

Johann Adolf Hasse „Marc' Antonio e Cleopatra‟

Taki oto nabytek z Allegro za jedyne 40 ziko... Płyty wprawdzie grane, ale album w idealnym stanie. Rzadki, pozytywny element (Vivica Genaux!) w dzisiejszym dniu. A do tego rzeczona serenata to początek kariery niemieckiego kompozytora, zwanego we Włoszech Il Divino Sassone.


wtorek, 11 czerwca 2019

(Encykliki przydadzą się na podpałkę)

Hans Magnus Enzensberger


Do wypisów dla wyższych klas szkoły średniej

Nie czytaj ód mój synu, czytaj rozkład jazdy:
są dokładniejsze. Rozwiń mapy,
póki nie jest za późno. Bądź czujny, nie śpiewaj.
Nadchodzi dzień, kiedy znów przybiją na bramach
spisy i tym, którzy są przeciwni, nakreślą na piersiach piętnujące 
znaki. Ucz się przechodzić nierozpoznany, naucz się więcej niż ja:
zmieniać dzielnicę, paszport, twarz,
naucz się małej zdrady,
codziennego brudnego ratunku. Encykliki
przydadzą się na podpałkę,
manifesty: by zawijać w nie masło i sól, 
dla bezbronnych. Wściekłość i cierpliwość są konieczne,
żeby wdmuchiwać w  płuca władzy
zabójczy miałki pył. Mielony
przez tych, którzy wiele się nauczyli,
tych którzy są dokładni, przez ciebie.


Koniunktura

Wydaje się wam, że jecie
ale to nie jest mięso
to czym was podkarmiają
to przynęta, ma słodki smak
(być może wędkarze
zapomnieli o żyłce, być może
ślubowali,
że będą pościć w przyszłości?).

Haczyk nie smakuje jak biskwit
smakuje jak krew
wyciąga was z letniej brei:
jakże zimne jest powietrze nad Berezyną!
Będziecie się rzucać
na obcym piasku
na obcym lodzie:
Grenlandia, Newada, wbiją
się wasze pazury 
futro Pustyni Nubijskiej.

Nie martwcie się! Dobra pamięć
zdobi wędkarzy, wieloletnie doświadczenie.
Przynoszą wam miłość
rzeźnika do świni.
Siedzą cierpliwie nad Renem,
nad Potomakiem, nad Berezyną,
nad wszystkimi rzekami świata.
Pasą was. I czekają.

Podgryzajcie sobie wzajemnie gardła.
Bojąc się głodu
walczcie o zabójczą przynętę.


[Najlepsza książka wydana podczas tegorocznego Festiwalu Miłosza, tom: Hans Magnus Enzensberger, Spotkania innego rodzaju, Wydawnictwo a5, Kraków 2019. Przepisane powyżej dwa wiersze w tłumaczeniu Ryszarda Krynickiego, pochodzą z wczesnej książki Enzensbergera - Obrona wilków / Verteidigung der Wölfe z 1957 roku. Nie są to więc utwory najnowsze, a brzmią tak aktualnie... Wrócimy nie raz do tego tomu.]



poniedziałek, 10 czerwca 2019

Kofri House (3)

[Tel Aviv, Emile Zola Street, 21.03.2019]

Właściwie jest to widok od Ben Gurion Boulevard. Pierwszy dzień robienia zdjęć w Tel Awiwie i pierwszy fotografowany obiekt. Exif wyświetla czas 06:24, czyli  -uwzględniając tamtejszą strefę czasową - było sześć minut do wpół do ósmej. Nostalgia...

niedziela, 9 czerwca 2019

Laibach Lyrik

Poemat Denis Riley, który odczytała wczoraj po angielsku na swoim spotkaniu autorskim podczas Festiwalu Miłosza. Poniżej przekład Jerzego Jarniewicza, który przeczytał polską wersję poematu. Podczas wspomnianego spotkania czytane były utwory z książki Szantung, wydanej co dopiero przez Dom Literatury w Łodzi. Tekst - jeżeli się w niego wgłębić - zupełnie niezły, natomiast na wczorajszym wieczorze autorskim poetka niestety położyła jego odczytanie, głucho i monotonnie recytując wersy, nie czyniąc też specjalnej różnicy między zwrotkami zapisanymi kursywą, a resztą tekstu (przynajmniej ja to tak usłyszałem). Tłumaczowi czytanie szło nieco lepiej...



sobota, 8 czerwca 2019

Warto było ponownie odwiedzić wystawę Joanny Helander „Baby patrzą‟

w Muzeum Etnograficznym w Krakowie, a tam zreflektować się, że na recepcji można nabyć książkę Gerard K. breven frản Polen, na którą od dawna polowałem (dlaczego nie zauważyłem wcześniej, że wystawiono ją do sprzedaży?).

[Tytułowy Gerard K. na okładce Gerard K. breven frản Polen, zdjęcie z czwartej strony wykonane zostało przez Joannę Helander]

Rzeczone Listy z Polski Gerarda K. to mocno autobiograficzna proza w formie epistolarnej (Gerard K. jest ojcem narratorki i autorki), gdzie jednak pojawiają się też elementy fikcyjne. Oczywiście nie poczytam sobie zawartości tego tomu, ponieważ tekst jest w języku szwedzkim (znam jedynie tłumaczenie fragmentów, które opublikowano w 1994 roku w piśmie NaGłos), jednak obok słów znajdują się tam też zdjęcia, bardzo dużo zdjęć, głównie z Rudy Śląskiej. Chyba już kiedyś tutaj wspominałem, ale mogę to powtórzyć jeszcze raz (i nie raz), że główną inspiracją podczas pracy nad moim Czarno-Białym Śląskiem były śląskie fotografie Joanny Helander, zobaczone po raz pierwszy właśnie we wspomnianym numerze Nagłosu (a obok niej także dwóch fotografów z kręgu FSA - Johna Vachona i Todda Webba). Kiedy w lutym 2000 roku postanowiłem systematycznie fotografować Górny Śląsk, pierwsze miasto, do którego dotarłem to była Ruda Śląska, gdzie niemal automatycznie trafiłem w podwórko z zakładem fotograficznym „Foto-Maria‟... 

[Skan z książki: Joanna Helander, Gerard K. breven frản Polen, Nordstedts, Södertälje 1986, s.66-67.]

Widoczny na rozkładówce poniżej obiekt na lewej stronie, to budynek administracyjny KWK „Walenty-Wawel‟. W latach 1992-1996 fotografowałem rozbieraną wówczas Koksownię „Walenty‟ (primo voto „Wolfgang‟ - w Czarnych Diamentach Maxa Steckela jest też zdjęcie tego obiektu), a fotografie z tej serii znalazły się na wystawie Pejzaż symboliczny, prezentowanej w krakowskie galerii ZPAF w 1997 roku. Nic nie jest przypadkowe... 

[Skan z książki: Joanna Helander, Gerard K. breven frản Polen, Nordstedts, Södertälje 1986, s.84-85.]

piątek, 7 czerwca 2019

Spisateljica sagledava domovinu dok učeni postmodernist ulazi u njen grad

Ferida Duraković


Pisarka patrzy na ojczyznę
podczas gdy uczony postmodernista
przyjeżdża do jej miasta

Brutalnie i wiecznie powtarza się to wszystko
i wszystko się zdarza po raz pierwszy:
twarz młodzieńca, z którego życie całą noc
uchodziło przez twoje ręce, przez dziurę
w jego plecach.

Twarz żołnierza
obok przystanku autobusowego, z otwartymi oczami,
gdzie się zatrzymała pytamy niebo majowe - Zmyślasz,
mówię - to nie jest spokojna i odległa twarz Historii.

I jeziorko krwi: w środku jeziorka chleb
nasycony krwią jak w porannym mleku łaciatym -
Zmyślasz, powtarzam, znów po raz pierwszy:
ołowianą sarajewską glinę która spada na wielkie
stopy chłopca w adidasach
w przykrótkiej trumnie z drzwi szafy... Nie, tobie
nie można wierzyć, ty przychodzisz z serca
ciemności która wybuchła i rozlała się w dzień.

Niewiarygodny z ciebie świadek, a przy tym stronniczy. Dlatego
przyjechał Profesor, na wskroś paryski:
Mes enfants,
zaczął, a jego palce wciąż powtarzały:
Mes enfants, mes enfants, mes enfants, a w całej
Akademii Nauk siwe głowy myślały
wyłącznie o jego nowej koszuli nieskazitelnie białej...
Mes enfants, tu umiera Europa. Potem wszystko
poukładał w filmie, na zdjęciach, wielkimi słowami, jak
historie, Europe, responsabilité i, oczywiście,
Les Bosniacs. Tak oto patrzy się w twarz Historii,
a nie jak ty: na brutalne niestosowne urywki,
na snajperską kulę, która wbija się w czaszkę,

na groby, które już porosła niestrudzona trawa
na swoje dłonie położone na
Edwardzie Munchu, który już sam, niegdyś,
wymyślił wszystko, nadaremnie.

         Dla B.H. Levy'ego, z garścią soli, 1993


[Wiersz w przekładzie Magdaleny Koch z książki: Ferida Duraković, Srce tame/Serce ciemności, Wydawnictwo Pogranicze, Sejny 2019, s. 67-69. A ja miałem okazje posłuchać dzisiaj, jak ten i inne teksty poetka czyta na spotkaniu autorskim podczas tegorocznej edycji Festiwalu Miłosza. No dzięki tej imprezie ukazała się też książka z przekładami wierszy Feridy Duraković.]


czwartek, 6 czerwca 2019

(Wszyscy będziemy wiedzieć wszystko)



Prawdziwy Jaworski Festiwal! Nowy tom Ceremonia wydany w WBPiCAK oraz Ciąg Fibonacciego. 111 wierszy wybór tekstów przygotowany dla Convivo. W tym drugim (świetny wybór tekstów!) można też przeczytać bardzo rozsądnie napisany szkic o twórczości Krzysztofa Jaworskiego, pióra Dawida Kujawy i Rafała Wawrzyńczyka. To może najpierw 3 wiersze z Ceremonii (s. 25, 26, 27).:

Krzysztof Jaworski


Wszyscy będziemy wiedzieć

Wszyscy będziemy wiedzieć.
Będziemy wiedzieć.
Wszyscy.
Wszyscy będziemy wiedzieć wszystko.
Wszyscy.


Ceremonia. Ołów

Obsesja zdrowia.
Choć z drugiej strony
co wytatuować na ciele?
Przede wszystkim
żadnych fałszywych ruchów.
Korzystać z darów natury.
Rozkoszować się zapachem
palonego mięsa.
Zadawać właściwe pytania.
Obserwować potomstwo.
Czekać.


Łopata, dół, ziemia

                                    Panu Wiesławowi Uchańskiemu

Wszystko się rozpada.
Idzie po mnie.
Sny spokojne.
Chóry anielskie.
Przez chwilę ciepła sierść.


I może jeszcze ten tekst z Ciągu Fibonacciego, który pochodzi z książki Do szpiku kości (s. 134):

TRIUMF WOLI

I co za kretyn powiedział, że chrześcijaństwo
to religia słabych? Kiedy tak patrzę na tych krzepkich
młodzieńców pewnie ściskających w twardych dłoniach
kije bejsbolowe, pokrzykujących radośnie „... A KURWA!‟,
albo tych starych, bezzębnych i śmierdzących,

wygrzebujących ze śmietnika puszki po piwie
i miażdżących je stopą w ten wymyślny sposób,
by więcej aluminium zmieściło się w dziurawej siatce
z napisem „Empik - Pełna Kultura‟, lub na ich

rozkładające się za życia kobiety, poupychane
w szczelinach między dworcowym kiblem a budką
„Gyros - Kebab - Zapiekanka‟ - to pytam z dumą:

Gdzież jest, o śmierci, oścień twój?
Gdzież, o śmierci, twoje zwycięstwo?

wtorek, 4 czerwca 2019

Czkawka? Niestrawność? Nudności?


Anna Beata Bohdziewicz wykrakała... Jakkolwiek nasz potwór domowy ma nieco inną powierzchowność, no ale może bez body-shamingu. Po 30 latach od symbolicznej daty transformacji ustrojowej, za którą uznaje się wygrane przez opozycję wybory do "sejmu kontraktowego", dryfujemy (ze zmienną prędkością, ale konsekwentnie) w stronę autorytarnej oligarchii w stylu Orbana... A ponieważ rządzącym sprzyja niezmienna koniunktura gospodarcza, więc w perspektywie najbliższych miesięcy trudno spodziewać się zmian.
Już chyba kiedyś pisałem na tym blogu (chyba wielokrotnie), że jestem fanem Fotodzienników Anny Beaty Bohdziewicz. Tymczasem jedyny opublikowany tom z tej serii to książka Wszystko do nowa 1989, wydana w 2014 roku przez Dom Spotkań z Historią w Warszawie i oficynę Monoplan. Kiedy kilka lat temu spotkałem się z autorką, mówiła mi, że przygotowuje właśnie do wydania dziennik ze stanu wojennego. Tak się składa, że miałem okazję widzieć ten kapitalny zapis na okaleczonej przez cenzurę wystawie w Krakowie w 1983 roku (chyba w 1983?), w Galerii ZPAF, która mieściła się wówczas przy ul. św. Anny. Jednak zapowiadanego tomu jak nie ma, tak nie ma... To w ogóle gruby skandal, że żadna z państwowych instytucji sztuki czy fundacji zajmujących się fotografią, nie pomyślała o wydaniu Fotodzienników, tych z czasów PRL-u i wczesnego potransformacyjnego kapitalizmu. A może o czymś nie wiem?